11. Długo was nie było.

710 29 5
                                    

- Dzwoniłeś do mnie? - zapytałam w zupełnym szoku. Wstałam, podbiegając do szafki na której położone było urządzenie. Mówił prawdę, na wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o blisko dziesięciu nieodebranych połączeniach. - Cholera - westchnęłam - miałam wyłączony dźwięk, przepraszam.

- Nic się nie stało - mruknął. - Ważne, że nic ci nie jest.

- Nie mów tak - usiadłam z powrotem na przeciwko niego. - Stało się. Mogło wydarzyć się coś złego, a ja nie odebrałam nawet jednego połączenia. Musiałeś się martwić...

- Prawdę mówiąc to tak, trochę się martwiłem. Zwłaszcza w momencie, gdy nagle wybiegłaś z torbą, kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. W końcu jednak Lee Know mnie uspokoił, tłumacząc, że miałaś coś w planach, jednak zaniepokoił mnie brak odpowiedzi.

- Przepraszam. Jestem teraz tak zła na siebie - mruknęłam.

- Cieszę się, że nic ci nie jest - uśmiechnął się lekko. Chciał mnie przytulić, jednak ja od razu się odsunęłam. 

- Nie jest to najlepszy pomysł, cała się kleję od potu - wytłumaczyłam.

- Racja - kiwnął głową. W końcu nastał moment, którego najbardziej się obawiałam, zapadła pomiędzy nami ta niezręczna cisza.

- To... - starałam się ją przerwać, jednak do mojej głowy nie przychodziło nic co mogłabym powiedzieć. - Wiesz co, jeśli chcesz ćwiczyć to w porządku. Ja już się będę zbierać - powiedziałam, zbierając swoje rzeczy, mimo że bardzo nie chciałam stamtąd wychodzić. - Jesteś wspaniałym tancerzem i nie zapominaj o tym.

- Byłaś tu pierwsza, więc to ja powinienem ustąpić - wstał razem ze mną.

- Daj spokój jestem tu już z sześć godzin, więc wypadałoby odstąpić komuś, w końcu nie jest to moja własność. 

- To może wrócimy razem?

- Nie chciałeś czasem ćwiczyć?

- Miałem, ale nie chcę, żebyś wracała sama. Jest już dość późno i może coś ci się stać - mówił, wyraźnie zmartwiony.

- Nie przyszedłeś tu po to, żeby od razu wrócić.

- To zostań ze mną. Zaproponowałbym ci, abyśmy poćwiczyli razem, ale tobie już wystarczy - uśmiechnął się, lekko mierzwiąc moje włosy. Przystałam na tę propozycję. Usiadłam na kanapie po drugiej stronie sali. Widać było, że brunet speszył się trochę moim towarzystwem, jednak po chwili całkowicie skupił się na tańcu. Starałam się naśladować jego ruchy, zapamiętując układ. Gdy postanowił wykonać go po raz kolejny, dołączyłam do niego. Zdziwiło mnie, kiedy przerwał nagle czynność, stając w miejscu. - Co ty robisz? - stał tyłem, obserwując mnie w lustrze.

- Uczę się nowego układu - zaśmiałam się. I.N podszedł do mnie, patrząc niezrozumiale.

- Miałaś odpoczywać, a nie powtarzać za mną - westchnął. Położył dłonie na moich ramionach i delikatnie popchnął w dół, bym usiadła. Przewróciłam oczami, zmieniłam swoją pozycję, kładąc się. Kiedy ten wrócił do zajęć, uważnie go obserwowałam, do momentu aż nieświadomie usnęłam. Po chwili poczułam, że się wybudzam, odkrywając, że zostałam przykryta rozpinaną bluzą. Mruknęłam coś pod nosem, zwracając przy tym uwagę Koreańczyka. - O, już nie śpisz? - zauważył, podchodząc do mnie.

- Ile spałam? - zapytałam, podnosząc się i przecierając oczy.

- Prawie dwie godziny - powiedział, sprawdzając zegarek.

- Mogłeś mnie obudzić.

- Nie było takiej potrzeby. Ty odpoczęłaś, a ja w międzyczasie potrenowałem. 

- Zbieraj się, wracamy. Musisz odpocząć po treningu - wstałam, oddając mu ubranie. - To chyba twoje.

- Możesz wziąć, ja mam jeszcze kurtkę - wskazał na wieszak. Okryłam się bluzą, po czym, po zabraniu rzeczy, wyszliśmy z budynku, uprzednio zamykając drzwi sali. Na zewnątrz było już dość ciemno. 

- O! Kto postanowił wrócić?! - usłyszeliśmy, gdy tylko przekroczyliśmy próg dormu. Nie zareagowałam, tylko skierowałam się w stronę łazienki. Po szybkim prysznicu, zeszłam do kuchni.

- Długo was nie było - stwierdził Chan.

- Nie sądzę, że był to długi czas - wzruszyłam ramionami, biorąc łyk wody.

- Ty nie byłaś obecna tutaj przez niemalże cały dzień, a Jeongin zaledwie przez trzy godziny.

- Rano miałam rozmowę o pracę, a potem postanowiłam trochę potańczyć.

- Odkąd wyszłaś stąd w biegu, aż do teraz minęło jakieś dziesięć godzin. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że przez ten czas cały czas trenowałaś? - zapytał, wyraźnie zaniepokojony. 

- Tylko przez sześć - zakomunikowałam, opowiadając mu co stało się po wizycie I.Na. 

- Przynajmniej odpoczęłaś, ale wciąż zawiewa hipokryzją. Nam robisz wypowiedź o tym jak ważne jest dbanie o siebie, a potem sama do oporu się przemęczasz i to bez celu. To nie jest dobre Y/n...

- Co masz na myśli mówiąc "bez celu"? - zmarszczyłam brwi, opierając się o blat.

- To, że nie ćwiczysz po to, żeby komuś to pokazać czy gdzieś wystąpić.

- I to jest twoim zdaniem bez celu? - parsknęłam lekko poirytowana. - Robię to dla siebie. Chcę do tego wrócić, żeby coś sobie udowodnić. Nie potrzebuję do tego opieki ani twojej ani nikogo innego, bo wiem co robię, więc nie mów mi co powinnam. 

- Nie rozumiesz...

- Oczywiście - przerwałam mu, nawet nie chcąc go słuchać. - Czyli wy możecie, bo występujecie przed ludźmi, a ja nie, bo nikt tego nie zobaczy?! Martwię się o was, żebyście dobrze wypadli i nic wam się nie stało. Mi nie zależy na własnym zdrowiu, więc jeśli będę chcieć to będę się przepracowywać, bo i tak nic to nie zmieni.

- Przestań tak robić - w końcu wtrącił.

Is This A Real Life? // I.NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz