14. just the band

186 24 2
                                    

- Powiedziała, że to nikt ważny.- rzucił niby od niechcenia Calum, uporczywie wpartując się w ekran telewizora.

Nie wierzył własnym oczom. Przegrywał właśnie kolejny wyścig. I to z kim! Blondyn siedzący po drugiej stronie kanapy zagryzał dolną wargę z nieukrywaną satysfakcją. Jego palce zwinnie przesuwały się po plastikowym padzie, wciskając odpowiednią kombinację z niewielkich przycisków. Znał je tak dobrze, że w przeciwieństwie do zirytowanego Caluma nie musiał nawet na nie zerkać, dzięki czemu nadrabiał ubiegające towarzyszowi ułamki sekund.

- Co?

- Misty. Powiedziała, że Scott to nikt ważny.- powtórzył, z przyzwyczajenia przy skręcie przechylając się w prawo. Żółte Porsche mknęło naprzód zwinnie omijając barykadę policyjną i z piskiem opon weszło w ostry zakręt. Wirtualny kurz przesłonił na moment chłopakowi widoczność na ekranie, co skwitowane przez niego zostało siarczystym przekleństwem.

- Przejęzyczyła się. Napewno nie chodziło jej o niego. A ty czego nie dosłyszałeś, to sobie dopowiedziałeś.- osądził Luke, wciąż nie odciągając swojej uwagi od fikcyjnego wyścigu.

- A więc teraz według ciebie ogłuchłem.

- Nie wykluczam.

- Jesteś idiotą czy po prostu udajesz?!- podniósł głos odrzucając ze złością pada na stół. Plastik przy spotkaniem z laminowanym drewnem wydał z siebie niepokojący dźwięk, co mogło zapewne skutkować rychłą wizytą w sklepie komputerowym.

- Słuchaj. To ty tutaj jesteś idiotą, bo najwyraźniej myślisz, że masz u niej jakieś szanse.- ożywił się Luke, zwracając się w stronę przyjaciela. Uniósł w jego stronę palec wskazujący, aby nakreślić wagę swoich słów.- Przystopuj, albo będziemy mieli powtórkę sprzed dwóch lat. Zeszły ci już sińce, Hood? Poza tym, ile ty ją znasz?! Miesiąc? Dwa? Nie zachowuj się jak szczeniak i daj sobie na wstrzymanie. Nie mam najmniejszej ochoty ratować po raz kolejny twojej poobijanej dupy. Widziałeś do cholery z kim ta laska się prowadza?!

Calum otworzył ze ździwienia usta, chcąc odpowiedzieć przyjacielowi jakąś kąśliwą uwagą, lecz gdy zdał sobie sprawę, że żadna z mu znanych nie byłaby wystarczająca, zwyczajnie zamknął je z powrotem. Zamarł, wbijając wzrok w wybitego z równowagi blondyna, którego nierówny oddech i zaciśnięta szczęka dawały znak o poziomie jego zdenerwowania. 

- Wygrałem.- oznajmił, opadając na oparcie kanapy, a Calum niechętnie spojrzał na ekran telewizora, na którym opływowy, czerwony pojazd z piskiem opon w akompaniamencie syren policyjnych przekraczał właśnie linię mety.

Brunet wstał dynamicznie z fotela i wiedziony wzrokiem Luke'a skierował się do kuchni, która oddalona od salonu była jedynie o kilka kroków. Dogłębna analiza szafek nie przyniosła zadowalających efektów, dlatego z dużym grymasem na twarzy Calum otworzył drzwiczki lodówki. Siła pociągnięcia sprawiła, że produkty umieszczone na niewielkich półeczkach zamontowanych do drzwiczek niebezpiecznie zachwiały się, a dwie szklane butelki mleka zderzyły się ze sobą, wydając charakterystyczny dźwięk. 

- Słuchaj, przecież nie po to zrobiliśmy sobie rok przerwy. Wiesz jak moi starzy zareagowali na to, że idę do collage'u dopiero w przyszłym roku? Myślałem, że matka wyrzuci mnie z domu, a ojciec... krew go zalała. Mieliśmy wystartować z zespołem...

- Ashton załatwia nam koncert już drugi miesiąc i ani jedna piosenka nie jest skończona.- przerwał mu Calum wracając do salonu z pustymi rękami. Luke odetchnął głęboko łapiąc się za skronie ze zmrużonymi oczami. Kiedy ponownie je otworzył napotkał na sobie zaniepokojony wzrok przyjaciela, który chwilę wcześniej pochylił się w jego stronę, chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku. 

thursdays /c.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz