Spojrzała w dół i pokręciła głową. Znowu miała jakieś zwidy? Dla pewności przeszła całe swoje ulubione i najbardziej znane miejsce dookoła jeszcze raz. I tym razem przeraziła się nie na żarty.
Tam leżał (nie) człowiek.
W pierwszym odruchu chciała uciec, jak najdalej się tylko dało. W drugim, zawróciła i niepewnie podeszła do ciała. Spory mężczyzna - stwierdziła. Brunet, na oko przed trzydziestką. Lekko drżącymi dłońmi dotknęła jego szyi, z ulgą (a może jednak nie?) wyczuwając puls.
Dopiero w tamtym momencie zauważyła, że był ubrudzony własną krwią. Znów chciała po prostu stamtąd odbiec i zapomnieć o całej sprawie, ale... Czy sumienie jej na to pozwalało? Przeszła jednak dalej, już po chwili będąc w swoim małym domku i zgarniając w ręce kilka środków dezynfekujących i bandaże.
Wróciła, w głębi serca mając nadzieję, że naprawdę go tam nie było. Ale był.
Niepewnie sprawdziła puls jeszcze raz i wzdrygnęła się z zimna, które odczuła od jego szyi. Nadal drżącymi dłońmi niedbale owinęła opatrunkami jego pięści, dziwiąc się przy tym, dlaczego tylko one były w tak okropnym stanie. O cholera... Czyżby kogoś zabił? Gołymi rękoma?
Prawie krzyknęła, kiedy niespokojnie poruszył się podczas snu. Była pewna, że bez żadnego problemu mógłby zrobić jej niemałą krzywdę. Dlaczego więc w ogóle do niego podchodziła? Choć mieszkała na kompletnym uboczu, mogła po prostu zawołać kogoś z wioski, żeby go zgarnęli. Skąd mogła wiedzieć, jak się w ogóle tu znalazł? Nikt nie był przecież na tyle głupi, żeby chodzić tak blisko granicy z Nacją. To, że ona i kilku innych ludzi właśnie tam mieszkało, nie było wcale ważne.
Nie poznawała go. Choć miała nikły kontakt ze swoimi sąsiadami, była pewna, że nigdy nie widziała nikogo podobnego do niego. Więc skąd pochodził? Jak przeszedł przez las, omijając ich wioskę niezauważony? Pytaniom nie było końca, co jeszcze bardziej wpłynęło na wahanie dziewczyny.
Co miała z nim zrobić? Nawet, jeśli odrobinę go opatrzyła i upewniła się, że żyje, nie mogła tak po prostu zostawić go na pastwę losu dzikich zwierząt. Gdyby tylko wiedziała, kim tak naprawdę był...
Zagryzła wargę, po długich minutach dochodząc do ostatecznego planu. Owszem, sporo ryzykowała, po prostu targając go do domu, ale czy miała jakiś inny wybór? Oczywiście, że tak.
Carl na moment się przebudził i choć prawie w ogóle nie kontaktował, przyjął jej pomoc, stawiając niewielkie kroki. Gdyby był całkowicie odcięty, nawet by go nie uniosła. Można by rzec, że był od niej dwa razy większy, a przy jej zasobach siły, pewnie nawet nie potrafiłaby go odwrócić na drugi bok.
Po zaledwie kilku krokach sapała niemiłosiernie i nawet adrenalina średnio pomagała jej w zadaniu, a raczej mężczyźnie, którego wzięła na swoje barki. Może nie dosłownie, ale jakoś go jednak prowadziła. Prawie wypluwała płuca, kiedy wreszcie dotargała go do swojego domu. Miała wrażenie, że nieznajomy przez chwilę jej się opierał, ale koniec końców wszedł z jej pomocą po dwóch schodkach przez wejściem.
Nie mając za bardzo wyboru, w jakiś sposób położyła go na swoim łóżku, a on niemal od razu na powrót stracił przytomność. Głośno przełknęła ślinę, znów przyglądając się jego napiętej twarzy. I była pewna, że zrobiła właśnie ogromną głupotę.
***
Chociaż wahała się, czy nie zawołać Basila i poprosić go o przysługę, postanowiła na razie nikomu nie mówić o kompletnie nieznajomym człowieku w swoim domu. Była pewna, że jej sąsiedzi zaczęliby o niej plotkować jeszcze bardziej. A może jednak powinna po prostu się go pozbyć? Po co w ogóle się męczyła i wnosiła go aż tutaj?
CZYTASZ
Nacja II: Czas Burzy
FantasyZrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przyjaciół. Kto by pomyślał, że Cienie pokierują go na południe, aż do maleńkiej wioski na skraju terenu...