Przez dziewictwo znaki nie działają - Rozdział XXVIII

283 11 2
                                    


Następnego dnia brunetka przebudziła się, kiedy Eskel wychodził z łózka. Ziewnęła, przeciągając się. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak dobrze jej się spało. Miała wrażenie, że w końcu jest bezpieczna, a wszystko idzie w dobrym kierunku.  I tak właśnie było. Nie mogła ukrywać swojego szczęścia, bo wreszcie nie brakowało jej prawie niczego. Mężczyzna założył na siebie ubrania, a Mergiel zaczęła robić to samo. Uczucia uczuciami, jednak jak żadne z nich nie ruszy się z łóżka, to ktoś zacznie węszyć.  Eskel wyszedł z pokoju pierwszy, a kilka minut później zrobiła to Mergiel.  Poszła do pokoju rozczesać swoje rozczochrane włosy, następnie tak jak reszta, zeszła na dół budynku. Usiadła przy jednym ze stołów, gdzie siedzieli wiedźmini, następnie przysłuchała się rozmowie, nakładając na talerz śniadanie. 

—  Słyszałem w nocy odgłosy z pokoju Eskela —  rzekł Coën. —  Myślałem, że go udupie. Nie mogłem później zasnąć.

—  Coën przestań zazdrościć koledze —  odezwał się Geralt. —  Wszyscy wiemy, że nie poruchasz zazdrosny deklu. 

Zgraja wiedźminów wybuchnęła śmiechem, kontynuując rozmowę. 

—  Jak idzie nauka treningów Ciri? —  zwróciła się do Geralta.

— Walka dobrze, jednak ma problem ze znakami. Jak to określiła, nie umie ich rzucać przez to, że jest dziewicą —  Uśmiechnął się pod nosem.

Brunetka o mało nie zadławiła się posiłkiem. Przełknęła jednak pokarm. Nastolatka miała wyobraźnię to trzeba było jej przyznać. Dokończyła swój posiłek, następnie zaczęła szukać Ciri. Dzisiaj wszyscy mieli dzień wolny, więc Mergiel pomyślała, że zabierze ją na spacer.  Dziewczynka zgodziła się. Nie mogła siedzieć ciągle w warowni, na jej miejscu by oszalała. Obie spacerowały spokojnie  polną dróżką. 

 —  Geralt mi powiedział, że nie możesz rzucić znaków — powiedziała Mergiel.

— Tak, a to wszystko przez to, że jestem dziewicą —  odpowiedziała  przekonana o swojej racji.

Wiedźminka ponownie się zaśmiała, przystając.

—  Moja droga —  zaczęła. — To nie jest wina twojego bycia dziewicą.  Myślę, że jeszcze nauczysz się je rzucać w odpowiednim czasie. Czasami, gdy za dużo myślimy o innych rzeczach, po prostu nam nie wychodzi. 

 Blondynka przyjęła do wiadomości stwierdzenie kobiety, lecz sztywno dalej trzymała się swojego zdania.  Po krótkiej przechadzce wróciły do zamku. Zastała Eskela, czeszącego grzywę konia. Przystanęła przy bramce, wpatrując się. Po tym jak kopnął ją koń ani razu na niego nie wsiadła, a nawet nie dotknęła. Brunet dostrzegł jej obecność, zachęcając ruchem ręki do wejścia do stajni. Mergiel pomachała  głową, odsuwając się.

—  Absolutnie, wykluczam możliwość dotknięcia tego konia — Wskazała na zwierzę, które nawet na nią nie patrzyło.

Eskel zaśmiał się. Otworzył furtkę, ciągnąc ją za rękę. Mergiel stawiała opór przy wejściu, lecz kiedy się koło niego znalazła, stanęła jak wryta. Brunet złapał dziewczynę za  dłoń, kładąc ją na pysku konia.  Koń jednak odsunął się, a dziewczyna z otwartą buzią spojrzała na wiedźmina.

—  Mówiłam, że mnie nie lubi! 

Eskel zaśmiał się pod nosem. Co prawda, szczęścia do zwierząt to ona nie miała. Wrócił do czesania konia, za to ona patrzyła się na Lamberta, który szkolił nastolatkę.  Rudowłosy wziął ją na tor przeszkód, a kobieta zaczęła się obawiać, że dziewczynce stanie się krzywda. Co prawda bez obrażeń się niczego nie nauczy, ale lubiła się nią opiekować.  Chciała zaprotestować, wyrażając swoją opinię rudowłosemu, lecz Eskel chwycił ją za ramię. Musiała dać jej ćwiczyć bez taryfy ulgowej. Westchnęła więc, opierając się o ramę. Wpatrywała się  w dziewczynkę, śledząc jej ruchy. Dawała sobie na początku radę. Parła mocno do przodu, co mile zaskoczyło wszystkich.  Po pewnym czasie Mergiel wróciła do środka, napotykając Triss. Znajoma ponownie spojrzała na nią spod byka.

—  Okej, o co ci chodzi? — rozłożyła ręce mając dość tej nieznośnej atmosfery.

—  Mergiel, wiem, że jesteś z Eskelem —  powiedziała. —  Nie będę ukrywać, że myślałam, że uda mi się do niego wrócić, a później pojawiłaś się ty. Wszystko skomplikowałaś.

Życzliwość czarodziejki się skończyła na tym etapie. Wiedźminka spojrzała dziewczynie więc prosto w oczy.

—  Pierdol się, Triss — powiedziała stanowczo.

Odwróciła się, następnie zaczęła iść  w stronę Laboratorium. Usiadła w kącie, próbując odizolować się od otaczającego ją świata. Musiała na chwilę zastanowić się nad bieżącymi zdarzeniami, co robiła całkiem często. Kiedy jednak do pomieszczenia ktoś wszedł, zakłócając jej spokój miała ochotę rzucić w niego książką. Zero prywatności. Gdy ujrzała przed sobą obolałą dziewczynkę, odstawiła ją w kąt. Lambert musiał rzeczywiście dać jej w kość na treningu. Mergiel podeszła do niej, natychmiast tamując krwawienie mniejszych ran. Posmarowała je także maścią, którą zrobiła, gdy sama walczyła z Lambertem. Po wszystkim zaparzyła dziewczynce ziółka, jak to miała w zwyczaju. Usiadła z nią w głównej sali, rozmawiając o totalnych pierdółkach. Wiedziała, że może się tu czuć samotna. Mogła jedynie pogadać szczerze z Geraltem oraz Mergiel, co mogło być dla niej ciężkie. 

Kiedy nastał wieczór, Geralt zasiadł obok Mergiel, przeganiając dziecko do pokoju.

— Dziękuję, że poświęcasz jej tyle uwagi. Bardzo cię polubiła — wyznał swoim chropowatym głosem.

—  Przyjemność po mojej stronie —  Uśmiechnęła się. — Jest fantastyczna. 

Geralt, chociaż tego nie pokazał, ucieszył się z tej wiadomości. Jego również lubiła dziewczyna. Może nie był zbyt rozmowny, ale zawsze odpowiadał jej z kulturą, co doceniała.  W sali zebrała się zgraja wiedźminów, która ponownie jak kiedyś zaczęła biesiadę. Lambert wyciągnął swoją słynną gitarę, a w pokoju rozległ się hałas.  Po chwili Coën wyciągnął na stół butelkę wódki, nalewając każdemu po kieliszku. Mergiel również się zgodziła, chociaż tym razem umiała się opanować z ilością. Dlatego też wypiła tylko jeden. Wśród nich zaczęła się gorzka libacja. Coën wraz z Serritem, w pewnym momencie, gdy alkohol uderzył im do głowy, zaczęli się wzajemnie popychać po tym jak Serrit przegrał grę.  Popchnął Coëna, który odwdzięczył się tym samym. Serrit, lekko wstawiony zamachnął się, lecz pod wpływem przechylił się, uderzając Mergiel. Mężczyzna rozwalił jej wargę, z której zaczęła sączyć się krew. Eskel wstał z ławki, popychając znowu wiedźmina. Tak rozpoczęła się niewielka bójka, którą rozdzielił Vesemir. Libacja zaczęła się tak szybko, jak skończyła. Eskel złapał dziewczynę za ramię. 

—  To już wiadomo kogo posuwa Eskel w wolnym czasie —  zaśmiał się wiedźmin, którego imienia nie kojarzyła. 

Eskel odwrócił się za siebie, lecz pierwsza na przód wyszła brunetka.

—  Zazdrosny? —  zapytała, kopiąc mężczyznę w jaja.

Wiedźmini zaśmiali się, klaszcząc w ręce. Brunetka poszła przed siebie, a wraz z nią on. Poszła do łazienki, z której zaczęła ścierać zaschniętą ciecz.  Eskel zdecydowanie był na nich wkurzony. Mergiel nie miała nikomu nic za złe, jedynie ostatnie słowa mogli sobie darować. Dwójka wiedźminów weszła do jej pokoju.

—  Mogłem mu przywalić. Tak, że jaja podskoczyłyby mu do przełyku. 

— Nie psuj sobie nerwów. 

Zaczęła układać na łóżku poduszki oraz koc. Jedyne o czym teraz marzyła, to o położeniu się. Eskel ściągnął koszulkę, następnie położyli się na łóżku.  Zaczęli rozmawiać o czymś innym niż tylko kłótnia.  Jak zawsze - przyciągnął ją do siebie, głaszcząc po plecach. Na noc zawsze rozpuszczał całkiem włosy, co dziewczynie bardzo się podobało. Pocałowała go w usta, kładąc głowę na jego klatce. 

Pierwsza Wiedźminka | The WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz