11.

357 20 0
                                    

CHAN

Hyun w dalszym ciągu wraz ze swoją grupą, pracowali nad kodami otrzymanej wiadomości. Ściągało to sen z ich powiek, ale nie chcieli nawet słuchać, gdy proponowałem odpoczynek.
Bo tak, minął tydzień i w dalszym ciągu nie udało nam się namierzyć Felixa. Przez pełne siedem dni, wieczorami, wszyscy zbieraliśmy się w naszym domu i wspólnie obmyślaliśmy plan. Przez ten czas zbliżyliśmy się do siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, czego zdecydowanie bym się nie spodziewał. Zależało im na tym tak mocno. Tęskniliśmy za ważną częścią naszej codzienności. Felix odrywał wiele roli, w każdego życiu. Fakt, iż nikt z nas nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, był bardzo frustrujący. Podejrzewam, że przez głowę każdego przemknęła myśl, że może już go z nami nie ma? Lecz nie pozwalali jej tam utkwić. Każde zwątpienie wprawiało nas w jeszcze większą determinację, o której przekonywałem się codziennie.
~~~~~~~~~
Pewnego wieczoru wpadłem na pewien pomysł. Skoro chciał uciec, a być może zdawał sobie sprawę z tego, że jest w pewnym niebezpieczeństwie, to wyjechałby do rodzinnego miasta... to bardzo daleko od naszego obecnego miejsca zamieszkania, ale w tamtym momencie nic nie stało na przeszkodzie, aby się tam udać...

Właśnie siedziałem w skórzanym fotelu, w salonie, tuż przy rozgrywających partię pokera, chłopaków. Jedynymi moimi towarzyszami, którzy nie ogrywali się na pieniądze, byli Soobin oraz Yeonjun. Porwałem się szybko ze swego miejsca, biorąc do ręki laptopa leżącego na komodzie pod ścianą. Nie byłem do końca pewny o dokładnym adresie piegowatego, lecz wszystko jest do zrobienia.

- Coś wymyśliłeś, prawda? - trafnie zauważył młodszy z tej dwójki, odkładając kostkę, którą do tej pory układał.

- Tak. Przynajmniej tak właśnie mi się wydaje - zrobiłem krótką pauzę, będąc już o krok od wykradnięcia absolutnie wszystkich, chociażby najmniejszych, danych Felixa. Przy okazji zapamiętałem, by zrobić to samo również z innymi, tak na wszelki wypadek, a dziwnym trafem, wcześniej tego nie uczyniłem.

- Mam to... - ucieszyłem się, lecz nie chciałem wzbudzać podejrzeń. Spisałem wszystko co niezbędne i odłożyłem komputer. Spojrzałem na chłopaków siedzących przede mną i oni już doskonale wiedzieli co się szykuje.

- Czekamy w samochodzie - rzekł Yeonjun i razem z drugim pospiesznie wyszli z budynku. Odwróciłem się w stronę zawzięcie grających przyjaciół. W momencie, w którym na nich spojrzałem, z głośnym i długim okrzykiem Jisung oraz Changbin grający razem, wstali ze swych krzeseł. Nie zrobili tego delikatnie, ale wręcz wylecieli z nich, sprawiając, że te przewróciły się na podłogę. Nie przejęli się tym ani na chwilę. Krzyczeli i skakali, a także tańczyli wokół reszty z chłopaków, którzy nastroje mieli wręcz odwrotne. Nie nadążając nad tym co się działo, usłyszałem gdzieś swoje imię, które ktoś wymawiał raz po raz:

- Chan! Chan!... - rzecz jasna dojrzałem Hana, który krzyczał tak, nie łapiąc nawet tchu. Ułożył swe dłonie wokół ust, jakby znajdował się co najmniej kilkadziesiąt metrów ode mnie. A stał przecież o jedynie kilka kroków dalej. - O jesteś! Wyskakuj z kasy staruszku!

- Z jakiej znowu kasy? O nie... nie mów mi tylko, że graliście przez jakieś trzy godziny w pieprzonego pokera o moje pieniądze - wyjęczałem, ale dobrze znałem już odpowiedź na to pytanie. Przetarłem dłońmi oczy i uniosłem ręce w geście obronnym, gdy Changbin zaczął udawać policjanta, który chce mnie aresztować za próby oszustwa i wyłudzania pieniędzy.

- Mam was serdecznie dosyć - wymruczałem, gdy stawiałem na stole pokaźną sumę kilku tysięcy wonów, które jeszcze Han z wielką dokładnością przeliczył.

- Wszyscy wiemy, że wcale tak nie jest, a jedynie kłamiesz. O właśnie! Detektywie dwaekki, proszę to dopisać w aktach sprawy tego przestępcy! - poważnie powiedział Jisung unosząc palec ku górze, a Changbin faktycznie zaczął zapisywać coś na jakimś stosie kartek, które niewiadomo skąd się wzięły. Popatrzyłem na resztę, która wesoło się śmiała, mając nadzieję, że mnie uratują, no ale nic z tego.

- Co ty tam masz? - zapytałem i niespodziewanie szybko podszedłem do zielonowłosego wyrywając mu papiery z dłoni. Spotkało się to z niemałymi protestami dwójki chłopaków. Co więc ujrzałem? No przecież oprócz notatek z różnych lekcji szkolnych, przepisów na różne dania to były tam także strony poświęcone "Przestępstwom jakich dopuścił się nasz australijski lider". Każdy jeden podpunkt zapisany był nawet czerwonym atramentem!

- Od kiedy to, przepraszam bardzo, prowadzicie? - wręcz zapiszczałem.

- A ja wiem... może od pół roku? - rzucił Minho, porządkując w między czasie pokera.

- Jestem pewien, że minęło już jednak z dobre siedem miesięcy - rzekł Kai.
Nie mogłem uwierzyć. Patrzyłem na nich wszystkich z szokiem wymalowanym na twarzy. Westchnąłem i oddałem gruby plik papieru jednemu z nich.

- Wiecie co? Ja wychodzę, mam was naprawdę dość! - powiedziałem wyrzucając ręce w powietrze. - Seungmin, od teraz to ty tu dowodzisz. Wystarczy, że będę miał do czego wrócić, postaraj się o to, a będę ci dozgonnie wdzięczny.

- Masz to jak w banku. A ty daj znać co i jak - odpowiedział i puścił mi oczko, gdyż jakimś cudem coś zauważył. Uśmiechnąłem się i pożegnałem z przyjaciółmi. Zabrałem jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i podążyłem do auta Soobina, którym następnie wyruszyliśmy na lotnisko.

Cause even if it kills me, Never let you go  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz