15. smoking kills

149 20 1
                                    


Calum nienawidził każdej najmniejszej cząstki należącej do Scotta. Nie znosił jego przygłupich przyjaciół, kpił z ubrań Millsa jak i z jego karygodnego według Caluma zachowania wobec Misty. Gdyby tylko mógł, podarowałby mu jednostronny bilet do miasta oddalonego conajmniej trzysta kilometrów od Sydney z zakazem powrotu do rodzinnej okolicy. 

Brunet podniósł się z krzesła, będąc śledzonym przez uważny wzrok przyjaciela. Lewą dłoń zanurzył w głebokiej kieszeni katany w poszukiwaniu papierowego pudełeczka i upewniając się, iż nadal jest ono w miejscu, gdzie poprzednio je zostawił ruszył przed siebie w stronę wyjścia z lokalu. 

Słońce zdąrzyło skryć się już za horyzontem, co poskutkowało chłodniejszym, przeszywającym na wskroś wiatrem. Calum zdarł folię z nowej paczki papierosów, odrzucając ją niedbale gdzieś za siebie. Wilgotne powietrze sprawiało, że dym z tlącego się papierosa stał się widocznie cięższy i niemal bardziej drażniący. Brunet zawiesił wzrok na jego zawiłych smugach, jakby szukał w nich odpowiedzi lub antidotum na dręczące go od dłuższego czasu myśli. Przestał przejmować się nieprzyjemnym zapachem, który odkąd zaczął palić, pochłonął jego ubrania, czy chociażby włosy, bo dopóki nikotyna dawała mu pewnego rodzaju ukojenie, był gotów poświęcić dla tej chwili spokoju mentalnego naprawdę wiele. 

- Palenie zabija.- nie mógł uwierzyć, że słyszy jej głos, że jest tutaj, gdy jej chłopak siedzi w środku przy stoliku ze swoimi przyjaciółmi. Nie drgnął, a zamiast tego odtwarzał jej wypowiedź raz po raz w głowie. Sam dźwięk był dla niego jak opium, od którego uzależnił się już gdy tylko pierwszy raz go usłyszał.- Właśnie skracasz sobie jakieś dziesięć lat życia. 

- Tego was uczą w szkole?- mruknął, kiedy szary dym wydostawał się z jego płuc, zanikając w końcu w aksamicie granatu nadchodzącej nocy. 

- Skończyłeś ją dwa lata temu. Nie pamiętasz?

- Musiało mi umknąć.

- Właściwie to... przyszłam się tylko przywitać. Dawno nie rozmawialiśmy, a ty chyba nas nie zauważyłeś w środku.- oznajmiła podchodząc ostrożnie do Caluma, który wciąż stał do niej bokiem, będąc zwyczajnie zapatrzony przed siebie. Misty uznała to za jeden z nawyków chłopaka, dlatego też nie zabiegała o skupienie na sobie jego uwagi. Wystarczały jej jego co prawda zdawkowe, lecz nadal odpowiedzi.

- Nie, nie zauważyłem was.- skłamał, przydeptując niedopałek papierosa, który pod gumową podeszwą jego buta zasyczał cichutko. Po chwili kopnięty do przodu, stracił ostatnią, tlącą się w środku iskrę.

- Szkoda. Poznałbyś...

- Znamy się. Kończyliśmy szkołę w tym samym czasie.

- Oh. Nie wiedziałam. Żaden z was nigdy o drugim nie wspomniał.- Misty zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie chociażby wzmianki o Calumie w jej rozmowach ze Scottem, lecz mimo starań nie mogła znaleźć ani jednej.

- Zapytaj go, czy jego ojciec nadal traktuje współpracowników jak ścierwa. Szczególnie takich, którzy dla jego pieprzonej firmy poświęcili całkowicie swoje życie prywatne.- odpowiedział beznamiętnym tonem, kiedy jego serce po porcji wspomnień z domu rodzinnego roztrzaskało się na kilka dodatkowych kawałków. Przetarł kciukiem spierzchnięte i niemal zdrętwiałe z zimna usta, mrugając kilkakrotnie.- Może wtedy coś sobie przypomni.

Latarnie uliczne zapaliły się, mrugając wcześniej kilkakrotnie. Ich słabe światło rozjaśniło ciemny parking przy knajpie, otulając go przyjemnym oraz ciepłym choć lekko przymglonym blaskiem. W oddali ruch uliczny nieco zelżał, mieszkańcy miasta wracający po cieżkim dniu pracy dotarli w końcu do swoich domów i zapewne rozpoczęli właśnie swój wieczorny odpoczynek, ciesząc swoją obecnością żony, mężów i gormadki rozbieganych od samego rana dzieci. Chłopak przełknął odrobinę głośniej ślinę, po czym wziął jeden z tych głębszych oddechów, mając nadzieję, iż powiększona porcja powietrza w jego płuchach odgoni przywołane przed chwilą duchy przeszłości.

- Calum, wszystko w porządku?- dziewczyna ułożyła delikatnie dłoń na jego ramieniu, jakby bojąc się, że gdy posunie się za daleko brunet zniknie, jak nocna mara zaraz po przebudzeniu. 

- W doskonałym. Będę się już chyba zbierał, potrzebujesz podwózki? 

- Nie, Scott też jest autem. Podwiezie mnie do domu.- wskazała na zaparkowanego niedaleko czarnego Range Rovera należącego do Millsa. Calum nie przeniósł nawet na niego wzroku, zamiast tego uważnie skupiając się na błyszczących oczach dziewczyny, życząc samemu sobie, by mógł robić to zdecydowanie częściej i dłużej. Bo od niedawna dokładnie ta czynność była jego ulubioną, choć tak nieczęsto wykonywaną. 

- Podwiezie, czy zostawi jak wtedy po meczu?

- Myślę, że nie powinieneś mówić takich rzeczy.- zaznaczyła dziewczyna, przybierając na twarz nieco bardziej srogie oblicze. Zmieniony ton głosu i kilka maleńkich zmarszczek na czole nie zwiastowały niczego dobrego, podczas gdy Calum poczuł napływającą złość. Miał wrażenie, jakby temperatura jego krwi na samą myśl o jej chłopaku z marszu podnosiła się o kilkanaście stopni. 

- Ja myślę, że powinnaś być może otworzyć trochę szerzej oczy.

- Słucham?

- Stoimy od siebie jakieś pół metra. Nie sądzę, żebym musiał powtarzać.- rzucił, powoli przestając panować nad słowami, które wypowiadał. Oblała go fala gorąca, a on sam zapomniał o zimnie na zewnątrz, chcąc zrzucić z siebie spoczywającą na jego ramieniach błękitną katanę. 

- Nie masz prawa tak mówić. Co ty w ogóle o nas wiesz?- zarzuciła mu dziewczyna oskarżycielskim tonem, lecz jej głos mimowolnie się załamał. Doskonale wiedziała, że Calum ma rację. Zdawała sobie również sprawę z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazła. 

Ale nie mogła rozstać się ze Scottem. Przynajmniej jeszcze nie teraz

- Nie wierzę, że tego nie widzisz, Misty.- ujął jej prostokątny podbródek między palce, jednocześnie zniżając swój ton niemalże do szeptu. Rzęsy dziewczyny rzucały maleńki cień na jej zaróżowionych od zimna policzkach, podczas gdy rozbiegane oczy upstrzone zostały w kącikach wzbierającymi się łzami. Gdy jedna z nich nieśmiało wylała się, sunąc wzdłuż kości policzkowej, została starta przez kciuk Caluma, jeszcze zanim dotarła do zagłębienia w policzku.- Masz prawdę przed samym nosem, a ty wciąż zdajesz się jej nie zauważać.

Nie był już pewny czy nadal mówi o zachowaniu Scotta, czy może właśnie w jakiś zupełnie pokrętny sposób objawił jej skrawek tego, co do niej czuje. I chociaż to wszystko było niezwykle świeże, nie do końca ukształtowane oraz określone, ciążyło na barkach chłopaka z siłą kilku ton. 

- Co ty do chuja robisz, Hood?!

________________________

a/n       no to musiało kiedyś nastąpić.









thursdays /c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz