18. Lepsze to niż nic.

680 26 10
                                    

Pomimo że Ateez późno opuścił nasz lokum, bez problemu udało mi się zebrać do pracy. Przez wszystkie godziny nie działo się nic ciekawego. Standardowo maile, kilka telefonów oraz spotkanie ogólne, dotyczące ich najbliższego wyjazdu.

- Y/n - zwrócił się do mnie dyrektor. - Podczas ich nieobecności, będziesz musiała zostać. Chung pojedzie z nimi, potrzebujemy kogoś na miejscu.

- Ale to nie chodzi o to, żebym się szkoliła? Ostatnio dobrze mi poszło, więc myślę, że i tam dałabym radę.

- To jest dość duże wydarzenie, a ty dopiero się uczysz. Polecisz z nimi na kolejne, masz to gwarantowane.

- Wiem, że jest ci przykro - podszedł do mnie wujek, gdy wyszliśmy z sali - ale miał rację. Musisz zyskać wprawę zanim pojedziesz na coś takiego. To byłby skok na głęboką wodę, więc lepiej się podszkolić.

- Masz rację - westchnęłam. Po powrocie od razu zostałam napadnięta przez Hwanga.

- Idziemy o osiemnastej na spacer - oznajmił - i bez żadnych sprzeciwów - dodał, widząc, że chciałam coś powiedzieć.

- Czym sobie na to zasłużyłam?

- Nikt nie chce ze mną iść, więc padło na ciebie - wzruszył ramionami.

- Dobrze, proszę pana - zaśmiałam się, kierując się w stronę swojego pokoju. Miałam blisko dwadzieścia minut przed wyjściem. Przebrałam się w coś wygodniejszego, a resztę czasu spędziłam na przeglądaniu mediów społecznościowych.

- Y/n! Chodźmy już! - usłyszałam krzyk z korytarza. Zebrałam się i wyszłam.

- Że też zachciało ci się spaceru - przewróciłam oczami, gdy stanęłam naprzeciw Koreańczyka.

- Świeże powietrze jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Ubraliśmy buty i wyszliśmy.

- Hyunjin! Mógłbyś trochę zwolnić?! - przyspieszyłam, żeby iść w równym tempie.

- Nie moja wina, że masz za krótkie nogi - zaśmiał się, na co lekko uderzyłam go w ramię. - Nie rób tak, bo kontuzji dostanę.

- Przepraszam - powiedziałam ironicznie, głaszcząc jego "obolałe" miejsce. - A tak właściwie to gdzie my idziemy?

- Nad rzekę Han - wzruszył ramionami.

- Randka? - zażartowałam.

- Zgadza się - na te słowa stanęłam w miejscu. Widząc moje zaskoczenie, uśmiechnął się. - Spokojnie, nie ze mną - pokręcił głową, po czym odsunął się. Wtedy dostrzegłam chłopaka, ubranego w ciemną bluzę, trzymającego w dłoni bukiet. Wymienili się spojrzeniami, blondyn przytaknął, zostawiając nas samych. Od razu podeszłam do nastolatka, zaciskając go w uścisku.

- Powiedziałaś, że to idealne miejsce na randkę, więc postanowiłem spełnić twoje małe marzenie - uśmiechnął się, kiedy oderwaliśmy się od siebie. Podziękowałam, na co Jeongin złapał mój policzek wolną ręką i od razu złączył nasze usta.

- Za co to? - zaśmiałam się.

- To ja ci powinienem dziękować. Za wszystko co robisz i za to, że zgodziłaś się być ze mną.

- To nie jest powód. Po prostu oboje coś do siebie czujemy, więc nie można było tego przepuścić.

- Spójrz - usiedliśmy na pobliskiej ławce - to niebo jest prześliczne.

Podniosłam w górę wzrok, obserwując gwiazdy. I.N położył kwiaty na moich udach, po czym ujął moją dłoń. Spędziliśmy tak blisko półgodziny, w kompletnej ciszy, spoglądając na niebo. Brak rozmowy nie był już dla nas niekomfortowy, zaczęliśmy się cieszyć naszym towarzystwem.

- Za tydzień macie wyjazd - przerwałam ten moment, wiedząc, że i tak będę musiała poruszyć ten temat.

- Możemy nie rozmawiać teraz o pracy?

- Musimy - podniosłam głowę z jego ramienia, aby spojrzeć mu w oczy. - Nie będzie was trzy dni. Wyjeżdżacie w piątek po południu, w sobotę macie koncert i w niedziele rano samolot powrotny.

- Ale czemu mi o tym wszystkim teraz mówisz?

- Bo będę bardzo za wami tęsknić...

- Jak to? - poprawił swoją pozycję, patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Przecież mówiłaś ostatnio, że będziesz z nami jeździć.

- Wiem, ale powiedzieli mi, że muszę się podszkolić zanim wezmę udział w większym wydarzeniu.

- Ja nie chcę - kąciki jego ust momentalnie opadły, uwypuklając dolną wargę. Wyglądał jak mały szczeniaczek.

- Przecież to jeszcze nie koniec świata. To tylko tak naprawdę dwa dni, w niedziele przecież już wrócicie. Poza tym możemy do siebie dzwonić, różnice czasowe nie są aż takie duże w tym wypadku.

- Lepsze to niż nic - przyznał.

- Wracamy? - zapytałam, czując jak po moim ciele przeszedł dreszcz spowodowany zimnym wiatrem. Chłopak przytaknął, po czym wziął moją dłoń i razem wróciliśmy do mieszkania.

- Jak się podobała niespodzianka?

- Wspaniała - uśmiechnęłam się, przenosząc wzrok na niego. - Choć jestem zmęczona po pracy oraz jest mi trochę zimno to i tak było pięknie. Zaskoczyłeś mnie tym, że to pamiętałeś.

- Zacząłem planować w momencie, gdy to powiedziałaś. Na początku miał być piknik, ale stwierdziłem, że środek miasta nie jest dobrym pomysłem, lepsza byłaby łąka. Dlatego postanowiłem, żebyśmy po prostu razem spędzili czas.

- Jesteś przekochany - przyznałam, składając na jego policzku krótkiego buziaka.

Is This A Real Life? // I.NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz