6 - Dom

401 34 2
                                    

Louis bezlitośnie kręcił się wokół Harry'ego, gdy po raz pierwszy dotarli do jego mieszkania, a Harry był zbyt zdumiony, by zaprotestować. Jego szeroko otwarte oczy lśniły, gdy po raz pierwszy wszedł do mieszkania Louisa; ledwie znał starszego chłopaka, ale w jakiś sposób potrafił sobie tu Louisa wyobrazić.

Niczego nie brakowało. Każdy mały szczegół pasował idealnie; tak, jak to sobie wyobraził.

- Harry - głos Louisa sprowadził go z powrotem do rzeczywistości i mrugnął, obejmując brzuch ramionami. Wciąż stał w drzwiach frontowych, ale Louisowi w jakiś sposób udało się przekonać go do ściągnięcia swojego płaszcza (cóż, technicznie był to płaszcz Louisa) i butów, a on nawet nie zauważył.

- Przepraszam. Ja tylko... - myślę o odczuwaniu tego mieszkania? -... jestem przytłoczony.

- To nic - zapewnił go Louis. Zarzucił płaszcz Harry'ego na oparcie krzesła w kuchni, zamiast mieszać go z innymi na wieszaku; technicznie był jego, ale chciał jasno pokazać Harry'emu, że nie chce go z powrotem. - Przyniosę ci czyste ubrania, dobrze? Jakieś preferencje?

Harry pokręcił głową, nie ufając, że jego głos się nie zachwieje. Zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie nie powinien mówić, że 'cokolwiek twojego będzie idealne', zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jego brak filtra sprowadził na nich cały ten bałagan.

Zanim się zorientował, Louis wrócił że stosem ubrań w ramionach. Poprowadził Harry'ego wzdłuż korytarza do łazienki, by się przebrał.

- Będę w salonie - powiedział starszy chłopak.

- Dobrze.

Obaj ściszali głosy, tłumili je, jakby cały czas opowiadali sobie sekrety. Każdy ruch wykonywali w zwolnionym tempie. Ich wspólny czas wydawał się kradziony, jakby nie byli niczym więcej niż pionkami jakiejś nieznanej siły, większej niż życie, ale całkowicie niewidzialnej.

Gdy został sam w łazience, Harry szybko zmienił ubrania, wzdychając radośnie, gdy zauważył, że Louis wybrał luźny sweter i grube dresy. Kilka razy niemal stracił równowagę, łapiąc brzeg szafki, by się wesprzeć. Zawsze był niezdarny, ale tym razem było inaczej.

Ledwie mógł myśleć trzeźwo, z więcej niż jednego powodu. 

W głowie głośno mu buczało, ale często tak się działo, gdy czuł się przytłoczony - jak gdyby jego umysł był zbyt zajęty, by efektywnie blokować głosy. Gdy skończył się ubierać, zamknął oczy, łapiąc za zlew tak mocno, że jego palce zrobiły się białe, idealnie łącząc się z bladą ceramiką. 

- Weź się w garść - wymamrotał pod nosem. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i niemal mógł dostrzec chmurę głosów latającą wokół jego głosy, jak jakiś rodzaj chorej, pokręconej aureoli. - Co jest z tobą nie tak? 

- Harry? - dobiegł zza zamkniętych drzwi głos Louisa, nawet bardziej stłumiony niż wcześniej. Starszy chłopak zastukał do drzwi, gdy mówił, a Harry podskoczył. - Wszystko dobrze? 

Harry szybko otworzył drzwi i po drugiej stronie dostrzegł wyglądającego na niespokojnego Louisa. Przybrał na twarz uśmiech. 

- Nic mi nie jest. Dziękuję za ubrania. 

- Oczywiście, oczywiście. Ja tylko... wszystko dobrze? - oczy Louisa błyszczały zmartwieniem. - Posłuchaj, nie chciałbym, jakby... Nie wiem, zmuszać cię do pobytu tutaj? Chciałem się tylko upewnić, że jesteś bezpieczny i jest ci ciepło, a wiem, że czasem potrafię być nieco wymagający i nieustępliwy, ale... 

- Lou - drżący głos Harry'ego w cudowny sposób zmienił się w gładki i kojący, jak gdyby mógł wyczuć, że Louis potrzebuje tej stabilności i zapewnienia. - Louis, to nic. Jesteś cudowny, ty... Nigdy nie spotkałem kogoś tak miłego, jak ty - powiedział szczerze. 

Petal [Tom 1] ❀ l.s. [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz