Mniej więcej właśnie tak wyglądały ich dni - jedli razem, przebywali w tych samych pomieszczeniach. Jedyną rzeczą, która się u nich różniła było to, że Claire coś robiła, a Carl zazwyczaj po prostu ją oglądał. Było to na swój sposób niepokojące, ale dziewczyna zdążyła już do tego przywyknąć. Gdy nie wytrzymywała, prosiła go o drobną pomoc albo wysyłała po drewno na opał.
Trochę ryzykowała, pozwalając bez przeszkód wychodzić mu na dwór. W końcu to, że mieszkała nieco dalej niż inni, wcale nie znaczyło, że była w pełni bezpieczna od ciekawskich spojrzeń. Nie dość, że Basil mógł zajść do niej w praktycznie każdej chwili, ktokolwiek przechadzający się po lesie mógłby po prostu zauważyć, że coś było nie tak. Taki tam duży, muskularny Nadnaturalny dla przykładu, który w teorii nie miał prawa bytu.
Westchnęła, ładnie składając świeżo wyszydełkowany szalik, który Basil zamierzał sprzedać. Tak naprawdę pracowała tylko za jedzenie i przedmioty - nigdy nie dostawała pieniędzy do ręki. Zresztą taki system w pełni jej odpowiadał - ona robiła swoje i nie musiała martwić się koniecznością wyjścia do ludzi. A Basil korzystał.
Tak samo było z książkami - kleiła, wybielała, czyściła... A oddając, miała wszystko to, co było jej potrzebne. Carl za to patrzył. Czasami robił to tak uważnie, że miała ochotę zwrócić mu na to uwagę. Nie mogła powiedzieć, że jej to jakoś bardzo przeszkadzało. Myślała raczej o czymś na wzór stresu.
Brunet oczywiście wiedział, jak na nią oddziaływał, jednak i tak robił to z premedytacją. Z nudów przeszedł się po jej (a teraz raczej jego, bo to on spał w jej łóżku) pokoju, jeszcze raz przeglądając wszelkie niepotrzebne bibeloty, które miały swoje miejsce na półkach. Zmarszczył brwi, gdy dostrzegł coś, czego ani razu jeszcze nie widział. Mianowicie zdjęcie Claire z rodzicami. Ramka była nieco potłuczona, ale i tak mógł przyjrzeć się ich twarzom.
Wyglądali na w pełni szczęśliwych. Ojciec rudowłosej był o wiele wyższy, niż zakładał po wzroście dziewczyny. Oczy i włosy miała zdecydowanie po matce, a wątłą posturę, nos i usta po ojcu. Gdy była dzieckiem miała także nierówne, nieco szpiczaste uszy. Co nie zmieniało faktu, że gdy tylko ją taką zobaczył, w jego sercu zbudziło się nieznane dotąd ciepło.
Podsunął jej ramkę pod nos, niemo oczekując historii. Zamiast nerwowego uśmiechu, którego się spodziewał, zobaczył w jej oczach smutek.
- Zostali zamordowani, kiedy miałam siedem lat - oznajmiła, nie kryjąc w głosie żalu. - Starszyzna wioski kazała nas zaatakować za rzekome uprawianie czarów - dodała, choć wcale jej nie kazał.
Trącił palcem jej policzek na znak, żeby kontynuowała. Choć nie musiała, zaczęła mówić dalej:
- Od tamtego momentu zajmował się mną wujek. A kiedy zmarł, zostałam sama.
Carl zacisnął zęby, czując jeszcze większą niechęć do ludzi. Zastanawiało go tylko, o jakie czary i oskarżenia mogło chodzić.
- Ale to już przeszłość - powiedziała, nieco zbyt gwałtownie wstając. - Idę dopalić w piecu.
Nadnaturalny wiedział, że to nieprawda. W końcu zrobiła to zaledwie kilka minut temu.
***
W żaden sposób nie wrócili już do tego tematu, zajmując się o wiele ważniejszymi dla nich sprawami. Marzec powoli się rozpoczynał i należało zabrać się z wiosenne porządki. Choć nadal było bardzo zimno, Claire uparła się, by umyć okna w całym domu. Carl ani trochę nie rozumiał jej postawy, ale nie protestował, gdy zleciła mu chociażby przetarcie tych na najwyższych punktach. Boże... Nigdy nie myślał, że będzie to tak nużące...
CZYTASZ
Nacja II: Czas Burzy
FantasiZrozpaczonego po ataku ludzi Carla ogarnia szaleństwo. Powoli zatraca się w odmęcie własnej duszy, nie dopuszczając do siebie nawet najbliższych przyjaciół. Kto by pomyślał, że Cienie pokierują go na południe, aż do maleńkiej wioski na skraju terenu...