W białej szacie owinięta - Rozdział XV

240 8 0
                                    


Przez dwa tygodnie wiedźminka spędzała swój czas tylko i wyłącznie z siostrą.  Gotowały, chodziły na różne uroczystości, a Laura pokazywała jej urok tego miejsca. Po dwóch tygodniach Laurze zabrakło wielu składników, więc poprosiła siostrę o pojechanie do miejscowości obok - Raddle, aby odebrała od pewnej zielarki zestaw ziół na chory kręgosłup Laury. W poprzednim tygodniu niestety wywróciła się o kamyk przed domem i od tego czasu doskwierał jej ogromny ból w plecach.  

Wiedźminka zeszła z konia, szukając chatki  zielarki. Była bardzo ceniona w tamtej okolicy, więc  liczyła, że jej mieszanki pomogą siostrze. Weszła na posesję po dróżce z kamyków, po czym uchyliła delikatnie drzwi.  Starsza kobieta podniosła wzrok, zachęcając do wejścia.

—  Potrzebuję ziół na ból  pleców siostry.  — wyznała, siadając na krześle.

Zielarka odwróciła się, wychodząc na zaplecze. Wzięła z niego kilka dzikich roślin, po czym ustawiła je na blacie. Wzięła moździerz, rozdrabniając je na drobne kawałki, po czym wsypała do drobnego woreczka. Wysunęła go w stronę kobiety. 

—  Pić raz dziennie napar z łyżeczki —  odpowiedziała.

Mergiel postawiła przed kobietą kilka monet, zgarniając woreczek.  Schowała go do kieszeni, opuszczając chatę. Nigdy nie było zbytnio przekonana do zielarek, lecz ufała intuicji siostry. Skoro tak chciała, to nie mogła próbować zmienić jej zdania.  Odwiązała konia od słupka, po czym wsiadła na niego i ruszyła wolno przez las. Widoki tutaj były dorodne, bardzo wsiowe, co bardzo podobało się dziewczynie. Czuła przez to wolność, a nie smród  jak w Wyzimie, Oxenfurcie czy Novigradzie.  

Zsiadła z konia, przypinając go do ogrodzenia. Zostawiła mu siano oraz wodę, po czym powędrowała do siostry.  Woreczek  pozostawiła na stole. Kwiatek w wazonie obok już czerniał. Jeszcze trochę i trzeba będzie go wyrzucić - pomyślała.  Laura podniosła się z kanapy, a siostra zaparzyła jej napar. 

— Pij go raz dziennie  — Podała kubek blondynce. 

Laura upiła łyk, opierając się o kanapę. 

—  Chciałabym za godzinę wyjść —  powiedziała brunetka. — Poradzisz sobie?

Skinęła głową. Wiedźminka poszła się wykąpać oraz ubrać.  Po tak długim czasie bez alkoholu, musiała pójść do pewnej z karczm, aby wypić chociaż odrobinkę.  Ubrała się w dość proste ciuchy, rozczesała włosy i lekko się pomalowała. Na koniec użyła także swojej nowej perfumy, którą zdobyła podczas festynu. Żal jej było siostry, jednak nie mogła jej zmusić do wyjścia. Wiedziała, że się źle czuje, a stawianie jej w takiej sytuacji byłoby wprost samolubne. Zresztą, Mergiel wolała zatopić swe usta w kuflu sama, niż wiodąc z kimś rozmowę. Pożegnała się z siostrą, mówiąc, że zobaczą się wieczorem, po czym opuściła dom. Poszła do jednej z lepszych karczm w Eysenlaan. Po pierwsze - nie śmierdziało w niej gównem. Po drugie - przez trochę wyższe ceny nie było tu wsiowej hołoty, która dorzucałaby oliwy do ognia. Po trzecie - nikt jej tam nie komentował.  Usiadła na samym tyle, zamawiając trunek.  Wpatrywała się w ludzi, którzy pochłonięci byli rozmowami. Mergiel mogła wreszcie pozbierać swoje myśli, przy czymś co kocha.  To zabawne, jak bardzo potrafiła postawić nałóg nad wszystko.  Spędziła w karczmie tylko godzinę. Nie chciała się napić za bardzo. To znaczy chciała, ale wolała by Laura nie widziała jej w takim stanie. 

Mergiel zapłaciła, po czym wyszła na dwór. Wiatr muskał jej ramiona oraz włosy, dając świeży powiew. Przechadzała się uliczkami, chociaż było już późno. Za późno na beztroskie spacery.  Zastanawiała się, czy nie zostać w tym mieście na dłużej. Podobało się tu jej. Chociaż miała chatę w Wyzimie, to była skłonna ją sprzedać, byleby zamieszkać z siostrą.  Co do dziewczyny - Mergiel zawróciła ponownie do chaty, sprawdzić stan dziewczyny. Światło lampek dawało delikatne ujście blasku, które wydobywało się na zewnątrz. 

—  Hej, już jestem Laura —  powiedziała głośno, odkładając płaszcz na szafkę.

Odwróciła się, po czym blondynka stała twarz w twarz z brunetką. Mergiel zmarszczyła brwi, a dziewczyna wbiła jej nóż prosto w brzuch. Wzięła głęboki wdech, trzymając dziewczynę za rękę.

— Laura co ty robisz? —  krzyknęła, odpychając ją.

Blondynka jednak ponownie rzuciła się w stronę siostry.  Brunetka popatrzyła na oczy siostry. Zmieniły się na kolor zielony. Kwiat na stole, który czerniał też nagle ubarwiony był tak samo. O co tu chodziło? Blondynka rzucała się bez opamiętania, a Mergiel robiła uniki, starając się nie zrobić krzywdy siostrze. Psiakość, tak bardzo nie chciała jej skrzywdzić.

—  Hej, to ja Mergiel — rzekła załamującym głosem.—  Jeśli mnie słyszysz to proszę, wróć do mnie. Wiem, że to nie ty.

Blondynka zaśmiała się, po czym odpowiedziała całkiem innym głosem.

— Trzeba było nie brać kwiatka, młoda damo. —  Demon, który przemawiał przez dziewczynę, rzucił brunetką o ścianę.  —  Teraz już nic nie zrobisz. Jest za późno.

Potwór teleportował się przed brunetkę, ale ta ochroniła siebie Quen. 

— Proszę, tylko ty mi zostałaś.  — Po policzku spłynęły jej łzy.

Wiedźminka dalej nie wzięła w ręce broni. Próbowała z całych sił odzyskać Laurę, przemówić w głąb dziewczyny, jednak bezskutecznie.  Demon kolejny raz wbił nóż w dziewczynę i tym razem Mergiel już nie miała wyboru. To już nie była Laura.  Chwyciła srebrny miecz, po czym przebiła ciało dziewczyny na wylot. Wbiła go ponownie, a demon wyleciał z ciała dziewczyny. Zielony kwiatek stracił barwę na czarną, a oczy dziewczyny wróciły do barwy niebieskiej.  Mergiel wyjęła miecz, rzucając go na ziemię. Położyła dziewczynę na ziemi, starając się ją uratować. 

—  Nie, nie, nie! —  krzyknęła, a kałuża krwi wokół siostry się powiększała. 

— Mergiel. — Dziewczyna osłabioną ręką złapała siostręza rękę. —  Kocham cię, siostro.

Siła w ręce zaczęła niknąć, aż jej ręka opadła na ziemię. Mergiel zaczęła resuscytować ciało dziewczyny, ale na marne. Wzięła z pasa eliksir na żywotność dla wiedźminów, wlewając jej do buzi i łudząc się, że to coś zdziała. Próbowała różnych kombinacji znaków, lecz bezskutecznie. Zaniosła się płaczem, siadając na podłodze. Zakryła rękę buzią, dławiąc łzy. Blondynka leżała w kałuży krwi, która rozlewała się na dywan. Siedziała skulona w kącie, wpatrując się w ciało dziewczyny. Nie żyła. Ta informacja nie mogła do niej dotrzeć. 

—  Przepraszam, Laura — wydukała cała się trzęsąc, chociaż wiedziała, że gada sama do siebie.  — Nie chciałam tego. Naprawdę.  Też cię kocham. 

Kobieta uderzyła ręką w ścianę, a jej nadgarstki naszły krwią. Siedziała tak pół nocy, gadając do  siostry, a raczej siebie. Uważała, że gdziekolwiek nie pójdzie, tam zawsze zostaną ciała i poszkodowani.  Nie mogła w tej sytuacji postąpić inaczej. Demon by ją zabił oraz następnych, gdyby Mergiel nie zrobiła tego pierwsza. Wzięła z łóżka kobiety białe prześcieradło, po czym przeniosła dziewczynę na nie.  Wzięła łopatę z ogrodu, po czym wykopała niewielki dół.  Owinęła nim dziewczynę, po czym wzięła ją na ręce. Laura była bardzo drobna, więc nie miała problemu fizycznego z przeniesieniem jej. Ułożyła dziewczynę  w dole, zakrywając twarz ręką. Nie mogła zakryć dziewczyny piachem. Po prostu nie mogła. Cała drżała, a łzy leciały ciurkiem.  Kobieta musiała wykonać na sobie znak Aksji, żeby się uspokoić i dokończyć czynność. Zakryła dziewczynę piachem.  Zgarnęła wiązkę kwiatów z ogrodu blondynki i położyła na grobie. Osypała wokół groby zioła, chroniąc miejsce od potworów, żerujących na szczątkach. 

 —  Kocham cię —  szepnęła niemal bezgłośnie odchodząc.

  Znalazła w jednej z szafek wódkę. Wiadomo co z nią zrobiła - wypiła. Czar przestał działać, a brunetka zaczęła się robić agresywna. Z bezsilności. Rzuciła butelką o ścianę. Rozwalała wszystkie rzeczy, które znalazły się w zasięgu jej ręki.  Kiwała się na boki, wielokrotnie sama upadając.  Krzyczała, płakała i piła. Była bardzo w złym stanie. Wylądowała na podłodze. Zaczęła używać na samej sobie znaku igni, przypalając swoją skórę. Potem znowu piła, rzucała się, aż potknęła się i uderzyła głową w kant stołu tracąc przytomność. 

Pierwsza Wiedźminka | The WitcherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz