Byli na to przygotowani, to chyba oczywiste, skoro sytuacja powtarzała się któryś raz pod rząd. Ludzie nie wiedzieli, że tym razem postanowili załatwić sprawę raz na zawsze. I nie chodziło tu tylko o poprawę wyposażenia broni, jak i komunikacji. Tym razem Nacja po prostu wiedziała, czego ma się spodziewać.
A mianowicie kobiety o płomiennych włosach.
Gdy tylko Claire usłyszała o zagrożeniu, od razu zapragnęła wskoczyć do łóżka i nigdy z niego nie wychodzić. Była świadoma tego, że ową kobietą najprawdopodobniej była jej matka i ten fakt wcale nie napawał jej optymizmem. Owszem, żyła i to ją bardzo cieszyło, jednak skąd miała wiedzieć, co postanowi z nią zrobić William i starszyzna? Czy nie odbiorą jej, jako naturalny wróg Nadnaturalnych?
Nie było czasu o tym myśleć. Zgodnie z nauczonymi wcześniej regułami, od razu udała się do prowizorycznego schronu, w którym miała po prostu zaczekać na zakończenie walki. Łatwo było mówić, skoro serce galopowało jej, jak koń z górki, a znane jej osoby miały urządzać sobie sparing z ludźmi.
Carl z lekkim warknięciem popchnął ją stronę innych kobiet i posyłając jej ostatnie spojrzenie, ruszył, by wreszcie zrealizować swoją zemstę.
Zabić.
***
Niezbyt wygodne, ale jakże przydatne zegarki najnowszej generacji od ludzi naprawdę ułatwiły im komunikację. Wszystko przygotowywali od tygodni, więc nie było mowy o niepowodzeniu. Czasami ludzie byli naprawdę głupi, myśląc, że historia będzie się powtarzać w nieskończoność. Co prawda Puszczy, jak nie pilnowali, tak nie pilnowali, ale spodziewali się każdego kolejnego ruchu.
Pierwszy opór miał miejsce już dwa kilometry od Osady. Nadnaturalni nie szczędzili swoich pazurów i kłów, nierzadko obrywając bronią palną przez nikły dystans, jaki utrzymywali. Carl całe szczęście zachowywał choć odrobinę zdrowego rozsądku i jako tako nie rzucał się na zamaskowanych Mundurowych tak po prostu.
Z lewej.
Nie spodziewał się, że głos w jego głowie zacznie mu pomagać. I choć tym razem był pewien, że to głos jego zmarłej wybranki, współpracowało mu się z nim bardzo dobrze. Aż za dobrze, skoro omal rzucił się na kobietę, której tak naprawdę potrzebowali.
Doug i Harry walczyli równie zaciekle, co on. Wydawać by się mogło, że to właśnie ta trójka była odpowiedzialna za liczne straty wśród ludzi. Krew tryskała wszędzie, ale to tylko napędzało ich do działania.
Matka Claire została tym razem zabrana na miejsce walki, więc nie musieli się zbytnio wysilać, by się do niej dostać. Był tylko jeden mały problem - Puszcza słuchała się jej, a nie ich i kiedy tylko chcieli się zbliżyć, dzikie pnącza od razu na nich ruszyły. Harry, który w ogóle się tego nie spodziewał, zaraz potem syknął z bólu, gdy jedno z nich praktycznie przebiło go na wylot.
Doug i Carl zamarli, kompletnie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Wokół nich nadal grzmiała bitwa, a jednak przez tamten jeden moment żaden dźwięk do nich nie docierał.
Jednak ognistowłosa praktycznie sama rzuciła się w ich ręce.
W końcu zdawała sobie sprawę, kto tu tak naprawdę był zły.
***
Atak trwał całe trzy godziny. Trzy godziny kulenia się na każde pojedyncze wystrzały i nerwowego obgryzania paznokci. Claire była tak samo przerażona, jak Debby, czy Rina, jednak i tak miała wrażenie, że totalnie histeryzuje. Została wtajemniczona w plan, a jednak z tyłu głowy ciągle obawiała się o swoich Nadnaturalnych. I o swoją mamę.

CZYTASZ
Nacja II: Czas Burzy
FantasyZrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przyjaciół. Kto by pomyślał, że Cienie pokierują go na południe, aż do maleńkiej wioski na skraju terenu...