11. good evening

243 30 4
                                    

Kolejne nuty Woni Nocy rozbrzmiewały w niewielkim pomieszczeniu zajmowanym przez Misty. Dźwięki kolejno odbijały się od ścian pokoju, a każdy z nich który była w stanie wyłapać osobno wystukiwała palcami na ramie drewnianego łóżka. Chłodne powietrze oraz przyćmione światło zdobionej lampki, stojącej na etażerce tworzyło atmosferę, a dziewczyna w końcu mogła oddychać pełną piersią. Można powiedzieć, że wieczory, a właściwie noce były jej ulubionymi porami, bo mdłe, ciężkie i gorące powietrze zastępowane zostawało przez to rześkie, które umożliwiało swobodne funkcjonowanie bez wylewania z siebie hektolitrów potu. 

Czekała już od ponad dwóch godzin. Gdzie w początkowej fazie, kiedy jej podekscytowanie sprawiało, iż krążyła po domu ku niezadowoleniu Nany Victorii, która jedynie pomrukiwała znacząco, zerkając na brunetkę spod okrągłych okularów, aż do teraz, czyli do chwili gdy  Misty zwyczajnie znudzona czekaniem leżała na materacu, tępo wpatrując się w sufit. Ciszę pomiędzy kolejnymi utworami francuskiego kompozytora wypełnił skrzeczący dźwięk świadczący o nowej wiadomości, co Mountain przyjęła grymasem na twarzy, bo z autopsji wiedziała co owy sms może zawierać.

"Mała, nie wyrobię się. Zostaliśmy dłużej na piwie u Felixa. Chyba rozumiesz, że nie mogę teraz wyjść." 

Brunetka rzuciła telefonem ze złością, przez co mały aparat sturlał się z łóżka i z impetem upadł na puszysty dywan. Wstała niechętnie, a rozpuszczone włosy postanowiła związać ciasną gumką. Zatrzymała sie tuż przy wirującej na wietrze mlecznej firance i jak co wieczór zawiesiła wzrok na widoku malującym się na ruchliwej ulicy w dole. Dwa małe parasole należace do kawiarenki na parterze kamiennicy dzięki światłom ulicznych latarni zmieniły barwę na lekko pomarańczową, chroniąc pod swoją powierzchnią rozgadanych i często roześmianych klientów lokalu. Pani Morcielle, Włoszka w podeszłym wieku, zawsze odziana w długie kolorowe spódnice, rozmawiała z jednym z nich, wyniośle gestykulując. Jej donośny ton i charakterystyczny akcent był słyszalny niemal w pokoju Misty, co słysząc dziewczyna uśmiechnęła sie pod nosem. Morcielle dzięki swoim niezykłym umiejętnościom w nawiązywaniu konwersacji oraz nowych znajomości, szybko stała się jedną z najlepszych znajomych Nany Victorii, co jednocześnie czyniło ją stałym, jak i honorowym gościem ich domu. Po uliczce wciąż przemieszczali się ludzie, jakby zupełnie zapomnieli, że za kilka minut zastanie ich północ, a ogromny zegar uliczny wybije równe dwanaście uderzeń. Widoczna z okna, ulubiona ławka Misty, odbijała od swojej łuszczącej się, zielonej farby światło ulicznych lamp, nadal pozostając jedyną przez nikogo nie zajmowaną pośród parkowych drzew po drugiej stronie ulicy. Na wszystkich pozostałych siedzieli ludzie, wesoło gawędząc czy spożywając różnej maści trunki. Misty kochała ten przyjazny gwar w całości, jak i każdy element z osobna, ponieważ była świadoma tego, iż środowisko to było niczym więcej niźli po prostu układanką, która nie miałaby prawa bytu jeśli zagubiłaby się chociaż jedna jej część. 

Brunetka pozostawiła okno uchylone, aby następnie zmieniając ubrania na wygodną piżamę, z powrotem wpakować się do miekkiego łóżka i dać się ponieść do przyjemnej krainy snu. 

*   *   *   *   *

Drażniący słuch dzwonek sprawił, że z grymasem malującym się na zaspanej twarzy Misty, dziewczyna uchyliła powieki, trąc je niemiłosiernie, jakby miało to chociaż w najmniejszym stopniu pomóc. Dźwięk jak na złość nie chciał ustać, a jeśli tego byłoby mało to i zwiększył swoją głośność. Ręce brunetki pospiesznie przekopywały kolejne fałdy kołdry, co zostało skarcone zirytowanym miałknięciem czarnej kotki. 

- Zamknij się, Gloria. Raz zapomniałam go wyłączyć. Jestem tylko człowiekiem.- syknęła, spychając kota ze złością z miękkiego materaca. 

Podłoga, idiotko.

Szybko sięgnęła dłonią w stronę dywanu i natrętnego źródła głośnego dźwięku, znanego także pod nazwą telefon komórkowy. Jej oczom ukazał się rząd cyferek, który nie był do tej pory zapisywany w aparacie. Przeklnęła siarczyście pod nosem, przeciągając zielone kółeczko ze słuchawką na prawą stronę.

- Słucham?- odpowiedziały jej jedynie zniekształcone dźwięki, w najmniejszym stopniu nie przypominające głosu człowieka.- Halo?!

-...Dzień dobry!...Chociaż czekaj jeszcze może... Dobry wieczór.

- Calum?

- No cześć.- prawie widziała szeroki uśmiech na jego ustach.- Jak się dzisiaj...masz?

- Calum co do jasnej cholery?!-warknęła zdenerwowana, bo niemal przez samą rozmowę telefoniczną czuła wirujące w jego krwi procenty.

- Ale hej... spokojnie. Po co zaraz krzyczeć? Dzwonię do Ciebie... jak kurtulal...kultu...ku...-bełkotał po drugiej stronie, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z wzrastającego poziomu irytacji dziewczyny. 

- Kulturalny.

- Tak, właśnie taki. No więc... dzwonię, a ty krzyczysz. Ładnie to tak... panienko Mountain?

- Jest czwarta nad ranem. Zaraz Cię znajdę i zabiję.- oznajmiła całkowicie poważnym tonem, zaciskając palce dłoni na nasadzie nosa. 

Gloria przyglądała się swojej właścicielce z przechylonym łebkiem, w ostatniej sekundzie zwinnie omijając pocisk z puchowej poduszki wycelowany w nią przez Misty. 

- A właśnie, właśnie... to ten... dałabyś radę może tu no... przyjechać? 

- Co zrobić?!- dziewczyna nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała. Upadła z głośnym westchnięciem na poduszkę, mocniej przyciskając telefon do ucha. 

- Przyjechać. Po mnie.

- Raczysz sobie żartować. 

- Bo widzisz... Mali miała być kierowcą. I wszystko by grało, ale spierdzieliła gdzieś z jakimś gościem. A wszyscy już wypili... Mountain jesteś moją ostatnią... tratwą ratunku!

- Deską, Calum. Deską.- westchnęła, powstrzymując uśmiech, bo co jak co ale nie można mu było odmówić swoistego uroku. 

- Będziesz czymkolwiek zechcesz...ale przyjedź. Proszę Cię, Misty.- brunetka usłyszała przeraźliwy dźwięk rozpędzonego samochodu, który wydawał się oddalony o niebezpiecznie bliską odległość od jej rozmówcy.- Posiedzę sobie...tutaj i na Ciebie... poczekam. 

- Nie! Calum posłuchaj mnie uważnie. Zejdź natychmiast z ulicy...

- Ale tutaj jest przyjemnie! Spokojnie, nie martw się, auta mnie wymijają.- zachichotał do słuchawki, jakby powiedział co najmniej jeden z tych lepszych żartów.

- Zejdź z ulicy, albo zostaję w domu.- Misty była już w trakcie zakładania na siebie grubego swetra, w pośpiechu pakując jeszcze do torby złożony w kostkę koc. 

- Tak jest Szefowo! Już wsta...-przerwał im szczęk upadającego na ziemię telefonu, a zaraz po tym do uszu Misty dobiegły nieprzyjemne odgłosy, które wydawał najwyraźniej zwracający zawartość swojego żołądka Calum. 

Dziewczyna skrzywiła się wyraźnie, zbiegając po drewnianych schodach budynku, jak najciszej tylko umiała. Faktem oczywistym było to, że jeśli jedna z sąsiadek przez przypadek zostałaby wyrwana ze swojego lekkiego snu, nastepnego dnia dziewczyna byłaby na językach każdej z pań mieszkających w tym rejonie, jednocześnie przynosząc wstyd Nanie. 

thursdays /c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz