Miłość to potęga - Rozdział XXXIX

235 8 0
                                    


Podróż na koniu zajęła jej o wiele więcej niż przewidywała, a gdy dotarła na miejsce, ledwo stała na nogach. Zeszła ociężale, kierując się do głównej bramy, przez która przeszła. Stanęła przed drzwiami do twierdzy, pchając je do przodu. Z powodu obecnie zastałej zimy, jej ciało było całe oziębłe. Wzrok wszystkich zabranych spoczął na niej. Każdy był na tyle zdziwiony, że nie mógł z siebie wyrzucić żadnego słowa. Zamiast tego, pierwszą osobą, jaka do niej podeszła była Ciri. Uściskała ją mocno, co Mergiel też uczyniła, ale pierwsze co zrobiła, to poprosiła o pomoc.

—Ach, czyli teraz potrzebujesz pomocy? — zakpił Lambert.

— Jak nie chcesz kolejnego medalionu na drzewie, to lepiej się zamknij i słuchaj — odpowiedziała, idąc do Yennefer.

Brunetka odeszła z czarnowłosą na bok.

— Powiedz, że znasz jakiekolwiek zaklęcie na ukrycie energii. Cokolwiek —  rzekła, ledwo łapiąc powietrze. 

— Z ciężkim sercem, ale nie ma. Gdyby takie coś istniało wszyscy mielibyśmy mniej kłopotów — wyznała.

— Zajebiście — odparła, odgarniając włosy z twarzy. — Minie co najmniej kilka dni aż mnie znajdą. Nie ma tragedii.

— Czy ktoś wytłumaczy mi co tu się dzieje? — Do sali wszedł Vesemir z Eskelem, a gdy tylko zobaczyli dziewczynę obaj pobledli.

Mergiel usiadła na drewnianej ławce, tłumacząc całą sytuację. Widać było zdezorientowanie w ich oczach. Ból w oczach Eskela. Przyjaźń w oczach Ciri. Tyle zmieszanych uczuć chyba nigdy nie czuła.

— Wiem, że spieprzyłam. Mogłam to zrobić to inaczej, ale czasu nie cofnę. Myślałam, że w ten sposób pomogę nam, ale wyszło całkiem inaczej. Przyznaję się do winy i po prostu przepraszam — wyznała, a po jej policzku spłynęła łza.

— Chodź odpocząć. — Ciri wzięła ją pod rękę, prowadząc do dawnego pokoju.

Usiadła z nią na krańcu łóżka. Zawsze starała się pokazać jej jaka jest silna i jak dobrze sobie radzi, ale tym razem nie wytrzymała. Wiedziała, ze zepsuła wszystko. Wiedziała, że są na nią źli i oddałby duszę, aby wszystko pomiędzy nimi wróciło do normy. Dziewczyna podała jej koc, którym przykryła jej ramiona i siedziały tak dłuższa chwilę. Mergiel zastanawiała się, jakim cudem ona widzi w niej dobro. Czemu nadal z nią siedzi.

— Zostawię cię na chwilę, spróbuj się przespać.

Mergiel wiedziała jednak dobrze, że nie zaśnie. Buzowało w niej zbyt wiele emocji. Widziała jak nastaje noc i mając nadzieję, że wszyscy poszli spać, wyszła z komnaty. Zaczęła iść do kominka, ponieważ jej ciało drżało od zimna. Zamiast tego, wreszcie przypadkowo stanęła twarzą w twarz z Eskelem od ponad roku czasu. To niebywałe jak dziwne oboje się czuli stojąc obok siebie.
Mergiel była gotowa zawrócić do pokoju, ale zatrzymał ją przed tym.

— Powinniśmy porozmawiać.

Przymknęła na chwilę oczy, po czym wróciła i usiadła na ławce. Przykryła się kocem, próbując dobrać odpowiednie słowa.

— Przepraszam — rzekła, ponieważ było to najbardziej akuratne i szczere.

— Ja też — odpowiedział.

Siedzieli tak chwilę w ciszy.

— Czemu nie śpisz? — dopytała, podchodząc bliżej kominka. 

— Chyba po twoim przyjeździe nie jestem w stanie.

Skinęła głową. Nie ma się co dziwić. Było to dość nagłe i niespodziewane.

— Co się tak dokładnie stało?

— Niedamir mnie wrobił. Zabiłam połowę jego strażników w zamku, więc tylko czekam aż naśle na mnie swoje wojsko — prychnęła pod nosem. 

— Nie lubię polityki, ale widać, że północ oficjalnie pogodziła się z Nilfgaardem.

—Podpisaliśmy traktat. Tak, mogę się nacieszyć tym głupim tytułem królowej przez pozostałe dwie godziny.

Eskel zaśmiał się pod nosem, Mergiel zrobiła to samo. Odruchowo położyła głowę na jego ramieniu, starając się przywołać w myślach stare czasy. Rozmawiali jeszcze krótko, dopóki  nie zasnęła na ramieniu towarzysza. Eskel zauważył to dopiero po pięciu minutach, ponieważ myślał, że dziewczyna po prostu się nie odzywa. Mimo całego minionego roku, mężczyzna owinął ją ciaśniej kocem, następnie zaniósł do klitki. Dziewczyna obudziła się dopiero, kiedy kładł ją na łóżku.

— Przepraszam. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

— Nic się nie stało —odparł niewzruszony. 

Brunetka uśmiechnęła się, po czym Eskel zniknął za drzwiami.

Z samego rana tuż po przebudzeniu doznała ogromnego bólu głowy. Absolutnie się nie wyspała i chciałaby jeszcze pospać, ale jej ciało już na to nie pozwalało. Wstała więc, przebierając się w ciuchy, które zostały w pomieszczeniu, następnie zeszła na dół. Usiadła przy jednej z ław, dołączając się do śniadania. Poczuła chwilę ulgi, bo tego jej najbardziej brakowało. Rodziny. To właśnie tak mogła nazwać tych ludzi. To miejsce było dla niej wszystkim.

Po zjedzonym posiłku, Ciri namówiła kobietę na trening. Mergiel zresztą była ciekawa jej umiejętności po takim czasie. Poszły więc na środek zbrojowni, ponieważ na dworze padał śnieg. Obie chwyciły miecze, następnie rozpoczęły pojedynek. Oczywiście, Mergiel była od niej o wiele lepsza, jednak umiejętności dziewczyny znacząco się poprawiły. Miecz Ciri opadł na podłogę.

— Pamiętasz co było za przegrany pojedynek? — zaśmiała się pod nosem wiedźminka.

— Piętnaście pompek. — Wywróciła oczami, kładąc się na ziemi.

Chwilę później wróciła do głównej sali, próbując porozumieć się z Lambertem, który nadal chował do niej urazę. Wiedziała, że nie wybaczy jej całkowicie, ale chciała, żeby chociaż trochę przestał być na nią zły.  Ciri oraz Yennefer stanęły na środku, żeby się pożegnać, bo miały dalsze sprawy do załatwienia. Mergiel przytuliła blondynkę mocno, życząc jej powodzenia.

— Jesteś wspaniała, zapamiętaj to — powtórzyła, następnie patrzyła jak odchodzą w portalu.

Następną połowę dnia Mergiel odpoczywała po podróży, jednak dobrze wiedziała, że to jeszcze nie koniec na pełne wypoczęcie. Musiała się jeszcze zmierzyć z armią Niedamira i nie miała pojęcia, jak ma to rozegrać. Dlatego, gdy tylko nabrała sił, wróciła do trenowania i wyrabiania mikstur, które mogłyby się przydać. To była dla niej ostatnia prosta, potem miała w zamiarze wieść spokojne życie bez żadnych sporów. Bez nieporozumień, a przede wszystkim bez samotności. Dlatego też wieczorem przekonała się do pełnej rozmowy z Eskelem. Wiedziała, że nie ma nikogo innego, kogo mogłaby darzyć tak silnym uczuciem jak jego. Czuła przy nim spokój. Ich więź była wprost silna i niespotykana.

Uchyliła więc drzwi od pokoju, kiedy mężczyzna ściągał koszulkę do spania. Eskel nie miał nic do tego, ponieważ, jak wiadomo widzieli siebie w różnych okolicznościach. Stanęła więc przed nim, składając przepełniony troską pocałunek. Przytuliła się do niego, a on przez chwilę stał w bezruchu, aż położył ręce na jej plecach.

— Eskel, nie wiem co mogę zrobić, żebyś mi wybaczył — oświadczyła.

—  Wybaczyłem ci już dawno. Po prostu zostawmy to za sobą — rzekł, przygarniając ją do siebie. 

Oboje położyli się na łóżku. Wtuleni w siebie, zasnęli. 

Nie można było sobie wyobrazić nic piękniejszego, nic bardziej wartościowego niż relacja tej dwójki wiedźminów. Miłość to jednak potęga wszystkiego.

Pierwsza Wiedźminka | The WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz