Rozdział 16

714 47 1
                                    

Czy pozostawienie jej na łaskę wyprowadzonego z równowagi potwora było dobrym pomysłem? Nie wiem, ale odpowiedzialnym na pewno nie. Co z tego, że jeszcze (no, prawie) nigdy jej nie skrzywdził, skoro w każdej chwili mogło go coś opętać?

Carl.

Doug przeczuwał jednak, że nic się nie stanie. Gdyby nie to, z pewnością w życiu nie zostawiłby rudowłosej ze swoim przyjacielem. Co prawda wiedział, że i tak było to ryzykowne posunięcie, ale miał nadzieję, że ludzka dziewczyna rzeczywiście dobrze na niego wpłynie. Skoro akurat ją ocalił z nagłego ataku Mundurowych, coś musiało być na rzeczy, prawda?

Podczas drugiej walki w Osadzie, kiedy ludzcy żołnierze ponownie przedarli się niezauważeni, byli o wiele bardziej przygotowani. Tak naprawdę od tamtego momentu ciągle mieli się na baczności. Większe liczby patroli, lekkiego uzbrojenia, krótkiej broni... Doug naprawdę czasami po prostu nie miał czasu, co z kolei przekładało się na Debby, która ciągle się u niego nudziła. O tyle dobrze, że miała jakąś drobną pracę przy dzieciach przywódcy.

Nie miał pojęcia, czy William pozwoli Carlowi wrócić do swojej fuchy, skoro po utracie wybranki było z nim, czasami nawet bardzo, źle. Wyciągnął go na krótką walkę tylko i wyłącznie dlatego, by sprawdzić, czy nadal cokolwiek rozsądnego mu pozostało. Mógł nieco odetchnąć z ulgą, kiedy okazało się, że owszem. Co prawda wygrał z nim z łatwością, jednak wyczuł, że jego sprawność pozostała prawie nienaruszona. Gorzej z głową i logicznym myśleniem.

- Co tak wzdychasz? - spytał Harry, powoli ogarniając wszystkich swoich znajomych dookoła wzrokiem. - Martwisz się o tą dziewczynę?

- Tę - poprawił go odruchowo. - Trochę, chociaż bardziej o Carla.

Szatyn wzruszył ramionami. Owszem, mieli o co się martwić, a jednak starał się do tego podejść z jak najbardziej luźnej strony.

- Straciliśmy Molly. Szczerze powiedziawszy, dziwię się, że jeszcze się trzyma... - mruknął.

- Być może to dobrze, że spotkał Claire - dorzucił Doug. - Nie wiem, co dokładnie się z nim działo w świecie ludzi, ale skoro nie rozwala już swojego mieszkania i nie ślęczy nad grobem przez bite godziny...

- A niby jak ty byś zareagował na śmierć Debby, co? - przerwał mu Harry, wzdychając. Doug odruchowo cały się spiął i ledwo powstrzymał wychodzące z ust warknięcie.

- Uważaj na słowa - wycharczał, starając się zapanować nad drżącym oddechem. Gdyby Debby cokolwiek się stało...

- No właśnie. Więc nie dziw się, że nadal jest zrozpaczony. Kto wie, czy w ogóle z tego wyjdzie...

Nadnaturalny nie mógł się z tym nie zgodzić.

***

Claire bardzo cicho przeszła obok śpiącego Carla, nie chcąc (bojąc się) go obudzić. Przez kilka minut po jego powrocie po prostu siedzieli naprzeciwko siebie, a ona nawet nie odważyła się na niego zerknąć. On za to patrzył przez cały czas. Aż bała się pomyśleć, co by było gdyby robił to w nieskończoność.

Gdy tylko domyśliła się, że zmorzył go sen, od razu postanowiła nieco posprzątać panujący w domu bałagan. Było naprawdę kiepsko. Nie dość, że praktycznie wszystko było zakurzone, to pomieszczenie było tak zimne, że ciągle musiała chodzić w wierzchnim ubraniu pożyczonym od Debby. Claire wiedziała, że przeziębienie to tylko kwestia czasu.

Była naprawdę bardzo zmęczona. Co z tego, że najadła się do syta u Willa i Riny, skoro kilkudniowa podróż zdołała całkowicie ją wykończyć? Miała wrażenie, że zaraz po prostu padnie na brudną podłogę w kuchni, którą starała się doprowadzić do względnego porządku.

Nacja II: Czas BurzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz