Od razu po wzejściu nikłych promieni słońca, zarządził ruszenie w dalszą drogę. A raczej nawet nie tyle zarządził, co po prostu pociągnął dziewczynę za sobą. Nie miał zbytniego planu i tak naprawdę nie wiedział, dokąd zamierzał się z nią udać. Do Osady? Miał ją tam targać, skoro sam nie był pewny, czy chciał tam wracać? Miał jeszcze czas, a przynajmniej tak próbował sobie wmawiać.
Kiedy zauważył, że coraz ciężej jej się idzie, wziął ją za ramię, odrobinę ją odciążając. Czuł, że coś było z nią nie tak i nie chodziło tylko o humor po wieści na tyle śmierci. Kaszlała częściej niż kiedyś w domu, a to dość mocno go zaniepokoiło. Przystanął na moment, wsłuchując się w niespokojne bicie jej serca. Utwierdził się tym samym w przekonaniu, że jego obawy nie były bezpodstawne. Zaraz... Czy on się martwił o jakiegoś tam Diabła?
- Claire?
Carl.
- Przepraszam... Jestem dość chorowita - odparła cicho, pociągając nosem.
Nie skomentował tego słowami, a jedynie skinął głową. To, że zaczął się do niej odzywać, nie znaczyło od razu, że wskoczy za nią w ogień. Choć być może powinien...
Specjalnie dla niej wysuszył jej kurtkę, chociaż prawie na nic się to zdało, skoro na dworze nadal panowała nieprzyjemna wilgoć. Już od samego odejścia od ogniska było jej zimno. Co z tego, że temperatura nie schodziła poniżej zera?
- Nie, nie, nie... Nie przejdę na twój teren! - zaprotestowała, kiedy chciał przeprowadzić ją przez rzekę. - Nie ma mowy!
- Chodź - warknął, nie panując nad swoimi odruchami. Nagle jego celem stało się dostarczenie jej do Osady.
- Nie, Carl. Nie będę... Aaa! - krzyknęła, kiedy jak gdyby nigdy nic wziął ją sobie na barana. - Carl! Proszę, Carl! Nie!
A było już praktycznie po wszystkim. Pamiętając to miejsce z nielicznych patroli, znalazł kawałek, w którym woda sięgała mu tylko do kolan. I przeszedł, z łatwością odstawiając dziewczynę na ziemię. Od razu musiał ją złapać, bo chciała przechodzić z powrotem.
- Nie chcę! Puść mnie!
- Claire - warknął do jej ucha. - Uspokój...
- Zostaw mnie w końcu! Nie chcę zostać zjedzona!
Przewrócił oczami, musząc słuchać jej okropnie irytujących krzyków, przy okazji mocno trzymając za talię, by nie uciekła. Czy wszyscy ludzie musieli tak panikować?
- Mamo!
Cienie poruszyły się niespokojnie. Zerkając na wszystko zza drzew, poczuły nagły przepływ energii. Wystarczył ułamek sekundy, by Carla przeszedł prąd, a Claire upadła na mokrą ziemię.
Brunet oniemiał, przez moment nie mając pojęcia, co się stało. Gdy jednak wreszcie do tego doszedł, warknął na czające się za nim Cienie.
- Nie wtrącajcie się!
Rudowłosa spojrzała na niego, jak na kompletnego szaleńca (którym zresztą był). Ze strachu znieruchomiała, zamiast szybko wrócić na swój teren.
Carl. Człowiek.
Klął na siebie, skoro to właśnie ten cholerny głos musiał przywoływać go do porządku. Ale rzeczywiście musiał uważać na to, co mówił. Nie dość, że wprowadził na swój teren ludzką dziewczynę, to jeszcze nawrzeszczał na Cienie, które miały być przed nią jedną, wielką tajemnicą. Debby mogła ją poznać tylko i wyłącznie dlatego, że miała zostać tam na zawsze. Co do Claire nie było takiej pewności.

CZYTASZ
Nacja II: Czas Burzy
FantasyZrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przyjaciół. Kto by pomyślał, że Cienie pokierują go na południe, aż do maleńkiej wioski na skraju terenu...