9.

423 20 6
                                    

CHANGBIN

Jadąc samochodem wraz z Seungminem oraz Yeonjunem, panowała wśród nas nieprzerwana cisza. Od momentu, gdy ten ostatni przyjechał pod mój dom i dobre kilka minut głośno trąbił, bym wreszcie wyszedł, nie odezwał się ani słowem. Być może to za sprawą tego, że minimalnie się zdenerwowałem, gdy nie przestawał trąbić nawet zważając na znaki jakie mu raz po raz dawałem pojawiając się w różnych oknach, biegając po mieszkaniu, aby się ogarnąć. Potrzebowałem czasu, żeby się przebudzić, gdyż przerwał moja drzemkę, a tego się nie robi. Nawrzeszczałem na niego i już nic skubany nie chciał mówić.
Po kilkunastu minutach jazdy, spodziewając się gdzie zmierzamy, podjąłem jeszcze jedną próbę, ponieważ nadal nie wiedziałem jaki był tego cel.

- Skoro ty mi nie chcesz nic powiedzieć, bo jesteś wielce obrażony, to może ty Seungmin, w końcu jesteś z nim trochę dłużej niż ja? - zapytałem i chłopak siedzący obok mnie na miejscu kierowcy pokazał środkowy palec, nadal nic nie mówiąc.

- Felix - młodszy siedzący z tyłu wypowiedział jedynie tyle, lecz powiedział to jakby nieobecnie, zamglenie. Miałem już powoli dość tego, że ciągle było coś nie tak i każdy był jakiś markotny.

- Tak znam i co z nim? - spytałem.

- Zaraz będziemy krasnalu i wszystkiego się dowiesz - powiedział cwanie kierowca, chcąc mnie tym ponownie wyprowadzić z równowagi, ale nie ze mną takie numery.

- Zaraz będziemy krasnalu i wszystkiego się dowiesz - odparłem przedrzeźniając go, za co otrzymałem porządne uderzenie w głowę. Oddałem mu, rzecz jasna. Na tym się jednak nie skończyło.

Hipotetycznie nasza kłótnia mogła zakończyć się tym, że Yeonjun chciał mnie wyrzucić z samochodu i gdyby nie siedzący oraz czuwający Seungmin faktycznie tak by się stało.

~~~~~

HYUN

Odkąd tylko Chan ponownie zebrał całą naszą załogę, wiedziałem, że nie będzie łatwo. Biorąc pod uwagę każdy pojedynczy element naszej układanki wszystko zbierało się w jedną zgraną całość. W czasie tej rozłąki dogłębnie analizowałem każdy nasz chociażby najmniejszy ruch, czyn oraz błąd starając się przygotować oraz zrozumieć co wtedy poszło nie tak. Zdawałem sobie sprawę, że to nie koniec naszej przygody i jeszcze kiedyś powrócimy do naszego miejsca. I oto właśnie jesteśmy.
Od kilku dni nieustannie siedziałem w swoim centrum dowodzenia. Byłem programistą i przewodziłem tutaj wszystkim co z technologią związane. Prócz mnie, tym samym zajmowali się moi ludzie, których Bang pozwolił, a wręcz nakazał mi powołać wraz ze sobą. Chwilę przed zjawieniem się chłopaka w domu, tylko na jeden jedyny komputer spośród dziesiątek innych jakie posiadaliśmy, przyszedł mail. Wiadomość różniła się od każdej innej. Wszystko z nią związane było dziwne i w swej karierze nie widywałem tego zbyt często. Lecz jej treść przyprawiła mnie o zawroty głowy. Nie widziałem innej opcji jak natychmiastowe zawiadomienie naszego szefa i czekanie na jego ruch.

W ciszy przemierzaliśmy drogę dzielącą nas z miejscem docelowym, aż wreszcie dotarliśmy. Mocno otworzyłem drzwi wpuszczając mężczyznę pierwszego, który to z zaciętą miną przekroczył próg. Krótko tylko przywitał się z resztą chłopaków, którzy pochłonięci byli własnymi obowiązkami.

- Tutaj - rzekłem i wskazałem dłonią na monitor jednego z komputerów.

Szybko ujawniłem mu wiadomość jaką otrzymaliśmy. Skanował ją swym wzrokiem kilkukrotnie, jakby gubiąc się gdzieś w trakcie czytania. Ujrzałem, że jego sparte na blacie dłonie zacisnęły się w pięści. Spuścił głowę, aż po chwili uniósł na mnie swój wzrok. Stałem obok z założonymi na piersi rękoma i... zobaczyłem to. Dostrzegłem ten ogień oraz determinację w jego oczach jakiej nie widziałem od bardzo długiego czasu. Tylko na to czekałem.

- Jak tylko to zobaczyłem poszedłem po ciebie. Musisz jednak wiedzieć, że ten mail jest wysłany w sposób, który jest znany tylko tym najwybitniejszym. W swoim życiu widziałem takie kodowanie może dwa, ewentualnie trzy razy. Możemy spróbować rozszyfrować te kody, gdzieniegdzie są zwykłe znaki, więc może coś się uda i namierzymy wszystkie dane. Shin też jest w trakcie tworzenia odpowiedniego programu.

- W porządku. Tylko nie pozwól, żeby to stąd zniknęło. Wystarczy na ten moment, że przecież i tak wiemy od kogo to jest. Oczywista jest też treść. Hyun... - w tym momencie zatrzymał się i nieco przyciszył głos. - Oni nie mogą go dopaść... nie jego - dotarło do mnie o kogo chodziło nadawcom wiadomości, zobaczyłem to w oczach chłopaka.

To on był tu całą stawką. Ceną życia i śmierci. Świadectwem zwycięstwa lub porażki.
- Idź robić to co do ciebie należy, my zrobimy
tutaj wszystko co będziemy w stanie. Ustalcie coś, nie wiem - powiedziałem starając zebrać w sobie siły do dalszego działania.

- Tak, idę - odrzekł i żwawo ruszył w stronę drzwi.

~~~~

BANG CHAN

Wyszedłem i setki myśli kłębiły się w mojej głowie. Nie do końca wiedziałem co powinienem zrobić. Po namyśle postanowiłem zebrać chłopaków, myślę że nadeszła pora, by ich wtajemniczyć. Mają prawo wiedzieć, a przynajmniej mieć pojęcie o większości tego co się dzieje.
Wpierw jednak udałem się do magazynu, o którym wspomniał mi Min. Szybko przeszedłem do ów miejsca i zobaczyłem tam energicznie dyskutujących mężczyzn, którzy mimo to, nie zapomnieli o wykonywaniu swojej pracy.

- Witam, po pierwsze, czego dokładnie brakuje? - od razu przeszedłem do konkretów, nie mając zbytnio czasu na pogaduchy.
Dostałem dokładną listę broni, której było zbyt mało i już wiedziałem co z nią zrobić, lecz pozostała jeszcze jedna kwestia do omówienia.

- W porządku, po drugie, potrzebuję kilka tych kolegów - powiedziałem i pokazałem rząd broni jednego rodzaju.
Min cwanie się uśmiechając zapakował to o co poprosiłem i po krótkiej jeszcze rozmowie, pożegnałem się.
Nadeszła pora na zdecydowanie najbardziej złożoną część. Ze sporą torbą wróciłem do domu i już na wejściu do mych uszu dotarły głosy chłopaków zasiadających zapewne w salonie.

- Wszyscy za minutę mają być naprzeciwko! - krzyknąłem przekraczając próg wielkich drzwi znajdujących się tuż przed tymi, za którymi znajdowały się te dzieci. Skąd takie stwierdzenie? Po mych wcześniejszych słowach wypowiedzianych przecież tylko odrobinę głośniej, usłyszałem wielki pisk. Należał on oczywiście do Jisunga, na którego zaraz po tym, całą reszta chłopaków zaczęła krzyczeć. Pokiwałem jedynie głową i zająłem się tym co ważne i oczekiwaniem na nich.
Gdy wreszcie panowie zjawili się jeden po drugim w sporym pomieszczeniu z wielkim stołem po środku, odezwałem się:

- Niech każdy zajmie swoje miejsce, mamy wiele do wyjaśnienia.

- Się wie szefciu - odezwał się Minho, za co dostał uderzenie od Jeongina wprost w tył głowy.
Changbin widząc to, oburzony odparł:

- Co wy wszyscy dziś z tym macie?! - na te słowa Yeonjun jedynie się zaśmiał, za co starszy spiorunował go wzrokiem.
Jak już zajęli swe miejsca zacząłem chodzić wokół nich, przed każdym z osobna stawiając jedną sztukę broni.

- Nie zapędzasz się trochę? - zapytał Han, gdy już skończyłem i wszyscy mieli przed sobą już własne narzędzia.

- Otóż ani trochę. Od teraz każdy z was ma to mieć przy sobie, zawsze - podkreśliłem ostatnie słowa i zbierałem myśli, aby przejść do tego co chcę powiedzieć.

Cause even if it kills me, Never let you go  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz