2.

586 36 8
                                    

HAN

Czerwonowłosy zatrzymał się w progu i ramieniem oparł o framugę drzwi, zakładając skrzyżowane ręce na piersi. Przeskanował wzrokiem całe pomieszczenie, zachowując się przy tym jakby był w nim po raz pierwszy.

Blondyn będący tuż przy mnie, automatycznie spiął się na jego widok, lecz nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu. Być może był to pewien mechanizm obronny. Uważał, że jeśli utrzyma się jak najdalej od starszego, uda mu się przetrwać.

- Han, rusz dupę, mamy wykład - powiedział obojętnie Hyunjin, jakby całkowicie nie zauważając podkrążonych od płaczu oczu piegowatego, a przecież wyraźnie na nie spojrzał. Sprawiał wrażenie, jakby nie pamiętał, co wydarzyło się zaledwie kilka minut wcześniej. Szybka zmiana osobowości - przerażało mnie to.

Jednakże, znałem tego chłopaka od wielu długich lat, czytałem z niego jak z otwartej księgi. Doskonale więc zdawałem sobie sprawę z takich kwestii o jakich cała reszta ludzi nie miała pojęcia.

On nigdy nie chciał pozwolić sobie na chociażby najdrobniejsze przeoczenie. Wiedziałem, że ta twarda i z pozoru nienaruszalna osłona jest jedynie efektem oraz zbiorowiskiem każdego najmniejszego błędu, do którego jakimś cudem dopuścił. W samym jego środku tkwił jednak bezbronny dzieciak, który nigdy nie pogodził się z własną przeszłością i tym co miało go jeszcze czekać. Był przerażony, czułem to, ale mógł tego okazać, gdyż profesjonalnie zmieniał maski i dopasowywał się do otoczenia, jak tylko mu się podobało.

Po upewnieniu się, że Felixowi już nic nie grozi, odezwałem się:

- Dobra, to ja faktycznie idę. To już kolejne spóźnienie w tym miesiącu... jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie skończę tych przeklętych studiów.
Felix, ty lepiej też już idź na swoje zajęcia, żeby później nie było, że idziesz w moje ślady czy coś - powiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy, chcąc tym dodać mu odrobiny otuchy.

- Mhm... - odpowiedział piegowaty, ostatni raz pociągając nosem i spiesząc ku wyjściu. W samym przejściu zmuszony był minąć się z ostatnią osobą, jaką prawdopodobnie, miał ochotę widzieć już kiedykolwiek. Spuścił lekko głowę, nawet nie zareagował, gdy starszy niby przypadkowo trącił go ramieniem i jak najszybciej przemknął na korytarz.

Zaraz po opuszczeniu przez niego sali, chwyciłem Hyunjina za jego plecak przewieszony przez ramię i pociągnąłem za sobą aż do auli. Byłem tak bardzo wściekły na tego człowieka...

Trwał właśnie ostatni wykład w tym dniu. Zapewne możnaby sobie pomyśleć, że za chwilę powinienem wrócić do domu, wskoczyć na kanapę i odpoczywać.
Niestety nic z tych rzeczy, gdyż zdawałem sobie sprawę, że to wszystko czego się dowiedziałem, było prawdą, a więc koniecznym było rozpoczęcie przygotowań.

Na krześle obok mnie siedział Hyunjin, który ewidentnie nad czymś myślał. Nie wyglądał zbyt dobrze... poranna wiadomość chyba nikomu z nas nie wyszła na dobre i wprowadziła spory zamęt, z którym od teraz, trzeba było się nieustannie zmagać.

Idąc już korytarzem w stronę głównych drzwi, zahaczył mnie jakiś cichy chłopak z klasy Felixa.
Poczułem jak wsadził mi karteczkę do kieszeni bluzy. Lekko mnie to zaniepokoiło i musiałem jak najszybciej udać się do łazienki, aby zobaczyć co znajdowało się na tym niewielkim skrawku papieru. Starałem się nie dać po sobie znać, że coś jest nie tak i siląc się na jak najbardziej naturalny ton głosu, powiedziałem:

- Hyunjin... skoczę jeszcze szybko do łazienki, nie czekaj na mnie.

- Okej, jak chcesz - otrzymałem w odpowiedzi i zdołałem zauważyć jak chłopak tak po prostu odchodzi. Prychnąłem na ten ruch z jego strony, lecz nie zrobiłem nic więcej. Nie chciałem się już więcej denerwować tego dnia, a to za sprawą tylko jednej i tej samej osoby.

Dlatego szybko pognałem do toalety, która była jedną z tych, w której nikt nie załatwiał swoich potrzeb z powodu jakiejś strasznej historii. Byliśmy już dorosłymi ludźmi, w których jednak dalej drzemały dzieci i ich wielkie wyobraźnie, co było dobre.

Gdy już znalazłem się w jednej z kabin, szybko sięgnąłem do kieszeni. Ku mojemu zdziwieniu na kartce pozostawiony był jedynie krótki napis: "Zadbajcie o Felixa, jest coraz gorzej".

Zawartość mnie delikatnie przeraziła, jednak sam w głębi, zdawałem sobie sprawę jak ma się faktyczny stan rzeczy. Po chwili namysłu, doszedłem do wniosku, iż w pojedynkę nie będę mógł nic zdziałać. Tutaj chodziło o Felixa. Musieliśmy coś zrobić, zanim będzie już za późno.

Do głowy przyszła mi więc jedna osoba, która tak samo jak i ja, interesowała się losem naszego przyjaciela. Do niego było mi najbliżej, więc bez problemu odnalazłem odpowiednią konwersację i zacząłem:

Złodziej orzechów
Minho, coś złego dzieje się z Felixem.

*wysłano zdjęcie*

Złodziej kotów
Kto ci to dał? Han, nie rób sobie żartów.

Złodziej orzechów
Myślisz, że z czegoś takiego robię sobie żarty?! Opanuj się! Dał mi to taki jeden chłopak z jego klasy, który najwidoczniej wie i widzi wszystko.

Złodziej kotów
Nie mów na razie Chanowi, sami to załatwimy.

Złodziej orzechów
Okej... martwię się o niego...
Przyjdź do mnie, do "strasznej łazienki".

Złodziej kotów
W porządku, już idę.

Cause even if it kills me, Never let you go  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz