2

365 21 0
                                    

-To chyba pierwsze i ostatnie zlecenie od klijenta co wygląda jak zdeformowana krzyżówka niczym z wizji jakiegoś ćpuna! - krzyczała wkurwiona Millie kiedy pakowała się na wyprawe do świata ludzi.

- Wrzuć na luz Mills! - pocieszał ją pewny siebie Blitzø - Widziałaś ile nam zapłacił!? No i to jest ambitne zlecenie! Pierwszy raz mamy zarżnąć cały gang! Już się nie mogę doczekać! Ha ha! Poza tym... - ściszył głos i spoważniał - Lepiej nie odmawiać takim ludziom.

- Właśnie - przytaknął Moxxie. - Wygląda na to, że może być dobrym overlordem.

- To nie fer! - krzyknęła Millie zaciskając przy tym pięści - My mieszkamy w piekle całe życie bez mocy i wszyscy patrzą na nas z góry! A ludzie nie dość, że mogli być dobrzy za życia i godnie żyć to wolą trawiać tutaj! Przeludniają piekło! A w gratisie dostają jakieś super moce jak w pieprzonych komiksach! Ah! - mówiła a raczej krzyczała Mildred waląc z całej siły w ściane wyrzucając z siebie cały żal i uczucie niesprawiedliwości.

  Moxxie próbował pomóc żonie która przecholowała i chyba złamała rękę. A Blitzø zrobił się jeszcze bardziej ponury. Słowa Millie były dla niego jak kubeł zimnej wody albo raczej okrutnej prawdy. Całe życie marzył o tym by zmienić swe życie na lepsze. Jak wiele się zmieniło się od kiedy opuścił cyrk? Czy w ogóle coś się zmieniło? Chyba niewiele. Niby ma własny biznes ale czasami czuje wielki żal i zawód samym sobą. Robi wszystko i dla wszystkich dla pieniędzy i to jest żałosne. Nie ważne jakby się nie starał to zawsze coś się spieprzy. Zawsze ma pod górę. Czuje się wtedy jak jakiś żałosny i bezwartościowy śmieć. Szczególnie kiedy jest pomiatany przez kogoś lepszego. Kogoś silniejszego i potężniejszego. Ten koleś miał po prostu farta co do mocy. Wygrał szczęście w loteri... Blitzø też chciałby mieć takie szczęście. Chociaż ten jeden raz. A jeśli już tak, to żeby skutki nie bolały. Bo co by nie zrobił to i tak będzie tym gorszym. Będzie zwykłym śmieciem.

- Nie przejmujcie się tym - zaczął troskliwie Moxxie - Nie ma sensu psuć sobie nerwy takimi myślami. Nic na to nie poradzimy... - przerwał bo zauważył, że tylko pogorszył sprawę - Ee.. Ale hej! Przynajmniej mamy siebie. Tylko to się liczy.

  Blitzø szybko obtoczył swych pracowników ogonem i wwszystkich pocno przytulił.

- Masz racje Moxx. - mówił już trochę spokojniejszy Blitzø - Ważne, że mamy siebie. Dobra! - zaczął wesoło - Dosyć czułości! Do roboty rodzinka!

- Jest pewien problem Bli... Ał!

- Muszę szybko popatrzeć rękę Millie!

- Ale się wkurzyłaś Mills! Nie ma na to czasu Moxx. Po za tym bandaż nic tu nie pomoże. Musimy sami to załatwić.

- Co?! - wrzasnął przerażony Moxxie i jego zmartwiona żona.

- Szefie! To poważne zlecenie! Mamy wybić ca-ły gang! - sylabował Moxxie - Nie damy rade we dwoje!

- Wiem ale to jedyne rozsądne wyjście. Żonka nie da rady. A jeśli pójdzie to może być tylko ciężarem. Bez urazy Mills.

- Ale..

- Skarbie. On ma racje...

- Mildred...

- Obiecaj mi tylko, że będziesz uważać.

- Oczywiście słonko. - odparł Moxxie całując żone na pożegnanie i szybko przeszedł przez portal.

* * *

- Słyszałeś? Ira znowu rozmawiała z Zefirem!

- Serio? Co ona w nim widzi?! Nie zdał i zachowuje się jak dzban!

- No nie?! Może swój ciągnie do swojego!

- Ha ha! Dobre!

- Ona jest jakaś dziwna. Co nie?

- No. Totalnie!

- We wszystko się wtrąca! Matka Teresa się znalazła!

- Jakim cudem dostała się do tej szkoły?!

- Nie wiem. Niech lepiej ta przybłęda wraca już na wieś!

- No! Po co nam ona tutaj?!

  Ira słyszała o sobie takie rzeczy codziennie. Nie sądziła, że klasa przez wakacje dowie się o jej pochodzeniu i tak się zespuje. Chciała tylko spokojnie żyć z przyjaciółmi. Ale co to za przyjaciele którzy nie chcą z tobą rozmawiać? Obgadują cię. A jak się pomylisz to wypominają to w bolesny sposób. Jedynymi osobami na które może liczyć to był jej przyjaciel Zefir. Niestety nie zdał do drugiej klasy technikum.
  Z Zefirem nigdy nie było nudno. Zawsze był jakiś wspólny temat do rozmów. Potrafili pisać i gadać godzinami. Nie mieli przed sobą żadnych tajemnic i zawsze byli szczerzy. Ira była dla niego jak starsza siostra. Zawsze mu o wszystkim przypominała, pilnowała go, pocieszała gdy przeżywał trudne chwile w życiu i pomagała jak tylko mogła w szkole. Niestety nawet z jej wsparciem nie dał rady poprawić tych 6 jedynek. Ale nawet teraz kiedy są w różnych kasach to lubią spędzać razem przerwy. Niestety musiał później znosić zaczepki byłej klasy.
Była też jedna dziewczyna w klasie. Jej przyjaciółka Olivia. No właśnie... Była... Liv zakumplowała się z dziewczynami z liceum i już nie chce z nią spędzać tyle czasu jak kiedyś. A te nowe koleżaneczki nie za bardzo przepadają za Irą i ze wzajemnością. Ale czasami Liv się zapomni i miło porozmawia z dziewczyną bo można.
Miała też młodszą siostrę cioteczną Wierę. Wiera dostała się na gastronomie. Dziewczyny były naprawdę blisko. Były prawie jak rodzone siostry i tak często o sobie mówiły. Np. "Siostra zaraz przyjdzie". Od dziecka wszystko robiły razem i miały świetny kontakt, bo mieszkały koło siebie. Więc razem spędzały niektóre przerwy. Ale z wiekiem troszkę się oddaliły. Ale tylko troszkę. Teraz często się przedrzeźniają i droczą ze sobą. Troszkę to bywa męczące ale ciągle zabawne.
No i nawet Wiera nie wiedziała o tym jak jej siostra jest traktowana w swojej klasie. Ira nie chciała ją tym niepotrzebnie zamartwiać. W końcu była starsza i sądziła, że powinna to sama załatwić i nie powinna w to mieszać młodszej siostry. Już i tak miała żal do samej siebie bo "podkradała" Wierę klasie. Sądziła, że ona powinna najpierw dobrze zaklimatyzować się w swojej klasie i z kimś się zaprzyjaźnić. W sumie to nie ważne co by Ira zrobiła a czego nie, to i tak czuła się winna.

Cudze demony // Helluva BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz