Z obrzydzeniem spojrzał na warzywną breję, którą podsunęła mu pod nos. O ile zwykli ludzie powiedzieliby, że Claire gotuje świetnie, przekonany do mięsa Carl, ledwo zmusił się do choćby wzięcia łyżki ze stołu.
Chociaż myślał już, że wszystko wróciło do normy, nadal kręciło mu się w głowie i w pewnym momencie po prostu leciał w dół. O zgrozo, gdyby nie ta marna dziewczyna, zapewne zmókłby od śniegu. Dlatego właśnie zamiast przy maleńkim stole, który zauważył w czymś na wzór kuchni, siedział w jednym i tym samym łóżku, okryty kołdrą aż po pas.
Claire nie zważała już na to, że Nadnaturalny czasami zachowuje się jak dzikus i z powrotem wzięła go do domu. Bo czemu by nie, prawda? Taka tam nowa gęba do nakarmienia, co tam! Co z tego, że mógłby z łatwością oderwać jej kończyny?! Przecież to normalne pomagać niebezpiecznym obcym w potrzebie!
Zanim przystąpił do jedzenia dziwnej dla niego substancji, omiótł wzrokiem całe pomieszczenie, w którym siedział. Widząc rozwalone w rogu biurko i stos niedbale poukładanych książek, przypomniał sobie, że to on był temu winien. Miał pewne przebłyski, co się z nim działo, ale i tak nie był pewien co do swojego zachowania. Dla przykładu - nie zdawał sobie sprawy z tego, że prawie rozwalił ludzkiej kobiecie głowę.
Człowieczka (diabeł!) zwana Claire zostawiła go samego, najwyraźniej mając dość emocji jak na jeden dzień. Coś tam mówiła o jedzeniu, ale szczerze powiedziawszy miał ją totalnie w dupie. I tak nie zamierzał zabawić długo w tym miejscu.
Chociaż... Czy miał dokąd wrócić? Czy chciał wracać do miejsca, w którym zginęła jego ukochana? Jak miała wyglądać jego przyszłość? Dlaczego w ogóle jeszcze żył?
- Potrzebujesz czegoś? - odezwała się, nieśmiało wychylając zza framugi.
Carl przewrócił oczami, krótkim warkotem dając jej do zrozumienia, żeby się odpierdoliła. Był świadomy tylko godzinę, a i tak zaczęła go wkurwiać!
Z grymasem wziął trochę zupy do ust, o dziwo nie wypluwając wszystkiego z powrotem. Co prawda mięsa to w życiu nie widziało, ale... Miał wrażenie, że mu smakuje. Musiało mocno go opętać, o tak...
Odruchowo napiął mięśnie, słysząc trzask z wnętrza domu. Na moment przerywając jedzenie, mocno zaciągnął się nosem, ale nie wyczuł żadnego zagrożenia. Z ciekawością odłożył miskę na stolik i bezszelestnie wstał z łóżka, od razu kierując się do pokoju obok. Był na tyle przyczajony, że nawet go nie usłyszała, kiedy stanął tuż za nią.
Nucąc pod nosem, umyła kolejny talerz i odłożyła go na suszarkę. Przy okazji pomyślała zawczasu o jutrze i o składnikach na jutrzejszy obiad. Hm... A może by tak zaszaleć i kupić jakiegoś kurczaka?
Krzyknęła na całe gardło, przy okazji prawie ucinając sobie palca wystającym nożem. On stał dosłownie metr od niej!
Carl warknął z rozdrażnieniem. Jeszcze do końca się nie wyleczył, żeby mogła mu krzyczeć przy uchu. Ze znudzeniem spojrzał na krwawiącą dłoń i odsunął się jeden krok w tył. Był to dla dziewczyny znak, żeby wreszcie coś z tym zrobiła, ale jak widać nie zrozumiała go.
Dość szybko rozejrzał się za jakimiś opatrunkami, ale zauważył tylko kilka czystych szmatek rozwieszonych na sznurku. Sięgnął po jedną z nich i nie zważając na protesty ludzkiej dziewczyny, owinął nią jej krwawiącego palca. Dodatkowo uniósł jej rękę ku górze, myśląc, że krwawienie szybciej wtedy ustanie.
Zapach jej strachu oraz świeżej krwi doprowadzał go do istnej gorączki. Nie dość, że w jego wnętrzu ciągle krążyła jakaś mordercza żądza, to jeszcze był głodny. W sumie... Czemu nie? Lepsze to, niż nic.
CZYTASZ
Nacja II: Czas Burzy
FantasyZrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przyjaciół. Kto by pomyślał, że Cienie pokierują go na południe, aż do maleńkiej wioski na skraju terenu...