Przemoczona kobieta weszła do chaty z impetem i ciągnącym się z tyłu płaszczem, który wyglądał jak szmata zmieszana z błotem. Huragan to coś, co nie było częstym zjawiskiem na tym świecie. Ówcześnie mówiono, że prędzej spadnie deszcz kwiatów, niżeby kontrolę miałby przejąć nieokiełznany wiatr pełen rozboju. Kpina - myślała. Kto by pomyślał, że letni słoneczny wieczór zamieni się w taki pogrom, iż kobieta będzie mogła ledwo stanąć o własnych nogach i dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Właśnie. Novigrad... Chociaż bardzo nie lubiła tego miejsca, to podczas swojej wędrówki między terytoriami musiała się w nim zatrzymać w celu tymczasowego spoczynku w dalszej drodze. Właśnie wtedy huragan zaczął miotać, a Mergiel nie miała innego wyjścia, niż w nim pozostać. Dalsza wędrówka była na tyle niebezpieczna, iż nie mogła sobie pozwolić na dalsze szwędanie w poszukiwaniu czarodzieja. Kobieta, dość smukła ale niezaprzeczalnie śmiała, dobrze wiedziała co i jak ma zrobić. Nie pozwalała nikomu wchodzić sobie w drogę, obierając własne ścieżki. Tak została wychowana, a swoje wartości trzymała głęboko w sercu.
Wszystkie oczy spoczęły na wizerunku dziewczyny, która wzbudzała niemały szok. Wyglądała paskudnie, co jednak nie obiegało od jej charakteru. Niedaleko pada jabłko od jabłoni powiadają. Był z niej niezły huncwot, jak to określili ją dziadkowie. Dziewczyna nie dała sobie wiele do myślenia, po czym rzuciła bagaż na ziemię i usiadła na drewnianym taborecie przy wolnym stole. Mimo paskudnej pogody, lud nie nudził się, hucząco bawiąc się w karczmie. Słychać było chichoty, dźwięk odbijającego szkła i rozmów, co tylko irytowało białogłową, bo któżby w taki dzień miał nastrój do karnawałów. Zdjęła z siebie jedwabną narzutę, odkładając ją na bok. Rozglądnęła się wokoło, patrząc na twarze ludzi. Hołota niewiele różniła się od jej rodzinnego domu, który był zdecydowanie daleko stąd. Smród, brud i pot, to coś czego tu nie brakowało. Nie wiedziała dokładnie czy znajduje się w dobrym miejscu. Nie mowa tu o karczmie, ale o miejscowości. Nie mogła określić gdzie dalej ma iść, aniżeli czy dobrze trafiła. Jej mapa stanowiła jedną ciapę, która nadawała się do wyrzucenia, a ludność przez jej inną mowę nie byli skorni do udzielenia pomocy nietutejszej.
Otyła kobieta powędrowała w jej stronę odchodząc od wyświnionego szynkwasu w celu wymuszenia dodatkowej sumy pieniędzy. Tutejsi lubili to robić. Lubili domagać się pieniędzy nawet, kiedy nie było im to dane.
— Złotko, albo coś kupujesz, albo bierzesz swój bagaż i smyrgasz z chaty — rzuciła pieklącym głosem.
— Piwo — odparła niechętnie, czując niezłomną niechęć do kobiety.
Choć z natury wypadałoby jej się kłócić, nie miała ochoty na zatarg z właścicielką w takiej sytuacji. Spojrzała w stronę okna, gdzie latało siano, grabie i inne gospodarcze rzeczy, których nawet nie znała nazwy. Wzięła głęboki wdech, po czym przeczesała blond włosy okraszone kurzem. Właścicielka twardą ręką postawiła przed nią kufel, a Mergiel rzuciła na stół kilka koron Novigradzkich. Gdy zaczerpnęła łyka napoju, w sali zapadła cisza, a pośrodku parkietu, który był jedynie zbitymi dechami stanął chłop z lutnią w ręku. Tego jej brakowało, słuchania niegodziwych jej uszom pieśni. Prychnęła stanowczo, wnet mężczyzna wypowiedział kilka słów.
— Panie i Panowie, niech huragan nie ujarzmia nas i pokażmy na co stać Novigrad! Pora na córkę sprzedawcy ryb!
Mergiel nie ukryła gniewu i teatralnie wywróciła oczami, starając się odwrócić uwagę od pieśni. Nadaremno okazały się jej trudy. Brunet zaczął pieśń, a dziewczyna starała się ją znieść. Może nie była taka okropna, ale harce i zabawa nie były jej w głowie. Tłum zaczął żwawo klaskać i śpiewać razem z nim, aczkolwiek była jedyną, która nie znała pieśni i nie była zainteresowana braniem udziału w występie. Bard po ukończonym występie był zaangażowany w swoją rolę, więc nie umknęło jego uwadze niezadowolenie jednej istoty, jaką była kobieta. Choć większość machnęłaby na to ręką - on nie mógł. Opinia była dla niego ważna. To była jedna z jego wad - chęć poznania wszystkiego za wszelką, często sporą cenę. Podszedł do niej pewnym krokiem, marszcząc czoło. Starała się udawać, że go nie widzi, tym bardziej podpadając swoim niebywałym zachowaniem.
CZYTASZ
Pierwsza Wiedźminka | The Witcher
FanfictionWiedźmini przybyli na kontynent nie dziś. Wiedźminki dotąd nigdy nie spotkano. Pogrążone w mroku miejsce - Kaer Morhen, stara zapuszczona warownia odżywa na nowo. Kto by pomyślał, że los miał zwiastować nową wiedźminkę, wywracając nagle czas i lu...