Rozdział 7

471 31 34
                                    

Kamienna promenada prowadziła zakolem pomiędzy szeroką, piaszczystą plażą, a zielono-szarymi błoniami. Na linii nieba tuż nad nimi szczęśliwcy zbudowali domy, mając szmaragd oceanu codziennie na wyciągnięcie ręki, a turystów było tego dnia jak na lekarstwo. Dzień był co prawda słoneczny, więc knajpki na promenadzie, były otwarte, ale wiatr wiał chłodny i przenikał ubranie. Właściciele zapewne liczyli na spory utarg, ale cóż, nie każdego zachęcało jedynie słońce.

— Jesteś głodny? — zapytał Jeong-guk, gdy szli powoli po promenadzie w stronę klifów ostro rysujących się na widnokręgu, kończących tym samym plażę.

— Nie — odpowiedział V, rozglądając się wokoło. — Naprawdę tu ładnie — chwalił.

Wyszli po raz pierwszy na spacer. Podjechali co prawda nieco samochodem, ale po promenadzie szli już pieszo. V ubrany w workowate spodnie koloru khaki i granatową bluzę z kapturem zapinaną na zamek, w którą wcisnął go jego opiekuńczy JK, wyglądał jak nastolatek. Wiatr rozwiewał mu przydługawe, dawno niestrzyżone włosy, a na policzkach pokazał się po raz pierwszy od bardzo dawna zdrowy rumieniec. Jeong-guk obserwował go bacznie i dostrzegał każdą zmianę.

— Nie jest ci zimno? — dopytywał zatroskany.

Powietrze było ostre i bał się, że V się przeziębi, ale on nic sobie z jego troski nie robił.

— Nie, przestań marudzić, jest mi gorąco — upomniał go w odpowiedzi.

Jeong-guk się zaśmiał.

— A zmęczony nie jesteś? — zapytał znowu, nieco przekornie.

V przystanął i spojrzał na niego z irytacją.

— Jak nie przestaniesz, to ucieknę od ciebie, gdzie pieprz rośnie — zaszantażował.

Jeong-guk znów parsknął śmiechem, ale tym razem z drwiną i wzruszył lekceważąco ramionami.

— Złapię cię po dwóch krokach.

V się skrzywił i rozejrzał wokoło. Tu było tak spokojnie, kojąco. Naprawdę czuł się tak, jakby znów miał czternaście lat.

— Zjemy lody? — zapytał ni stąd, ni zowąd.

Jeong-guk westchnął i przewrócił oczami.

— Robisz mi na złość?

V popatrzył na niego pytająco.

— Dlaczego? — zapytał z pretensją i przystanął na ułamek sekundy.

Jeong-guk się skrzywił i machnął bezradnie rękami.

— Jest chłodno, a ty mam wrażenie, wymyślasz wszystko, byleby zrobić coś głupiego — zirytował się na niego.

— Co to znaczy „coś głupiego"? Chcę tylko zjeść lody — naburmuszył się V.

— Jesteś na lekach, jest zimno, uparłeś się na spacer, a teraz w dodatku chcesz jeść lody? — zapytał z roszczeniem Jeong-guk.

V wymierzył w niego palcem.

— Obiecałeś mi ten spacer — zarzucił mu.

— Obiecałem, ale jak będzie ciepło — argumentował dalej Jeong-guk.

— Jest dwadzieścia stopni! To jak u nas latem! — zakwestionował ostro V i rozpiął zamek w bluzie do połowy.

Jeong-guk znów westchnął zirytowany.

— Ale odczuwalna jest niższa, zapnij bluzę z powrotem, wieje — nakazał i już wyciągnął ręce, żeby zrobić to za niego.

— Głupiś — zaśmiał się V i odsunął krok w tył, robiąc unik. Rozpiął bluzę całkowicie, spod której wyjrzał biały podkoszulek. — Chcę mieć czternaście lat i spotkać cię na plaży.

폭군 || Tyran 5 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz