3. Ktoś komuś chyba wpadł w oko.

991 33 45
                                    

Nadeszła sobota, a co za tym idzie, tydzień do zakończenia szkoły. Mimo wszystko dzień był dość ambitny. Od razu po popołudniowym powrocie do domu, odłożyłam niepotrzebne rzeczy i udałam się w stronę znajomego mi budynku. Witałam się z napotkanymi po drodze ludźmi, wiedząc już gdzie się kierować. Zapukałam kilkukrotnie. Słysząc odpowiedź, weszłam do środka. Sytuacja powtórzyła się, czułam się jak pierwszy raz. Natomiast tym razem miałam wrażenie, że analizują każdy mój ruch.

- Chłopcy, to moja bratanica Y/n. Poprosiłem ją, żeby wpadła dziś, bo była bardzo ciekawa waszej próby, jak i was samych. Przywitajcie się - przedstawił mnie. Cała ósemka chóralnie wykonała polecenie, po czym każdy po kolei wyjawił swoje imię.

- Mi również miło poznać - ukłoniłam się, odzywając po raz pierwszy od wejścia.

- Zanim zaczniemy - klasnął w dłonie, żeby zwrócić uwagę wszystkich - mam do przekazania ważną informację. Mianowicie od poniedziałku będziecie dzielić apartament z naszym dzisiejszym gościem - cały zespół zaniemówił, patrząc po sobie.

- Nie chcę wam robić jakichkolwiek problemów, nawet mnie tam nie zauważycie... - wtrąciłam.

- Ale kto powiedział, że my narzekamy? - wyszedł przed szereg jeden z nich, uśmiechając się przyjaźnie. - Miło będzie ugościć nową twarz u nas i może nawet pomóc, jeśli będzie taka potrzeba.

- To lider? - szepnęłam do wujka, na co ten przytaknął, z lekkim śmiechem. Po chwili mężczyzna oznajmił początek treningu. Usiadłam w rogu pokoju, przyglądając się panującej sytuacji. Po szybkiej, ale też solidnej rozgrzewce, ustawili się na swoich miejscach. Brunet, który przedstawił się jako najmłodszy, złapał ze mną dłuższy kontakt wzrokowy, przerwał go w momencie, gdy rozbrzmiała muzyka. Byli niesamowicie skupieni na każdym ruchu, wykonując je z niezwykłą precyzją.

- Stop - usłyszeliśmy nagle. - Jest w porządku, ale brakuje wam synchronizacji. Lee Know postaraj się trochę szybciej, natomiast Hyunjin i Changbin spróbujcie, pod koniec, trochę wolniej. Wybiegacie za bardzo w przód, nie traćcie tej harmonii, ponieważ szło wam naprawdę dobrze. Spróbujmy jeszcze raz, od początku.

Wszyscy zgodnie przytaknęli. Ponownie każdy stanął na swoim miejscu. Byłam pod wrażeniem, jak dobrze im szło, do momentu, aż jeden z nich, podczas obrotu, potknął się o własne nogi, gwałtownie się przewracając. Od razu wstałam z miejsca i wystraszona podbiegłam do niego.

- Nic ci nie jest? - kucnęłam obok, łapiąc go za ramię.

- Jest w porządku - oznajmił, siadając. - Dziękuję.

- Ktoś komuś chyba wpadł w oko - na podłodze pojawił się nagle brunet. Spojrzałam na niego, przymykając powieki.

- Po prostu spanikowałam, że coś mogło mu się stać - wytłumaczyłam. - Ktokolwiek by z was nie upadł, zareagowałabym tak samo, więc nie schlebiajcie sobie - zażartowałam.

- Changbin! To twoja chwila chwały! - usłyszeliśmy. Wszyscy zwróciliśmy głowy w tamtą stronę, a wywołany chłopak, teatralnie upadł. Po sali rozniósł się śmiech.

- Dobra, macie dziesięć minut przerwy i wracamy do pracy - padł komunikat. Wstaliśmy z parkietu. Oni poszli po butelki wody, natomiast ja usadowiłam się na kanapie.

- Hej - miejsce obok mnie zostało zajęte przez szatyna, który wcześniej przedstawił się jako Han. - Wiem, że może i nie powinienem o to pytać, ale ciekawi mnie, dlaczego postanowiłaś wprowadzić się do nas?

- To tylko tymczasowa zmiana lokum, ponieważ moi rodzice muszą wrócić do kraju.

- Nie jesteś stąd?!

- Niestety nie - zaśmiałam się.

- Wow - otworzył szczerzej oczy - twój koreański jest idealny! - zachwycił się. - Jestem pod wrażeniem!

- Dziękuję! Naprawdę mi miło - czułam ciepło rozchodzące się po mojej twarzy, więc od razu ją zasłoniłam.

- Słodko - parsknął, widząc moją reakcję.

- Han! Wracamy do ćwiczeń! - usłyszeliśmy. Jisung wstając, delikatnie przejechał dłonią po moich plecach. Przerwa dobrze im zrobiła, ponieważ tym razem układ wyszedł idealnie. Gdy piosenka dobiegła końca, rozległ się aplauz. Gratulowali sobie nawzajem z ogromnym szczęściem. Zmęczeni, ale w pełni usatysfakcjonowani, postanowili zamówić coś do jedzenia, aby zwiększyć swoje siły.

- Y/n! - podniosłam wzrok znad telefonu, gdy do moich uszu dobiegł czyiś krzyk. - Na co masz ochotę?

- Miło, ale ja podziękuję - odmówiłam, nie chcąc by wydawali na mnie jakiekolwiek pieniądze.

- To, co dziś jadłaś, że po takim czasie nie zgłodniałaś? - zaciekawił się Chan.

- Dużoo... różnego jedzenia - powiedziałam bardzo niepewnie.

- Co na przykład? - zmarszczył brwi, widząc, że coś kręcę.

- Nie pamiętam nazwy, ale na pewno był tam ryż.

- Dobra, inaczej ułożę pytanie - odniosłam wyrażenie, jakby miał zaraz wywiercić we mnie dziurę wzrokiem. - Czy jadłaś dziś cokolwiek?

- Piłam kawę rano...

- Pytałem o jedzenie - nie dawał za wygraną.

- To nie - opuściłam głowę, poddając się. - Miałam dość zabiegany dzień, więc nie było nawet kiedy, ale nie jestem głodna, więc nie musicie mi nic zamawiać.

- Nie ma nawet takiej możliwości, zjesz z nami. Jeongin weź dwie porcję tego co zamówiłem i domów jeszcze tteokbokki - rozkazał. - Jak będziesz z nami w dormie to cię przypilnujemy - zaśmiał się.

Is This A Real Life? // I.NOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz