15

174 14 11
                                    

- Ech... Co do...? - mówiła Ira powoli otwierając oczy. - Gdzie ja jestem? - rozejrzała się po pomieszczeniu i zrozumiała, że jest w swoim pokoju. - Uf... To był tylko sen. - stwierdziła dziewczyna z ulgą - Śniło mi się że pomogłam małym gremlinom co tak naprawdę okazały się być demonami. Impami z piekła z najniższej klasy społecznej. Należą do firmy IMP. Blitz był koniarzem i szefem. No i "o" jest nieme! Moxxie był poważnym muzykiem, Millie była jego żoną i suką z posraną moralnością która o dziwo była bardzo miła oraz lojalna. Loona była córką Blitz która była wilkołakiem i nie lubiłam mnie. No i sama była sukowatą gotką. Chciałam wrócić do domu ale portal poraził mnie prądem! Hahaha! Co za sen...

- Szacun za dobrą pamięć i za to, że powiedziałeś to wszystko na jednym wdechu młoda!

- He..? Co?! - wrzasnęła zdziwiona i przerażona nastolatka. - To nie był sen?!

- A nie widać? - spytała się chamsko Loona.

- Ale... to gdzie ja jestem? - spytała się Ira i zaczęła przecierać oczy swoimi rękami, wtedy zaczęła łapać ostrość obrazu i dostrzegła że leży na obdartej kanapie w firmie IMP - O matko... - dodała kompletnie przybita i załamana dziewczyna.

Nie była gotowa na ponowne zderzenie się z brutalną rzeczywistością. Która była w tamtej sytuacji nie za ciekawa i bardzo stresująca. W końcu dziewczyna zdała sobie sprawę, że nie miała dziwnego i chorego snu tylko utknęła w podziemiach z demonami bez drogi do domu.

- Spokojnie słonko! Zaraz coś wymyślimy. - pocieszała ją Millie. - Nie zostawimy cię tak samej. Mamy plan panowie? - zwróciła się do impów ale oni nic nie odpowiedzieli - Prawda? - dała niepewnie demonica.

- Cóż... Kiedy zajmowałaś się z grupciem tą ludzką dziewuchą - przemówiła Loona - to szukaliśmy informacji o tym jak naprawić to gówno. Ale... to nic pozytywnego.

- To znaczy...?

- Jesteś żywą duszą w Piekle. A tutaj mogą trafić jedynie demony, upadłe anioły i potępione dusze. - tutaj Loona zrobiła małą przerwę i przestała gapić się w telefon - MARTWE!

- Serio?! Już to raz słyszałam! Dotarło! - oznajmiła Ira tracąc już powoli cierpliwość czym szczerze zaskoczyła Loonę, wcześniej to bała się przy niej oddychać, ale Ira z natury jest dość nie cierpliwa. Ale zawsze stara się być spokojna i trudno ją wkurzyć. Jednak czasami puszczą ją nerwy a przy tym widok krzyczącej Iry jest bardzo rzadki i nieliczni to widzą, albo jest to wizja kogoś kompletnie pijanego - Ale jak mam wrócić do domu?!

- Nie możesz wrócić bo ciąży na tobie klątwa.

- C-co? To co mam robić?

- Żywej duszy naprawdę nie powinno tu być. Jest pewien sposób abyś mogła wrócić na Ziemię. Ale...

- Naprawdę?! - wybuchła energicznie szczęśliwa Ira - Co takiego? Zrobię wszystko! - i wesoła złapała ręce Loony na znak w podzięce ale piekielna ogarka nie lubiła czułości.

- Łapy przy sobie!

- Przepraszam! Przepraszam! M-mów dalej! - machała przy tym ręką i śmiejąc się pod nosem ze szczęścia dziewczyna czym tylko irytowała Loone.

- Ech... Okey. Musisz przejść specjalny rytuał. W księdze nie opisali szczegółów. Pewnie od tego jest inna księga. Ale mniejsza! Ten rytuał może wykonać tylko potężny demon. Najlepiej z piekielnej arystokracji.

- Więc pojedziemy do pałacu rodziny Goetic - oznajmił Moxxie. - Już dzwoniliśmy.

- Jakie "my"... Jakie KURWA "MY"!? - wydarł się Blitzø.

- No dobra! Dobra! Ty dzwoniłeś szefie!

- No właśnie! Hamuj się Moxx! A ty młota to doceń!

- Jasne! Ha ha!

- Dacie mi dzisiaj dokończyć?! - wydarła się wściekła Loona wstając z krzesła ściągając tym samym na siebie uwagę wszystkich którzy byli szczerze zaskoczeni jej słowami.

- Jest coś jeszcze?

- Tak! Jeśli jesteś złym człowiekiem który w końcu trafi do Piekła i nie wrócisz do domu przed zachodem słońca...! To utkniesz tu na zawsze. - ostatnie słowa ogarka dodała bardzo olewczo czym dodała trochę komizmu całej sytuacji. Ale nie dla Iry.

- Co?!

- Jajco! Ale jeśli jesteś dobra to masz czas do wschodu słońca.

- No dobra rodzinko! Do samochodu! - zawołała zadowolona Millie.

- Ej! Ja tu rządzę!

- No i Blitz spotka się ze swoim CHŁOPAKIEM~!

- Och ty suko... Już NIE ŻYJESZ!

* * *

Gdy cała ekipa była w busie IMP to zaczęła się ostra jazda. Blitz jeździł jak pirat drogowy. Nie dość że Ira miała chorobę lokomocyjną, siedziała z tyłu to do tego warunki w tym samochodzie były jakimś chorym żartem. Wszędzie walały się jakieś śmieci. Było mnóstwo klejących się plastikowych kubków, rozsypanych chipsów, małe paczuszki z resztkami trawki, mnóstwo wylanych na siedzenie zaschniętych ketchupów no i oczywiście rozlanego piwa. Czarą goryczy było jednak to kiedy Blitz wjechał w dół a cały bus podskoczył rozsypujący przy tym jeszcze więcej śmieci. Samochód tak się wybił, że aż kondomy z najmniejszych zakamarków tego burdelu zwanego samochodem wylądowały na twarzy Iry. Ta szybko zrobiła się cała czerwona i zrobiło jej się jeszcze bardziej nie smacznie.

- Daleko jeszcze? - spytała niepewnie i z mdłościami nastolatka.

- Już niedługo!

- Aż tak nie możesz się doczekać spotkania ze swoim CHŁOPAKIEM~ Blitz?!

- Morda Millie!

- Blitz... Możesz trochę zwolnić? Niedobrze mi...

- Nie waż mi się tu rzygać młoda!

- Już i tak nimi śmierdzi.

- Patrzcie! Już jesteśmy! - oznajmiła Millie.

- Uf... Całe szczęście.

- Wkrótce się spotkacie~! - przyciągała demonica puszczając oczko swojemu szefowi.

- Nic nie mów Mills...! - syczał wystarczającą już wnerwiony wysoki imp.

- Ale z ciebie yaoistka Millie. - stwierdziła Ira.

- Nie inaczej!

- No dobra! Dajcie już spokój! Ira załóż kaptur i okulary. Wychodzimy!

- Szefie... A co jeśli zobaczy nas księżna Stella?

- No w sumie... - przytaknęła żona Moxx'a - Do pełni jeszcze daleko~!

- Ughh! Nic nam nie będzie! Wejdziemy tędy.

- Ale Blitz. - zaczęła Ira - Chcesz wejść przez balkon? To cholernie wysoko. Zabijemy się. A przynajmniej ja.

- Właśnie! Szefie! Jak możesz być tak lekkomyślny?!

- Och, no przepraszam bardzo! Ale..!

  Już tutaj Ira się zawiesiła bo nie miała ochoty na słuchanie głupich kłótni. Wystarczająco nasłuchała się ich w domu kiedy rodzice kłócili się z wujostem dziewczyny o to żeby wreszcie zaczęli odwiedzać dziadków. Ale nie miała im tego za złe.
Korzystając z nieuwagi towarzyszy i tego, że pragnie przeżyć tą przygodę jak najlepiej tylko umie - bo w końcu to był jej pierwszy i ostatni dzień w podziemiach - postanowiła rozejrzeć się po królewskim ogrodzie i oddzieliła się od grupy. Sama sobie się dziwiła, że to zrobiła. To był dla niej przełom, bo zawsze była tą grzeczną, sumienną i pilną uczennicą. A w tamtej sytuacji oddzielenie się od grupy na obcym terenie, w nieznanym miejscu nie było za rozsądne. Ale chęć przygody którego jeszcze nigdy wcześniej takiego nie miała nie dała za wygraną. Niestety prędko przekonała się jaka była głupia a także, że jej wścibstwo zgubi ją.

Cudze demony // Helluva BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz