5.are you kidding?

265 33 2
                                    

Calum szybkim tępem pokonał schody prowadzące na pierwsze piętro. Nie umiał nazwać uczucia które tlącym się płomyczkiem, krążyło gdzieś w obrębie jego ciała, ale zdecydował, że nie będzie sie przejmował takimi błahostkami i cicho, na samych palcach podszedł do uchylonych drzwi pokoju jego siostry. Dawno nieodwiedzany azyl Mali wydał mu się jakby całkowicie innym światem i choć minęło tylko kilka dni od jego ostatniej wizyty w tymże miejscu, zauważył kilka z pozoru nic nie znaczących zmian. Ostrożnie postawił pierwsze kroki, nie do końca wiedząc na czym skupić swój rozbiegany wzrok. Cały czas towarzyszyło mu uczucie, że robi coś złego, coś czego nie powinien. 

Przez głowę Caluma przebiegły te wszystkie razy, kiedy Mali kipiąca złością krzyczała na niego, aby "nie naruszał jej znakomitej aury, swoją śmierdzącą osobą" i zwyczajnie trzymał się z dala od jej pokoju. Po czym chłopak z miną zbitego psiaka wędrował do siebie, ostentacyjnie szurając stopami, upakowanymi w nieco maławe kapciuszki ze świnkami. 

On przecież chciał tylko spędzić trochę czasu ze swoją młodszą siostrzyczką. 

Od razu rzuciła mu się w oczy. Skulona w małą kulkę z twarzą tak spokojną, że on sam poczuł nieodpartą chęć ułożenia się zaraz obok i być może odziedziczenia malutkiej części relaksu. Ale zamiast tego najciszej jak tylko potrafił usiadł na brzegu łóżka i z lekka bezczelnie wlepił swój wzrok w postać śpiącej Misty. Podczas gdy jego oddechy prawie bezszelestnie rozchodziły się po pomieszczeniu, jej były głębokie oraz zdecydowanie rzadsze. 

Calum, pomijając Mali, z którą w dzieciństwie bawił się zupełnie jak z młodszym bratem, przyzwyczajony był do męskiego towarzystwa, w którym zdecydowanie częściej się obracał, dlatego też, gdy zobaczył taką niecodzienną istotkę, w dodatku śpiącą w jego domu, nie wiedział co z tym wszystkim począć. No bo przecież tylko bezduszny zbrodniarz byłby w stanie ją obudzić. Dlatego usiadł na łóżku Mali nieco wygodniej i wyciągnął z kieszeni telefon, aby po chwili załadować ulubioną grę. 

#   #   #

- Która godzina?- zapytała brunetka zaspanym głosem z odczuwalną nutką niepokoju. Zdezorientowana rozglądnęła się po pomieszczeniu, próbując w jakikolwiek sposób wszystko sobie poukładać. 

- Po dziewiętnastej.- oznajmił chłopak podnosząc wzrok znad jedynego źródła światła w pomieszczeniu, czyli małego ekraniku, w który uporczywie wpatrywał się od dobrych czterdziestu minut. 

- Jezu. Przepraszam, że...- zaczęła, podnosząc się do pozycji siedzącej, kiedy w końcu przypomniała sobie dlaczego tu się znajduje.- Mali jeszcze nie ma?

- Nie.- odpowiedział kręcąc głową, a jego oczy powoli przyzwyczajały się do panującej ciemności, ukazując mu pewne zarysy kształtów. 

Zapanowała niezręczna cisza przerywana dźwiękami burzy, szalejącej za oknem. Pojedyncze grzmoty i głośno odbijające się krople deszczu wypełniały cztery ściany pokoju. 

To nie tak, że Misty nie lubiła burzy. Bo przecież każdy szanujący się osiemnastolatek wie, iż wszystko co należy zrobić to po prostu wyłączyć urządzenia elektryczne, schować się do budynku opatrzonego piorunochronami i przeczekać, ale do niej to jakoś nie trafiało. I chociaż telefon leżał wyłączony w drugim pokoju, a ona sama siedziała w ciepłym łóżku w czeluściach własnego pokoju, to strach wcale nie znikał, stawał się jedynie zminimalizowany. 

- Muszę wracać do domu.

- Chyba żartujesz. Teraz?- wyśmiał ją Calum, uznając, że najwyraźniej oszalała mając zamiar wracać przez miasto w taką pogodę, lecz gdy zobaczył jak opuszcza pokój, kierując się w stronę schodów, natychmiast spoważniał. Wybiegł zaraz za nią, zastanawiając się, czy brunetce naprawdę nie brakuje żadnej klepki. 

Misty z niechęcią otworzyła drzwi frontowe, a jej oczom ukazał się obrazek jak z niskobudżetowego filmu o apokalipsie. Mocny wiatr z niezwykłą łatwością zrywał liście z gałęzi drzew, zmuszając je do brutalnego tańca w powietrzu. Niektóre wirowały w zabójczym tempie, inne niesione przez wichurę pędziły na przód, a pozostałe wykonywały bliżej nieokleślone kombinacje ruchów, tym samym przyprawiając dziewczynę o zawrót głowy. Po obu stronach opustoszałych ulic płynęły małe strumyczki deszczówki, próbujące znaleźć ujście w najbliższej studzience kanałowej. 

- Odwiozę Cię. 

#   #   #  

- W prawo. 

- Gdzie?!- krzyknął zdenerwowany Calum, mrużac oczy, aby dostrzec cokolwiek na systematycznie zalewanej przez hektolitry deszczu, jezdni. 

- Masz jedno prawo. To drugie, to z reguły lewo, wiesz?- odpowiedziała nad wyraz spokojna dziewczyna. 

- Ale tu nie ma żadnego skrętu!

- Nie ma, bo go minąłeś.- stwierdziła, wskazując ręką na i tak niewidoczną przestrzeń za szybą samochodu.

Brunetka złapała się za skronie, delikatnie masując. Starała się znaleźć milion i jeden sposobów na uspokojenie, ale gdy chodziło o opornego na jakiekolwiek wskazówki brata Mali, żaden z nich nie wydawał się zadowalający chociażby w najmniejszym stopniu. 

- Zatrzymaj się. Resztę podejdę sama.- oznajmiła, ciężko opadając na oparcie skórzanego fotela. 

- Przecież mogę podjechać. To nie pro...

- Naprawdę. Jest okej, przecież to tylko kilka kroków.- przerwała mu, sięgając po ramię swojej mocno zniszczonej, ale jednak nadal ulubionej torby. 

Chłopak uprzednio sprawdzając czy ulica jest pusta, zatrzymał pojazd, pozwalając brunetce na opuszczenie go, jednocześnie skazując ją na dokończenie podróży o własnych siłach. 

- Cześć Calum.- odezwała się cicho, naciągając kaptur szarej, być może nieco za dużej bluzy na głowę, po czym nie dając mu nawet szansy na szybką odpowiedź zatrzasnęła drzwi pojazdu i ruszyła przed siebie. 

- Cześć Misty. 

____________________________________

a/n coś jakoś tak dłużej... nie kocham tego rozdziału, ale chyba już nic lepszego dziś z siebie nie wykrzesam, no cóż zdarza się. 

thursdays /c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz