Gaheween - Rozdział XIV

248 9 0
                                    

Kolejny miesiąc wyglądał u kobiety tak samo  - budziła się po południu zachlana w trzy dupy, poszła coś zjeść, po czym to zwymiotowała. Później, jak jej się trafiło zabiła jakiegoś potwora i zaszywała się w domu głównie pijąc. Pewnego dnia tak zaszalała z ilością, że obudziła się dwie wsie dalej i wracała pieszo do mieszkania. Czasami przelizała się z przypadkowym typem, czego później żałowała. Co prawda nie krzywdziła nikogo innego prócz samej siebie, ale nie był to powód do dumy. Wyglądała jak wrak człowieka. Okropnie, obrzydliwie.

W końcu jednak zdobyła się na wyjście gdziekolwiek, byleby poza targ. Przegapiła galę u Triss, sugerując, że się źle czuje, choć wcale tak nie było. Rano, gdy całkiem opadała z sił, spojrzała na mizerną książkę leżącą na stole. W kuchni miała tyle butelek, że mogłaby z nich ułożyć piramidę. Zebrała jednak swoje ostatnie skrawki normalności, zbierając się na podróż do Eysenlaan. To był jedyny ruch, na jaki dziewczyna mogła się zdobyć, chociaż bardzo ważny. Martwiła się spotkaniem z siostrą, co jeśli tylko magia płata jej figle, bądź co gorsza dziewczyna tak się spiła, że już sama nie wiedziała co jest prawdziwe, a co nie? Może sobie to wszystko wymyśliła? Bała się już ufać nawet sobie, jednak spakowała swój sprzęt, następnie ruszyła na koniu. Podróż wcale nie trwała długo, bo zaledwie  dwie godziny. To zabawne, jak bardzo dziewczyna bała się pokonać taką odległość, by poznać prawdopodobnie swoją bliźniaczkę, gdy wówczas nie tak dawno pokonała kilkanaście godzin drogi z Kaer Morhen do Novigradu bez ugięcia. Odstawiła konia na miejsce, następnie zaczęła szukać kobiety po karczmach, pytając o jej nazwę. Nikt jednak nie widział dziewczyny. Samo szukanie zajęło jej trzy godziny, a gdy jej nie znalazła, straciła wszelką nadzieję. W pewnym momencie jakaś przypadkowa dziewczyna niechcący szturchnęła ją ramieniem. Nie zwróciła na to zbytniej uwagi, jednak po krótce przystanęła.  Obróciła się, a dziewczyna za nią, również to zrobiła. Patrzyły się na siebie z iskrami w oczach. Podbiegły do siebie, zamykając w uścisku. Powiedziały swoje imiona z przerażeniem, a także ekscytacją w oczach. 

— Jak to możliwe —  wydukała Mergiel. 

Blondynka odsunęła się, oglądając dziewczynę.

— Szukałam cię pół życia — Zadrżała. 

— Nie pamiętam Cię —  Brunetka wbiła wzrok w tło.  

—  Zaraz po porodzie zostałyśmy rozłączone — wytłumaczyła. —  Zostałaś z babką, a mnie wyrzucono. Nie byłam... Byłaś lepsza, Mergiel.

W oczach brunetki zaczęły pojawiać się łzy, lecz starła je ręką. Blondynka złapała ją pod ramię, prowadząc.

—  Mam tu chatę. Jeśli chciałabyś przenocować, to chętnie cię ugoszczę — oświadczyła.

—  Myślę, że mamy dużo do omówienia — odezwała się wiedźminka.

Laura pokiwała głową, otwierając drzwi chaty.  Zaparzyła obu ziółka, siadając na dwóch krzesłach.

— A te miecze to po co? —  zaśmiała się, wskazując na nie ruchem ręki.

—  Jestem wiedźminką, Laura. — Odwróciła wzrok.

Chociaż się tego nie wstydziła, to tym razem było inaczej. Bała się, że źle popatrzy na nią na starcie. Zdarzało się to nie raz.  Za często. Laura otworzyła buzię, lecz po chwili ją zamknęła. Obie miały do siebie podobne rysy twarzy, jednak nie były identyczne. Przez to, że Mergiel przefarbowała swoje włosy, wyglądały trochę inaczej. Dziewczyna złapała za rękę siostrę, dodając jej otuchy. 

—  Możesz opowiedzieć, co się u ciebie działo —  zawahała się brunetka.

— Nic ciekawego — stwierdziła. —  Skupiłam się na handlu i jakoś z niego żyję. 

Pierwsza Wiedźminka | The WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz