#13 prawda

1.2K 83 112
                                    

Obudziłem się obok blondyna śpiącego na kanapie. Kiedy zdałem sobie sprawę, że zielonooki zabrudził mnie swoją krwią, chciałem się przebrać, lecz przypomniałem sobie że nie mam tu żadnych rzeczy. Przecież znajdowaliśmy się w jakimś domu, który nie był mi w ogóle znany.

Postanowiłem poprostu zostać i poczekać aż chłopak się obudzi. Nie musiałem długo czekać, ponieważ po chwili Clay już próbował wstać do siadu.

-Clay, nie wstawaj.-powiedziałem widząc jak starszy się męczy.

-George- powiedział zielonooki całkowicie ignorując moje słowa i dalej próbując wstać.

Blondyn był tak słaby, że wystarczyło tylko jak dałem swoją rękę na jego klatkę piersiową, i lekko przycisnąłem, a on już leżał spowrotem.

-George, przepraszam. Nie chciałem żebyś został tam zabrany. Mi w lesie, zrobiło się ciemno przed oczami i widziałem że ty też odpływasz. Okazało się, że to byli moi rodzice. Musieli wiedzieć że dużo dla mnie znaczysz i- nie pozwoliłem dokończyć zielonookiemu, ponieważ pocałowałem go w usta. Blondyn mimo zdezoriętowania, po chwili zaczął oddawać pocałunek.

Całowaliśmy się puki nie zabrakło nam tchu, więc musieliśmy się od siebie oderwać, a kiedy tak się stało, odrazu poczułem wstyd, że to zrobiłem. Nie umiałem wykrztusić nawet głupiego "przepraszam", tak samo jak chyba mój przyjaciel, nie umiał nic powiedzieć.

-Clay, poczekaj twój opatrunek na brzuchu przesiąkł krwią, poczekaj chwilę zaraz przyjdę z nowym.

Wyszedłem z pomieszczenia, zostawiając za sobą dalej zdezoriętowanego blondyna. Sam miałem mętlik w głowie, a przede wszystkim jestem ciekawy, dlaczego oddał pocałunek, ale wtedy musiałbym z nim o tym porozmawiać, ale się boję. Pocałowałem go wsumie pod wpływem szczęścia że się obudził, a teraz ciężej będzie z nim o tym porozmawiać. I tak to jest jak najpierw się robi, a później myśli.

Zabrałem z łazienki kolejny bandaż i poszłem do salonu, w którym leżał blondyn.

Kiedy podwinąłem mu koszulkę, zauwarzyłem że jest on strasznie chudy. Nie wiem jak nie widziałem tego wcześniej, ale mu tak widać żebra, jakby nie jadł bardzo dużo czasu.

Po zmienieniu opatrunku, chciałem zapytać się Clay'a o ten pocałunek ale nie dałem rady.

- Clay?

- tak? Coś się stało?

- mam pytanie.

- to pytaj śmiało.

- czy jest tutaj jakieś jedzenie?

Zielonooki definitywnie był zaskoczony. Może myślał że zapytam o coś innego, naprzykład coś związanego tym porwaniem, a ja zadaje pytanie o jedzenie.

- powinno być, zrób sobie coś żebyś głodny nie chodził. Przepraszam ale ja nie dam rady zrobić ci czegoś.- powiedział po jakimś czasie chłopak z smutną miną. Wsumie byłem z niego dumny, ponieważ on nie lubił pokazywać jak jest słaby, a mi to teraz nawet w jakiś sposób powiedział.

- okej- powiedziałem i poszłem do pomieszczenia, które wyglądało jak kuchnia.

Otworzyłem lodówkę i była pełna. Zaskoczyło mnie to, bo mimo że blondyn mówił że jest jedzenie, to zastanawiałem się skąd. Chociaż mnie już chyba nic nie zaskoczy.

Postanowiłem zrobić zwykle kanapki. Zrobiłem cztery, żebym mógł zjeść ja i Clay.

Podszedłem do chłopaka z talerzem kanapek i usiadłem obok niego na kanapie.

- chodź Clay, pomogę ci usiąść żebyś mógł zjeść- powiedziałem łapiąc blondyna za obie ręce.

- dziekuje George, ale nie jestem głodny.

No z tym debilem to gorzej niż z dzieckiem przysięgam.

Zielonooki zamknął oczy, chyba próbując zasnąć, ale kiedy ja go pociągnąłem za ręce do siadu, automatycznie je otworzył.

Nic nie powiedział, tylko siedział zdezoriętowany, ponownie. Dałem mu poduszkę po plecy, aby mógł się oprzeć. Czułem że jestem mu to winien. W domu dziecka to wsumie on się opiekował mną, bo również miałem niedowagę. Pilnował mnie z jedzeniem. Teraz ja chyba powinienem odwdzięczyć się za te wszystkie lata, za dach nad głową, za pomoc kiedy ktoś mnie prześladował w domu dziecka. Porostu za wszystko.

Wziąłem kanapkę w dłoń i zacząłem wpychać ją do ust zielonookiemu. Kiedy chciał coś powiedzieć, wykorzystałem ten moment i wysunąłem mu tą kanapkę do ust, tak że już musiał ją ugryźć i przeżuć.

- poczekaj idę zrobić herbatę. Powiedziałem wstając z jego ud. Chwila wstając z jego ud?! Kurde, przez cały czas na nim siedziałem. No to ciekawie.

Zrobiłem tą herbatę i wróciłem do blondyna, który sam zaczął jeść kanapki.

- o zacząłeś jeść sam wkońcu.

- wolę to niż żebyś wpychał mi ją do ust.

- zrobiłem to co musiałem.

- niech ci będzie- powiedział i się zaśmiał.

Jedliśmy a spokoju i ciszy. Wydarzyło się między nami troche niezręcznych sytuacji, które najprawdopodobniej zostaną niewyjaśnione. No cóż, ja się porostu boję, a Clay ma problem z okazywaniem uczuć po tym co kiedyś przeżył.

***

Nie byłem pewny co do tego, ale zielonooki już postanowił. Mimo że Clay ledwo chodził, postanowił że pójdziemy do domu. Stwierdził że Karl i Nick będą się o nas bali, a my sobie siedzimy w domku.

Blondyn ruszył w nieznanym mi kierunku, ale im bardziej się oddaliśmy od tamtego małego domku, poznawałem bardziej okolice.

Wkońcu już wiedziałem gdzie jesteśmy. Doszliśmy do domu bez większych trudności. Odrazu na progu zostaliśmy przywitani przez Nick'a i Karl'a.

Wypytywali o wszystko co się stało, a ja narazie nie chciałem odpowiadać ponieważ blondyn nie mówił nic. Pozwolę mu opowiedzieć o wszystkim.

Tajemnica [Dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz