montana x erwin

1K 44 16
                                    

Pov montana
 Po akcji z skarem ludzie znowu zaczęli gadać o tym że jestem korumpem dla  pastora. Po spotkaniu zobaczyłem że dzwonił do mnie erwin więc odzwoniłem.

-No cześć kochanie co tam dzwoniłeś - powiedziałem gdy odebrał.

-Tak dzwoniłem bo się zacząłem martwić bo nie odbierałeś - powiedział ciągnąc dalej naszą małą szopkę która miała na celu wkurzyć naszych przyjaciół.

-Nie mogłem odebrać, ponieważ było spotkanie kochanie - odpowiedziałem odchodząc dalej od reszty funkcjonariuszy ale byłem pewien że usłyszeli początek szopki - a tak w ogóle to jak tam ci dzień mija? - spytałem się z ciekawości

-Jest dobrze dziękuje że pytasz a jak tobie mija dzień - spytał się mnie

-Nie jest źle mieliśmy spotkanie oskarżono mnie o bycie twoim korumpem - odpowiedziałem szczerze

- Ty i bycie moim korumpem przecież ty kochasz te prace i za żadne skarby nie był byś nim. Zwłaszcza dla mnie - Usłyszałem lekko zirytowany i zdziwiony głos ekscelencji 

-No widzisz oni mi nie wierzą - powiedziałem a jak usłyszałem kroki za mną wiedziałem co się szykuje - do usłyszenia ekscelencjo - pożegnałem się

-Do usłyszenia kapitanie -  usłyszałem przed rozłączeniem 

Gdy odłożyłem telefon do kieszeni spodni usłyszałem kroki które kierują się w moją stronę

- Z kim rozmawiałeś greg - usłyszałem pytanie od na szczęście henka 

-Tu ci nie powiem - powiedziałem i poszedłem w stronę garażu a on za mną. Zgłosiłem status 5 z hankiem i weszliśmy do mojej corvetty. Gdy byliśmy daleko od komendy spytał się.

-To powiesz mi z kim rozmawiałeś?- spytał z ciekawością w głosie 

-No rozmawiałem z Pastorem - odparłem szczerze

Pov.Erwin

Wraz z carbo i davidem jechaliśmy w stronę banku przy komendzie. Zakładnicy czekali na nas w środku. Kiedy kierowca ustawiał samochód a negocjator celował ja poszedłem w stronę sejfu by zacząć hackować. Gdy skończyłem i dostałem się do środka sejfu usłyszałem syreny policyjne zignorowałem je i poszedłem zbierać hajs kiedy skończyłem wyciągnąłem z torby wiertarkę i zacząłem  wiercić skrytkę z której wyciągnąłem potrzebny nam zegarek casio i naszyjnik 10 karatowy. Z uśmiechem na twarzy którego nie było widać spod maski podszedłem w stronę negocjatora

- Mamy to - powiedziałem na co negocjator tylko kiwną głową 

Odszedłem od nich i zacząłem celować do zakładników. Po niecałych 4 minutach podszedł do mnie david.

-co wynegocjowałeś? - spytałem z ciekawości ponieważ zakładałem że psy mają zły humor i nie odpuszczą nam za bardzo

-Brak helki przez 3 minut - gdy to usłyszałem parsknąłem śmiechem dawałem im 2 minuty za nim nas zgubią - brak kolczatek nawet nie będzie ich w kanałach i standardowo odjazd - dokończył davidek 

-Za ile możemy odjeżdżać? - odezwał się w końcu nasz kierowca policjanta który stał za drzwiami

-minuta - odpowiedział i odszedł do pojazdu

Po minucie wyszliśmy z banku i wsiedliśmy do auta. Ufałem carbo kiedy kierował ale wiem że policja jest napalona na złapanie nas. Po około minucie usłyszałem helkę która za nami leciała

- Chłopaki te kurwy wracają do lipca i okłamują nas w sprawie helki - powiedziałem ściągając z pleców ak i je przeładowując

- No to co morele? - zaproponował dawid 

- Z chęcią - powiedziałem na raz z carbo - dobra a więc plan jest taki podjedziemy do kanałów i tam zacznie sie napierdalanka - dokończył carbuś

Ale oczywiście u nas nic nie może pójść idealnie i już w połowie drogi auto zaczęło nam się destylować więc cały plan poszedł się pierdolić i musieliśmy się strzelać na środku drogi koło stacji. Wszystko szło dobrze do puki kadet nie postanowił strzelić w cysternę która stała niedaleko mnie ale daleko od reszty. Jedyne co później słyszałem to wybuch i chłopaków krzyczących moje imię. Po kilkunastu minutach obudziłem się w szpitalu w sali obserwacyjnej a koło mojego łóżka.

-Ile tu leże - spytałem się próbując wstać  lecz powstrzymała mnie ręka szatyn z brązowymi wręcz czekoladowymi oczami

-Odpoczywaj - brzmiał jakby się o mnie troszczył - a leżysz tu 20 minut jak się poczujesz lepiej to pojedziemy na komendę. -dokończył zdanie brązowo włosy

-Możemy już jechać i co z resztą - powiedziałem przestraszony losem chłopaków

-Nic im poważnego nie było i siedzą teraz na celach - montanha chciał chyba coś jeszcze powiedzieć ale do sali wszedł lekarz

- Dzień dobry panie Knuckles jak się pan czuje - spytał się mnie lekarz

-Dobrze i chce się wypisać na własne żądanie - odpowiedziałem siadając na łóżku a zaraz później z niego wstając

-No dobrze zapraszam do recepcji pan podpisze dokumentu i puszcze pana wolno - odparł lekarz 

Poszedłem za doktorem w stronę recepcji a za nami szedł policjant. Podpisałem dokumenty i dałem się kapitanowi zakuć i wyszliśmy z komendy w stronę jego corvetty którą traktuje jak swoje dziecko. Pamiętam kiedy wygrałem walkę z nim i musiał mi je oddać a później ja mu je oddałem. Gregory otworzył mi drzwi a ja wsiadłem na miejsce pasażera. Montana zamkną drzwi a później sam wsiadł do pojazdu tyko na miejsce kierowcy. Odjechaliśmy w stronę komendy i wjechaliśmy na podziemny parking. Zaparkował auto i wysiadł a ja razem z nim.

-Zapomniałem spytać czy znasz swoje prawa. Znasz co nie? - spytał się

-Tak znam na pamięć - odpowiedziałem szczerze 

Resztę drogi do cel nie odzywaliśmy się do siebie. Kiedy weszliśmy usłyszeliśmy krzyki chłopaków którzy pytali się o mój stan i policjantów kłócących się z nimi i mówiących że im  nie mogą powiedzieć. Lecz gdy Grzesiu otworzył mi cele nr. 5 (największa żeby się ego zmieściło) chłopaki się zaczęli mnie pytać czy wszystko w porządku na co ja im odpowiedziałem że tak. Gdy wszedłem do celi podszedłem do ściany a Gregory za  mną staną i zaczął mnie przeszukiwać. Zabrał wszystko co nie bezpieczne i mnie odkuł każąc podnieść ręce i ostać w celi do puki z niej nie wyjdzie. Odszedłem od ściany i podszedłem do krat kiedy podawałem mu mój dowód do celi weszła żmija i od razu podeszła i się przykleiła do kapitana. Kiedy spojrzałem na Grzesia minę i zobaczyłem niezadowolenie.

-K9 się stęskniła? - spytałem z pogardzą

- A co jesteś zazdrosny o to że mam więcej od ciebie? - spytała chyba nie wiedząc ile ja mam i ile ja wiem

-Ja zazdrosny? Niby o co? O to że jesteś psem czy o to że nazywają cię żmija i denerwujesz większość ludzi przez co mało ludzi cię lubi - Odparłem lekko się śmiejąc a teraz to każdy się na nas patrzył

-Jesteś bez serca potworem i psychopatą - krzyknęła udając płacz przez co chłopaki się zaśmiali

- Teraz to zauważyłaś? Spostrzegawcza jesteś - odparłem z kpiną

W tedy k9 zaczęła robić się czerwona z złości. Powiedziałem coś na co się policjanci lekko uśmiechnęli

-You just want attention - powiedziałem jej to prosto w twarz i podszedłem do Grzesia i na jej oczach go pocałowałem - kocham cię grzesiu 

-Ja ciebie też Erwiś - odpowiedział mi z uśmiechem na ustach ( chciałam napisać oczach )

====================================================================================================================================================================================

Nie że mam coś do mii tylko po prostu mnie wkurza i to tylko książka więc osoby które ją lubią przepraszam

5 city shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz