Jaskier, to ty? - Rozdział XXXII

232 11 1
                                    


Kiedy życie Mergiel zaczyna być spokojne, od razu wie, że coś zacznie się dziać. Nie ma momentu, gdy jej życie nie mogło być skomplikowane. Rano, kiedy drzwi głównej sali się otworzyły, a w nich stanął Geralt oraz Jaskier, jednak się zdziwiła. Zrozumiała, że niczego nie można być pewnym. Wielki wiedźmin, a koło niego... Koło niego wkurzający, śmieszy bard, z którym miała do czynienia? 

— Jaskier? — zapytała retorycznie.

— We własnej osobie — Założył ręce na biodrach.

Geralt popatrzył się na dwójkę zmieszanie. Mergiel uśmiechnęła się pomimo wszystko, przytulając się z bardem. Minął dość długi czas, nim się ostatni raz widzieli. Chociaż ich ostateczny kontakt drobnie się pokomplikował, to nie znaczy, że mieli do siebie negatywne stosunki. Ba, wiedźminka doceniała wszystkie rzeczy, jakie dla niej zrobił.

— Co tutaj robicie? — zmieszała się po chwili.

— Mieliśmy po drodze, a zanim coś załatwimy potrzebujemy trochę odpoczynku — wyznał Geralt, odkładając torbę na ziemię. 

Skinęła głową, odchodząc na bok. Patrzyła się chwilę na obu mężczyzn, aczkolwiek chwilę później do pomieszczenia weszła reszta wiedźminów.

— O cholera, ten irytujący skurwibąk musiał tu przyjść? — westchnął Lambert, wypuszczając głośno powietrze z ust. 

— Uważaj na słowo ty nikczemny... — zaczął Jaskier, jednak gdy tylko Lambert do niego podszedł to odwrócił wzrok w drugą stronę, podtupując nogą.

Brunetka zaśmiała się, a bard zaczął iść w jej stronę. Oprócz Geralta, była drugą osobą, z którą się potrafił dogadać. Nadzwyczaj dziwne. Zaczęli pogrążać się w rozmowie, dyskutując na starsze tematy. Starsze, mając na myśli z okresu mieszkania u niego. Zasiadli w laboratorium, wiedząc, że jest tu spokojniej. Bard oparł się o krzesło, opowiadając jakąś śmieszną historię. Mergiel śmiała się w niebogłosy, głównie z powodu jego głupoty. Nagle Eskel ze zmarszczonym czołem wszedł do pomieszczenia. Wskazał na ich dwójkę palcem.

— Czy coś mnie ominęło?

— Nie. Gadałam z Jaskrem o jednej z historii — zaśmiała się, machając ręką na znak. 

— To wy się znacie? — dopytał Eskel.

— Mieszkaliśmy ze sobą kiedyś, co było dziwne aczkolwiek ciekawe — odpowiedział bard.

Eskel pokiwał głową, zastanawiając się nad czymś. Wyszedł z pomieszczenia zamyślony. Mergiel popatrzyła na chwilę na drzwi, próbując wstać. Jaskier złapał ją za rękę.

— Mergiel, to co było to było. Z tego co widzę was łączy coś więcej. Nie nas. Nie ma się o co martwić. Nie mam w planach odbić temu całkiem dobrze zbudowanemu, chociaż z zaniedbanymi włosami oraz brzydkim uśmiechem wiedźminowi dziewczyny — zaśmiał się.

Brunetka skinęła głową, wracając na miejsce. Później z nim o tym porozmawia, póki co chciała dokończyć rozmowę z muzykiem. Tak też zrobili. Jaskier bardzo ją lubił, chociaż w sobie dalej miał skryte uczucia, to nie miał ochoty się w takiej sytuacji z nich wylewać. Chciał to zostawić za sobą. Poza tym konkurencja z Eskelem wcale nie wyszłaby mu na dobre, wiedząc do kogo z nich dziewczyna ma większe więzi. Po pół godzinie Jaskier poszedł w stronę Geralta, a dziewczyna za to zaczęła szukać Eskela, który siedział w zbrojowni. Usiadła na krześle obok niego, próbując się wytłumaczyć, chociaż tak naprawdę nie miała z czego.

— Nie wiedziałam, że potrafisz być zazdrosny — Na jego czole pojawiła się zmarszczka, gdy to powiedziała. 

Brunet spojrzał na nią.

— Nie jestem. Mam być zazdrosny o zwykłego barda? Przestań.

Uniosła brwi, wsysając powietrze.

— Mam namyśli to, że go lubię, ale jako starego przyjaciela. — Położyła mu dłoń na kolanie.

— Po prostu to zostawmy — odpowiedział krótko. 

Mergiel skinęła głową, odchodząc. Czuła się dziwnie po tej konwersacji. Była zła, a jak wiadomo jedną z rzeczy na wyładowanie się jest trening. Aż ponadto postanowiła poprosić Lamberta, czy z nią nie powalczy. Dla wiedźmina to była czysta przyjemność powalenia kogoś na ziemię, gdyż ani razu nie wątpił w swoje umiejętności. Tym razem nie była to szermierka ani miecze, ale walka wręcz. Taka była najlepsza w tej sytuacji, ponieważ najzwyczajniej możesz trafić przeciwnika. Stanęli na środku placu, zaczynając bój. Walczyli do obalenia drugiej co nie było łatwe, ponieważ oboje byli szczególnie zatarci. Szło im całkiem sprawnie, jednak jak można było się spodziewać Lambert wygrał, co nie zmienia faktu, że mogła odreagować. Podziękowała mężczyźnie, następnie obolała podniosła się z ziemi. Krążyła chwilę po placu treningowym, gdy przyszedł do niej ponownie bard. Mergiel spojrzała na niego, śmiejąc się pod nosem. Zaproponowała mu krótki trening, na co bard niechętnie się zgodził, mówiąc, że jego buzia nie może ulec żadnemu zarysowaniu. Wiedźminka pokazała mu tylko podstawowe ruchy, chociaż ciężkie było mu je załapać.

— Nie przeszkadza ci to? — zapytał Coën do Eskela na wyjściu na dwór.

— A ma mi przeszkadzać? Nie sądzę, żeby to było dla mnie jakieś zagrożenie — odpowiedział, zakładając ręce na klatce.

Wiedźminka dalej kontynuowała trening z bardem, dopóki nie podcięła mu nogi, a on upadł na ziemię. Mergiel wcale go nie podrywała, jednak był z nich najmłodszy i był prostym człowiekiem, więc się z nim utożsamiała. Dwójka zaczęła wracać razem do środka, mijając Eskela i Coëna. Weszli do środka, a Mergiel zaczęła pokazywać mu również grę w gwinta. Jaskier był w tym fatalny - nie ma co ukrywać. W pewnym momencie jednak pojawił się przed nimi Geralt rzucając w niego purpurowym płaszczem.

— Zbieraj się Jaskier, musimy iść — powiedział, ujmując ich wzrokiem.

Bard wywrócił oczami, komentując jak to bardzo Geralt umie psuć zabawę. Mergiel, chociaż chciała spędzić z nim jeszcze trochę czasu to pożegnała się z nim należnie. Eskel chyba był najbardziej zadowolony z jego wyjścia. Chociaż Eskel zazwyczaj wolny był od konfliktów, tak swojego przekonania do niego móc zmienić nie mógł. Mergiel natychmiast poszła do chłopaka, biorąc głęboki wdech.

— Zadowolony teraz? — oparła się o ścianę.

— Jak nigdy — odpowiedział Eskel, patrząc na nią.

Podeszła dosyć blisko niego, wbijając mu palec w klatkę.

— Czyli jednak byłeś zazdrosny — utwierdziła go, idąc do Vesemira.

Chciała mu powiedzieć, że w następnym tygodniu urwie się na dzień, aby odwiedzić grób Laury. Minęło dużo czasu, kiedy ostatnio u niej była i czuje pewną powinność. Gdyby tylko mogła, robiłaby to częściej, ale nie miała takiej możliwości przez zbyt odległą drogę. Zresztą, chciała też trochę się oderwać i spędzić trochę czasu samej. Przez życiowe nastawienie dziewczyny oraz osobowość chwila czasu na przemyślenia musiała co jakiś czas nastać, aby na nowo poukładała sobie wszystko w głowie. Taka właśnie była Mergiel. Zamyślona.



Notatka

Rzadko kiedy umieszczam w swoich pracach notatkę, jednak tutaj jest ona według mnie potrzebna. To nie koniec tej opowieści - absolutnie. Chcę napisać, że jeszcze kilka dni temu właśnie w 31 rozdziale miał nastać koniec opowieści. Tak się wciągnęłam w pisanie tego, tworzenie przecudownej postaci Mergiel, z której jestem dumna. Napisanie tych trzydziestu jeden rozdziałów zajęło mi zaledwie dziesięć dni, chociaż publikacja nastała odrobinę później. Jestem gotowa pisać ją dalej, chociaż nie ma dużego odzewu. Mam z tego ogromną radość.





Pierwsza Wiedźminka | The WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz