Rozdział 15

687 44 0
                                    

- Czyli Mundurowi planują kolejny atak - mruknął pod nosem Will, z niezadowoleniem odstawiając kubek na stół.

- Najprawdopodobniej - dopowiedział Harry, a przywódca przytaknął.

Claire przysłuchiwała się ich rozmowie, niepewnie wyglądając zza okno. Owszem, Nadnaturalni, których poznała, wydawali się bardzo mili, jednak i tak czuła się źle w ich obecności. Przede wszystkim, została rzucona w paszczę lwa, a w dodatku Carl przepadł jak kamień w wodzie.

- Wiesz może... Gdzie jest Carl? - spytała szeptem najbliżej siedzącej Debby.

Blondynka spojrzała na nią z zaskoczeniem, dopiero wtedy orientując się, że siedziała jak na szpilkach.

- Em...

- W swoim domu - ubiegł ją Doug. - Zaprowadzić cię?

- Doug. Nie wiem, czy to dobry pomysł... - odparł Will. - Wiesz, jak on...

- Skoro ta dziewczyna jeszcze żyje, chyba nie jest z nim aż tak źle - dorzucił Harry, nonszalancko odchylając się na krześle. - Zluzuj, Will.

W taki właśnie sposób znalazła się w dawnym domu Carla.

***

- Wejdź powoli i staraj się niczego nie dotykać - poinstruował ją Doug, wskazując na odpowiednie drzwi.

- D-dlaczego?

Nadnaturalny wzruszył ramionami, mrucząc, że w razie czego ma go wołać. Albo krzyczeć.

To jeszcze mocniej przestraszyło Claire, ale przekonany, że jej obecność wyjdzie Carlowi na dobre, Doug, po prostu sobie odszedł. A rudowłosa została sama z bardzo wielkim dylematem, czy rzeczywiście powinna wejść, czy nie. Poganiana przez towarzyszące jej zimno, powoli przekroczyła próg.

Już od samego początku poczuła się niekomfortowo. Nawet z przedpokoju widoczny był spory bałagan i porozrzucane wszędzie przedmioty. Domyśliła się, że znajomi Carla niczego nie ruszali podczas jego nieobecności. Nie wiedziała, czy to źle, czy dobrze.

- Carl? - powiedziała cicho, ściągając buty i niepewnie wchodząc dalej.

Jako odpowiedź usłyszała tylko trzask na górze. Nieco się wzdrygnęła, ale powoli weszła po schodach i zaglądnęła do pierwszego lepszego pomieszczenia. Stanęła, jak wryta, widząc dla kogo został zrobiony ten mały pokoik. Kolorowe łóżeczko, kilka pluszowych misiów, zabawki... Nagle wyobrażając sobie, jak musiał czuć się z tym wszystkim niedoszły ojciec, łzy stanęły jej w oczach.

Nie zapłakała jednak, czując za sobą jego obecność. Kiedy stał tuż za nią, głośno dysząc, czuła się więcej niż niekomfortowo. Jej instynkt podpowiadał, że była w niebezpieczeństwie i podświadomie zaczęła się od niego odsuwać. Bała się odwrócić, jednak i tak to zrobiła.

Widok był dla niej ogromnym zaskoczeniem. Nie dość, że jego oczy świeciły agresywnym blaskiem, to kły wysunęły się z paszczy do jeszcze większych rozmiarów. Miała wrażenie, że jego postura przypomina tę, jaką dzikie zwierzęta przybierają, chcąc skoczyć na najbliższą ofiarę. Tylko... Tą ofiarą była w tym wypadku ona.

- C-Carl? - szepnęła, kiedy zaczął się do niej zbliżać.

Niepewnie zerknęła na trzymane w jego dłoni zdjęcia, które opuścił, gdy tylko oparł głowę o jej ramię, zaczynając cicho szlochać. Powoli objęła go ramionami, sama czując to samo cierpienie, co on.

- Już dobrze, Carl - wychrypiała. - Już dobrze.

***

Nie, nie było dobrze. Sam powrót do Osady wypruł z niego wszelkie siły do życia. Owszem, pierwsze co miał zrobić, to zgłosić się przywódcy, jednak zamiast tego poszedł na jej grób. I rozpacz ogarnęła go całego.

Nacja II: Czas BurzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz