24 - Wybrałbym dzień z tobą zamiast życia z innym

525 44 16
                                    

Zapach bekonu i naleśników obudził Louisa, a na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Oszołomiony i ogarnięty snem sięgnął po Harry'ego, ale jego uśmiech zniknął, gdy w łóżku obok siebie zastał pustkę. Przetarł oczy, jęcząc, gdy rozciągał się, pozbywając się resztek senności.

Gdy usłyszał ciche nucenie Harry'ego dochodzące z sąsiedniego pokoju, jego uśmiech powrócił. Wyplątał się z bałaganu pościeli, który stworzyli, i wyszedł z sypialni, podążając za pysznym zapachem do kuchni.

Niall i Liam zostali do późna, aż do północy. Zanim Louis wyprowadzał ich za drzwi, Harry spał głębokim snem na kanapie, zwinięty w kłębek z głową opartą na swoim ramieniu. Louis bez namysłu podniósł go i zaniósł do łóżka - do jego łóżka. Niezbyt często korzystali już z gościnnej sypialni.

Policzki już go bolały, gdy wszedł do kuchni. Nie mógłby być bardziej chorym z miłości idiotą, nawet gdyby próbował. Harry wciąż nucił coś, co brzmiało bardzo podobnie do „Perfect" Eda Sheerana, i tak, Louis już chciał zabrać go z powrotem do łóżka.

Przycisnął klatkę piersiową do pleców Harry'ego, obejmując ramieniem jego brzuch.

- Dzień dobry, kochanie - powiedział głosem wciąż szorstkim i zachrypniętym od snu.

- Cześć. - Nawet nie widząc jego twarzy, Louis mógł usłyszeć uśmiech w głosie Harry'ego.

- Dobrze spałeś?

Harry wymruczał potwierdzenie, wtulając się w dotyk Louisa.

- A ty?

- Idealnie. Co przygotowujesz?

- Śniadanie - odpowiedział po prostu Harry. - Najważniejszy posiłek dnia.

- Nie muszę dzisiaj pracować - przypomniał mu Louis. Potarł ustami kark Harry'ego, po czym podszedł do stołu, opadając na krzesło, by go obserwować. Wciąż zaskakiwało go, jak łatwo Harry poruszał się po kuchni; już pierwszego ranka w tym miejscu przejął ten mały zakątek mieszkania Louisa, jakby był jego własnym.

Trzy miesiące później nic się nie zmieniło - poza tym, że dwa łóżka stały się jednym, a koszmary Harry'ego stały się także zmartwieniami Louisa. Może ich zwyczaje dotyczące spania trochę się zmieniły.

A także ich zwyczaje dotyczące pocałunków.

- Wiem. Ja też mam dziś wolne. - Głos Harry'ego ucichł nieco, a jego słowa brzmiały powoli, jakby wybierał je ostrożnie. - Pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj odwiedzić twoją matkę.

Louis zesztywniał. Jego klatka piersiowa zacisnęła się, a ochronne ściany stanęły na swoim miejscu, by strzec jego bezbronnego serca.

- Co? - powiedział ostro. Jego głos spoważniał w jednej chwili, a delikatna senność zniknęła. - Dlaczego?

- Pomyślałem, że będzie miło. Podobno będzie ładny dzień. Bez śniegu, bez chmur.

- Żaden dzień nie jest odpowiedni, by odwiedzić cmentarz - odpowiedział chłodno Louis, wbijając wzrok w plecy Harry'ego.

Ciężar jego spojrzenia sprawił, że Harry odwrócił się, wyłączając kuchenkę z głośnym kliknięciem. Owinął ramiona wokół brzucha, gdy odwrócił się, obserwując twarde rysy, które układały się teraz w twarz Louisa. Ta wersja Louisa była jego najmniej ulubioną: bardziej zbudowaną z ochronnych ścian niż z piękna, które warto chronić.

Przełknął gulę w gardle, biorąc oddech.

- Po prostu pomyślałem...

- Cóż, nie rób tego.

Petal [Tom 1] ❀ l.s. [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz