9. asshole

248 33 4
                                    

Australijskie słońce dawało się we znaki dosłownie każdej osobie zebranej na szkolnym stadionie. Dziewczyny w przykrótkich topach z o wiele za dużymi dekoltami wachlowały się znalezionymi pod ręką kartkami, czy zeszytami wyciąnętymi z małych plecaczków, podczas gdy chłopcy usilnie próbowali ukryć fakt, że nie mogą od tychże dekoltów oderwać wzroku. I oni sami nie wiedzieli czy bardziej pocą się przez lejący się z nieba żar czy przez widoki, które być może nieświadomie zapewniały im szkolne koleżanki. Misty przeklnęła cicho pod nosem, naciągając materiał czarnej spódniczki. Sama nie wiedziała komu spośród dwóch drużyn kibicuje, bo de facto przyszła tu tylko dla jednej osoby i wbrew pozorom nie był nią czarnooki chłopak siedzący kilka rzędów dalej z uwagą się jej przyglądający. Dziewczyna z całych sił starała się skupić rozbiegany wzrok na grze trwającej na biosku, lecz ten zawsze wracał do czarnej czupryny Caluma, która co jakiś czas mierzwiona była przez jego długie palce.


- Trzydzieści pięć do osiemnastu!- wykrzyczał komentator sportowy, nie próbując nawet powstrzymywać emocji.- Absolwenci wygrywają z Lwami siedemnastoma punktami!


Coroczny mecz absolwentów przeciwko klasom seniorów zakończył się wiwatem wśród kibiców, a wygrani dali upust swojej radości wzajemnymi uściskami i szerokimi uśmiechami. Przytłaczające krzyki kibiców, śpiewających piosenki swojego zespołu, równie dobrze mogłyby powodować utratę słuchu, lecz w obliczu takiej wygranej nikt nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Misty zbiegła pospiesznie z trybun w stronę szatni zawodników, przy których czekał już na nią jeden z nich. Dobrze zbudowany chłopak, chociaż w jego przypadku odpowiedniejszym określeniem byłoby- mężczyzna, stał z założonymi na piersi rękami i miną, która nie przyjmowała sprzeciwu, choć dosłownie chwilkę temu cieszył się wśród kolegów wygraną z młodszym rocznikiem.


- Dłużej się nie dało?


- Przepraszam. Na trybunach panuje okropny tłok.- stwierdziła, przytulając się do umięśnionego torsu chłopaka. Z całych sił starała się zignorować to, że był on cały mokry, a małe kropelki potu zebrane na jego czole wcale nie ułatwiały sprawy.


- Mała, jest sprawa.- oznajmił, ściszając głos, podczas gdy jego gorący oddech delikatnie łaskotał Misty w szyję.


Brunetka nie była pewna czy chce usłyszeć jego wypowiedź do końca, bo mogła przysiąc, że i tak już wiedziała o co chodziło.


- Starsi wyjeżdzają na weekend. Możebyś wpadła? Dokończylibyśmy to, co zaczęliśmy w bibliotece.- blondyn zaczął zataczać kciukiem malutkie kółka na udzie dziewczyny podciągając rąbek jej spódniczki ku górze.


Misty wzdrygnęła się pod wpływem jego dotyku, lecz zwinnie zamaskowała to zostawiając na jego ustach przelotny pocałunek, by zaraz za nim mruknąć pod nosem ciche potwierdzenie, ku uciesze chłopaka. Zalała ją fala gorąca, a w żołądku poczuła kotłujący się strach, przed planami na weekend. Właściwie przed tym jednym wieczorem, który zdawał zbliżać się do niej wielkimi krokami, aby uderzyć w nią i pozostawić po sobie spustoszenie. Przymknęła powieki, gdy poczuła dłoń chłopaka delikatnie gładzącą dół jej pleców i chociaż nie poprawiało to zarysu sytuacji, wmawiała sobie, że wszytko będzie w najlepszym porządku. Czyli tak, jak lubiła najbardziej.


* * * * *


Misty podążała za blondynem w stronę parkingu, a on trzymając jej rękę w ciasnym uścisku pochłonięty był rozmową z towarzyszącymi mu kolegami na temat kolejnej imprezy na kampusie. Według ich nieco zbyt szczegółowych jak na jej gust opowieści, jedna z dziewczyn zafundowała wszystkim darmowy striptiz, pozbawiając się ubrań tuż po piątej kolejce kolorowych drinków.


- Łatwa.


- Scott...- brunetka uderzyła chłopaka w umięśnione ramię, ale on sam nie zdawał się tym przejmować bo w odpowiedzi mruknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem, szybko wracając do poprzedniej rozmowy.


Chłopak sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając kilka kluczy połączonych razem małym, srebrnym kółeczkiem i widząc przed sobą czarnego Range Rovera, odbijającego promienie słoneczne na wypolerowanej masce, przycisnął guzik odblokowywujący drzwi. Jak na zawołanie do środka pierwsi wsiedli chłopcy nie pozostawiając miejsca dla Misty. Scott skwitował tę sytuację głupim uśmieszkiem biorąc dziewczynę w ramiona.


- Mała, nie obrazisz się prawda?- odsunął ją nieznacznie, umożliwiając sobie zobaczenie jej twarzy, którą ujął za podbródek skierowując w swoją stronę.- Muszę odwieźć chłopaków. A ty nie masz aż tak znowu daleko.


Dupek.


- Jest okej.


- Napewno?


- Napewno, Scott. Jedź już.- odpowiedziała głucho, odwracając wzrok, bo była pewna, że gdyby tego nie zrobiła, to chłopak mógłby mieć bliskie spotkanie z jej pięściami.


Blondyn uśmiechnął się blado, delikatnie mierzwiąc jej włosy i wsiadając do auta, rzucił przelotne pożegnanie, zostawiając ją samą na szkolnym parkingu posród przeraźliwego upału sączącego sie z nieba.





thursdays /c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz