2. Obyś miał rację.

1K 32 11
                                    

Usłyszałam rozlegający się po domu dzwonek, a po chwili dość głośne rozmowy. Wstałam od biurka, kierując się w stronę hałasu.

- Dobrze, że jesteś. Usiądź z nami - ojciec wskazał obok. Przywitałam się z wujostwem, zajmując wolne miejsce.

- Coś się stało? - zapytałam niepewnie.

- Pojawiła się dość ważna sprawa i musimy wracać do kraju - oznajmiła rodzicielka.

- Ale co z moją szkołą?

- Właśnie, dlaczego zaprosiłam tu ciocie i wujka. Z racji, że wciąż masz się uczysz, zamieszkasz na ten czasu u nich - wytłumaczyła.

- A-ale...

- Nie ma "ale". Chcemy, żebyś skończyła szkołę, a sprawa nie jest na tyle pilna, żebyś musiała z nami jechać - wtrącił tata.

- Właściwie... - głos zabrała siostra mężczyzny - pomyśleliśmy, żeby zamiast siedzieć z nami, przydzielimy jej pokój w mieszkaniu chłopców. Lepiej chyba będzie, jak spędzi ten czas w gronie rówieśników, a przy okazji będzie miała bliżej do szkoły.

Rodzice z początku niechętni na ten pomysł, jednak ostatecznie dali się przekonać. Natomiast ja nie patrzyłam przychylnie na tę propozycję. Ja i grono nieznajomych mi chłopaków, nie brzmiało to dobrze.

- Y/n - moją uwagę zwrócił wujek. Kiwnęłam głową, na znak, że go słucham. - Nie chciałabyś może wpaść w ten weekend na próbę? Poznasz chłopaków przy okazji, żebyś nie czuła się nieswojo.

- Jasne, z chęcią - wymusiłam uśmiech. Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań, po czym, uprzednio zabierając szklankę wody, wróciłam do siebie. Westchnęłam, z powrotem siadając przy biurku. Próbowałam skupić się na nauce, jednak moje myśli krążyły wokół nadchodzącej zmiany otoczenia. Zamknęłam książki, odchylając głowę w tył. Wróciłam wzrokiem na mebel, kiedy usłyszałam krótki dźwięk powiadomienia. Sięgnęłam po urządzenie. Spojrzałam na ekran, gdzie widniała wiadomość od niedawno poznanego chłopaka. Napisał z propozycją spotkania, ponieważ, jak sam stwierdził, ma chwilę wolnego i z chęcią spędziłby ten czas ze mną. Bez zawahania się zgodziłam. Dogadaliśmy szczegóły, po czym zabrałam to co potrzebne i udałam się do wyjścia. Pożegnałam się z rodziną, ruszając w stronę miejsca docelowego. Ku mojemu zaskoczeniu blondyn już na mnie czekał.

- Długo już tu jesteś? - zapytałam, gdy byłam już na tyle blisko, żeby mnie usłyszał. Od razu się odwrócił z szerokim uśmiechem.

- Dopiero co przyszedłem tak naprawdę - wyciągnął w moją stronę jedną z dłoni, w której trzymał lemoniadę.

- Dziękuję, nie trzeba było - niepewnie przejęłam od niego plastikowy kubek.

- Kupowałem sobie, więc pomyślałem, że i tobie wezmę - oznajmił, wskazując na pobliską ławkę. Oboje usiedliśmy, a ja od razu zatraciłam się w widoku stawu.

- Pięknie tu - powiedziałam niemalże niesłyszalnie. - Mówiłeś, że masz chwilę wolnego...

- Zgadza się - zmarszczył brwi, nie do końca wiedząc, do czego zmierzałam.

- W takim razie czym jesteś zajęty?

- Za niecałą godzinę zaczynamy próbę i...

- "My"? - przerwałam mu z zaciekawieniem.

- Tak, jestem członkiem zespołu - zaśmiał się na moją reakcję. Opowiedział mi o całym zespole, jak i o najbliższym występie. Słuchałam go z wyraźnym zaciekawieniem, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. - A ty? Co robisz w życiu? - zainteresował się. Tym razem nadeszła moja kolej. Poinformowałam go o nadchodzącym zakończeniu szkoły oraz zwierzyłam się z przeprowadzki, nie stroniąc od narzekań, z każdego możliwego powodu, co momentami wywoływało u chłopaka śmiech.

- Mam przeczucie, że będzie bardzo niezręcznie - podsumowałam.

- Może nie będzie tak źle. Założę się, że są bardzo mili i ciepło cię przyjmą w dormie.

- Obyś miał rację - westchnęłam.

- Na pewno tak będzie! A wiesz, z jaką grupą będziesz mieszkać?

- Nie mam pojęcia, wiem tylko, że z jakąś na pewno.

- Pisz na bieżąco co się dzieje. Gdyby coś było nie tak to możesz podrzucić mi adres i wpadnę, żeby pomóc. Niestety będę się musiał już zbierać.

- Mogę cię odprowadzić! - zaproponowałam, wstając razem z nim. - Nie mam na dziś już żadnych planów, a tak to przynajmniej zajmę sobie czymś czas.

Jung przystał na moją propozycję. W pewnym momencie niebo zaczęło robić się szare.

- Będzie padać - podniósł wzrok w górę. - Jeśli spadłby deszcz to możesz przeczekać u nas, pod warunkiem, że nie masz nic przeciwko.

- Naprawdę miło z twojej strony, natomiast dam sobie radę i wrócę na spokojnie - uśmiechnęłam się. Próbował mnie przekonać, jednak widząc moją upartość, odpuścił. Pożegnaliśmy się, po czym ruszyłam w stronę domu. W połowie drogi zaczęłam czuć mokre krople na skórze. Przyspieszyłam kroku z nadzieją, że zdążę, nim mocniej się rozpada.

Is This A Real Life? // I.NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz