7 - Koszmary

395 31 1
                                    

Harry'ego obudził jego własny krzyk.

Zamilkł, gdy tylko powróciła mu świadomość i wygramolił się, by usiąść na łóżku, grubą kołdrą owijając swoje drżące ciało. Rozrywający ucho dźwięk jego własnego krzyku wciąż rozbrzmiewał w jego uszach jak piszący telefon, którego nikt nie chciał odebrać.

Mógł się tylko modlić, że nie obudził Louisa - był pewien, że starszy chłopak by go wykopał. Dopiero się poznali i dokonali malutkiego progresu w ich związku, a Harry już wszystko rujnował.

Głupie, pieprzone głosy. Głupi, pieprzony cmentarz.

Ciemność w sypialni przytłaczała go, nawet z mocnymi śladami księżyca osadzającymi się na podłodze. Harry zakopał się w bałaganie kołder i kocy, wtulając się jeszcze mocniej w ścianę. Wielkie okno na przeciwko prześladowało go, mgliste przypominając mu o cmentarzu znajdującym się jedynie kilka pięter niżej - daleko od najwyższego piętra, a jednak wciąż zbyt blisko.

Ku ogromnemu zaskoczeniu Harry'ego, Louis pojawił się w drzwiach zaledwie kilka chwil później, a jego niebieskie oczy lśniły troską. Mocno złapał za klamkę, rozglądając się po pokoju i upewniając się, że Harry nie zranił się fizycznie. Jego włosy były niesforne i potargane od snu, a jego głos niski i zachrypnięty, gdy zapytał:

- W porządku?

Harry tylko skinął głową w milczeniu, a jego serce się zacisnęło. Przyciągnął swoje długie nogi do piersi w bezowocnej próbie zakrycia swojego drżącego ciała. Louis nie wydawał się ani trochę przekonany.

- Chodź - powiedział, kiwając głową w stronę salonu -- i drzwi frontowych.

Harry zacisnął powieki, modląc się, żeby to był kolejny koszmar. Dopiero co odnalazł drogę do Louisa, a teraz, kilka godzin później, jego bratnia dusza miała wykopać go z mieszkania.

- Możemy obejrzeć kolejny odcinek 'Przyjaciół'. - Ton jego głosu był cichy i pocieszający. - Odciągnę twoje myśli od tych snów, żebyś mógł z powrotem zasnąć.

Jego oczy się otworzyły, a przez jego ciało jak tsunami przeleciały zaskoczenie i ulga. Louis posłał mu dziwne spojrzenie, unosząc jedną brew, gdy czekał na odpowiedź na swoją sugestię.

Wciąż drżąc nieco, Harry poruszył głową w cichej zgodzie. Grubą kołdrą szczelniej owinął swoje ramiona, zanim wyślizgnął się z łóżka i posłusznie ruszył za starszym chłopakiem do salonu.

Louis już siedział na kanapie, gdy Harry wkroczył do salonu, a jego kołdra sunęła za nim, tworząc zwiewną pelerynę. Natychmiast wyczuł niepewność Harry'ego, zachęcająco poklepał więc miejsce obok siebie.

Harry bez słowa przemierzył pomieszczenie i wspiął się na kanapę, nie przejmując się zostawieniem między nimi odpowiedniej ilości miejsca. Uczucie ich dotykających się ud było nieznajome, a między nimi przeskoczyła elektryczna iskra na ten zwykły dotyk.

- Naprawdę mi przykro - wyszeptał kędzierzawy chłopak, gdy Louis włączył telewizor. Jego słowa ledwie wybrzmiały, a Louis wyłapał je tylko dlatego, że siedzieli tak blisko obok siebie na kanapie.

-  Z jakiego powodu? - zastanowił się, wybierając odcinek, na którym skończyli wcześniej. Ustawił głośność dość nisko, mając nadzieję, że Harry będzie chciał porozmawiać, ale wystarczająco głośno, by zagłuszyć ciszę, która pokrywała nocą miasto.

Harry podsunął grubą kołdrę pod podbródek, owijając się nią tak, że było widać tylko jego głowę. 

-  Nie wiem. Przepraszam, że cię obudziłem. 

Petal [Tom 1] ❀ l.s. [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz