22 - Ty i ja

385 31 3
                                    

To stawało się nawykiem.

Kiedy Harry szykował się do zamknięcia na noc swojej budki, uśmiechnął się do siebie. Spojrzał w górę i rzeczywiście, był tam Louis.

Na targowisku zawsze był tłum, a Harry długo uczył się, jak się w nim poruszać. Nauczył się wciskać w otwarte przestrzenie, wykrzykując niesłyszane przeprosiny, tylko po to, by poczuć się lepiej, gdy wpychał  się w osobistą przestrzeń ludzi.

Louis wydawał się nie mieć tego samego problemu. Ludzie rozchodzili się przed nim bez słowa. Może jedno spojrzenie na jego drogi, szyty na miarę garnitur mówił im, że musiał być kimś ważnym. Harry doszedł do wniosku, że bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem był ułożenie szczęki Louisa i intensywność jego niebieskich oczu. Nie musiał się odzywać, by przejąć kontrolę nad całą przestrzenią; absolutnie promieniował ostrą determinacją i ważnością.

Jego twarde rysy złagodniały, przechodząc w uśmiech, kiedy zauważył Harry'ego, a jego lekki głos zabrzmiał w całkowitym kontraście z jego dominującym wyglądem.

- Cześć, kochany!

Kąciki ust Harry'ego same uniosły się do góry. 

- Przyszedłeś - stwierdził oczywiste. - Znowu. 

- Masz z tym problem? - droczył się Louis. Okrążył stolik i objął ramieniem talię Harry'ego, pochylając się, by pocałować go w policzek.

Harry wtopił się w jego dotyk, wtulając się w bok Louisa. 

- Oczywiście, że nie - wymamrotał, a jego policzki zalało gorąco. Wszelka pewność siebie rozpłynęła się w powietrzu, gdy tylko Louis się pojawił, a jego zwykle pewne kroki stały się dość niepewne.

Na szczęście Louis był przy nim, by go uspokoić. Ścisnął talię Harry'ego, dotykając palcami jego kości biodrowej. 

- Długi dzień?

- Nie było tak źle. Przyjechałem tu prosto z pracy, więc minęła dopiero godzina lub dwie.

- To wciąż długo, zwłaszcza po całym dniu spędzonym na nogach. Jak tam w sklepie? 

- Nie było tłumów - odpowiedział szczerze Harry. - Niedługo jednak nadejdzie świąteczny szczyt, więc spokój nie potrwa długo.

Louis zmarszczył brwi, po raz kolejny nękany obrazem Harry'ego pracującego przez długie -- długie i niepotrzebne -- godziny w sklepie spożywczym podczas chaosu Bożego Narodzenia. Mógł powiedzieć, że Harry był wyczerpany nawet teraz, i marszczył brwi coraz bardziej, gdy obserwował, jak niespokojnie przestępuje z nogi na nogę. Jego stopy musiały boleć od stania przez cały dzień, zdecydował Louis.

Nawet w tym krótkim czasie, który razem spędzili, i nawet gdy walczył z tym rękami i nogami, może Harry naprawdę nauczył go pewnych umiejętności obserwacji.

Potarł dłonią w górę i w dół bok Harry'ego, pytając: 

- Zimno ci?

- Trochę. Nie jest źle.

- Chcesz iść do domu... - spytał Louis, a jego niebieskie oczy błyszczały. - Czy masz ochotę na małą przygodę?

Harry zmarszczył podejrzliwie nos. 

- Ty? I przygoda?

- Oi! Nie bądź taki złośliwy, młody człowieku.

- W porządku. Jakiego rodzaju przygoda? Dobrze zaplanowana?

Harry pisnął, kiedy Louis uszczypnął go w bok w cichej naganie, ale oboje się uśmiechali.

- Może jest dobrze zaplanowana. I co z tego? - odpowiedział Louis, pocierając kciukiem miejsce, które uszczypnął kilka sekund wcześniej. - Czy to oznacza, że ​​odrzucasz moją ofertę?

Petal [Tom 1] ❀ l.s. [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz