BANG CHAN
Kiedy zobaczyłem lokalizację Hyunjina, nie dowierzałem, że znalazł się w domu Felixa.
Co prawda miałem ogromną nadzieję, że wreszcie coś ruszy tego chłopaka, ale to naprawdę mnie zdziwiło.
Najwidoczniej się im ułożyło i zmierzało to w dobrym kierunku. A o to właśnie chodziło.
Gdy już zamierzałem wrócić do domu, mój telefon zadzwonił. Na jego wyświetlaczu pojawiło się imię doskonale znanego mi osobnika.- Tak?
- Bang? Żyjesz?! - usłyszałem te słowa, które chłopak wypowiadał z niewyobrażalną nadzieją oraz przerażeniem. Mi samemu w tej chwili stanęło serce i w głowie miałem najróżniejsze scenariusze, co mogło być powodem takiego
stanu młodszego.- No żyję, mów co się dzieje - powiedziałem stanowczo zaciskając już dłonie na kierownicy.
- Słuchaj przyjedź... Han jest ranny... - chłopak teraz łkał w słuchawkę.
Nie wiedziałem co się stało, ale musiałem tam być, wraz z nimi.Od razu odpaliłem samochód i z zawrotną prędkością przemierzałem drogę, która uprzednio została mi wskazana. Szczęście w nieszczęściu, do sytuacji podobno doszło gdzieś w okolicach posiadłości, a więc doskonale wiedziałem gdzie to jest.
Chociaż jedno zmartwienie mniej.
~~~~~~~
MINHOPozostało nam jakieś pół godziny do przyjazdu naszego wielkiego szefa, który przecież obchodził swoje urodziny. On zawsze był przeciwny temu, aby poświęcać mu uwagę w ten szczególny dzień. Postanowiliśmy więc zrobić to podstępem.
Plan był następujący: Jisung jest ranny i dzięki tej informacji Bang bez najmniejszego zawahania tutaj przyjedzie. Kupiony również został tort z... pistoletami o smaku czekoladowym, a prezentem jest... [..]
- Linooo, chodź tu na chwilę! - usłyszałem lament dobiegający gdzieś z okolic kuchni. Byłem w trakcie rozgrywania rundy w grze na konsoli, którą do tego domu, w którym i tak spędzaliśmy większość swego czasu, zakupił Jeongin.
To on tu znał się na rzeczy, a kod do karty kredytowej Chana dziwnym trafem dosyć szybko dotarł do naszego niewielkiego grona. Tak więc wszyscy byli szczęśliwi! Na chwilę musieliśmy jednak przerwać naszą zaciętą walkę o pierwsze miejsce.
- Co się stało? - zapytałem, wlekąc się do miejsca, w którym był młodszy. - Jezu ty naprawdę jesteś ranny, pokaż mi ten palec - szybko podszedłem do czarnowłosego i chwyciłem w swoją dłoń, tę należącą do niego. Rana naprawdę nie należała do małych, a krew skapywała już na podłogę.
- Ratuj mnie ty mój maczo - odezwał się i dramatycznie przyłożył drugą rękę do czoła, udając, że mdleje. Miotałem wzrokiem po kuchni w poszukiwaniu jakichś chusteczek i w międzyczasie odezwałem się:
- Przestań... - od samego początku mówiłem żeby nie dawać mu noża do pokrojenia warzyw na sushi, ale przecież to jest nasz Han.
Gdybyśmy zakazali mu zrobienia tego, nie mielibyśmy życia przez następny tydzień.
Pewny swoich umiejętności, wyprosił nawet pomoc kuchenną, nakazując udać im się na przerwę.- Changbin! Daj mi plaster dla tego imbecyla! - wykrzyczałem mając nadzieję, że chłopak mnie usłyszy gdziekolwiek był. Zaraz po tym sięgnąłem po papier stojący na blacie wyspy znajdującej się na środku pomieszczenia. Przyłożyłem go do rany, a już po chwili w progu zjawił się...Changbin.
Ale wyglądał on raczej... inaczej niż zwykle.
Jego kolana były mocno zabrudzone, podobnie jak i ręce. A czym? A no ziemią. Stałem z ciągle krwawiącym Hanem i wpatrywaliśmy się w zdezorientowanego chłopaka, który to wyciągał ku nam dłoń z opakowaniem plastrów.- M-może nam co nieco wytłumaczysz? - spytał Jisung, skanując wzrokiem zielonowłosego. Ten wreszcie zrozumiał o co nam chodziło i spojrzał sam na siebie.
- Aaaa, że o to wam chodzi? - pokazał na siebie, z góry na dół. - Byłem właśnie w ogrodzie. Zasadziłem nam kilka drzewek, powinniście mi być teraz wdzięczni, że jako jedyny o to dbam. I przy okazji, masz - odpowiedział rzucając mi wskazana wcześniej rzecz. - Idę się zrobić na bóstwo, nie płaczcie za mną.
A i przy okazji wam też się to przyda. - chyba obrażony, poszedł.
Staliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę, aż przypomniałem sobie o tym co miałem zrobić.Ostrożnie opatrzyłem chłopaka. Kiedy wreszcie skończyłem i spojrzałem w jego oczy, co było największym błędem, zobaczyłem w nich wdzięczność i coś jeszcze... coś co sprawiło, że moje serce zaczęło być szybciej i dostałem rumieńców na twarzy.
Ten odważył się zrobić krok, który jeszcze bardziej wrył mnie w ziemię.
Zbliżył swoją twarz do mojej, patrzył na nią... mijały minuty, a dla mnie to było najdziwniejsze, jak dotąd, przeżycie. Darzyłem tego chłopaka jedynie przyjacielską miłością... znaliśmy się od pierwszej klasy podstawówki. Był taką osobą, której mogłem zaufać w stu procentach.
Han jednak bez żadnej krępacji, pocałował mnie w policzek. Nie wiedziałem co to znaczyło, ponieważ zaraz po tym odwrócił się na pięcie i wyszedł lekkim krokiem z kuchni. Byłem na tyle zszokowany, że nie zdążyłem zarejestrować kierunku w jaki ten się udał.
Ciężko stwierdzić jak długo stałem tam sparaliżowany, lecz ocknąłem się w momencie, w którym chłopcy zaczęli krzyczeć, że musimy się już schować.Oczywiście parę tygodni przed tym dniem poinformowaliśmy wszystkich o niespodziance, więc cała ekipa była w komplecie. Nawet Hyun, który nie odstępował w ostatnim czasie komputerów, zgodził się, by nam towarzyszyć.
~~~
Impreza wyglądała jak każda inna. Chlanie, taniec i śmiech. Nic nadzwyczajnego, a jednak było w tym coś po prostu naszego.Chan był nam bardzo wdzięczny, a w jego oczach były widoczne iskierki szczęścia. Wiedziałem, że już od dobrych kilku lat spędzał urodziny samotnie lub w gronie swoich pracowników i wykonywał to co do niego należało. Nawet nie dopuszczał do siebie myśli o tym, iż to jego dzień i powinien on być chociaż w najmniejszym stopniu wyjątkowy. Na samym początku jednak był niezwykle zdenerwowany za cały ten żart z naszej strony, ale finalnie udało nam się wszystko co zaplanowaliśmy.
~~~~~~~~~
HANNo cóż, byłem już nieźle wstawiony, Minho przestrzegał mnie przed tym, lecz w tamtym momencie miałem go gdzieś. Liczył się tylko alkohol i świetna zabawa.
Z czasem jednak stopniowo zacząłem tracić świadomość oraz panowanie nad tym co robię. Więc kiedy już ledwo stałem na nogach, starszy wziął mnie na ręce i zaniósł do jednego z wolnych pokoi w domu. Nie zdążyłem nawet zarejestrować momentu, w którym to zjawił się tuż przy mnie i wykonał wspomniane czynności, ale myślę, że powinienem być mu za to wdzięczny.
Po drodze chyba musiałem coś mamrotać, gdyż fioletowowłosy głośno się roześmiał. Jednak, gdy leżałem już wygodnie na łóżku, pociągnąłem mężczyznę za rękę. Ten zdezorientowany upadł na miejsce obok mnie. Wpatrywaliśmy się w swoje twarze i nie wiem co we mnie wstąpiło, ale jego usta wyglądały tak ślicznie, że nie powstrzymałem się od ich posmakowania.
O dziwo Minho nie odtrącił mnie oraz nie zaprzestał całować, do czasu, aż zaczęło dochodzić do czegoś więcej... poczułem jak się spiął i tak nagle zamarł.
Niewyobrażalnie źle się poczułem, kiedy chłopak jednak to zrobił. Oparłem się o ramę łóżka, gdy on natychmiastowo usiadł na jego krańcu. Pochylił głowę i założył swe dłonie na twarz.
Wiedziałem, że płakał. Ujrzałem jak po skórze jego ręki spływa samotna kropla, która wydostała się mu spomiędzy dłoni.
Czułem się winny, znienawidziłem siebie. Nie chciałem być powodem płaczu chłopaka...

CZYTASZ
Cause even if it kills me, Never let you go
FanficDźwięki alarmu stawały się coraz głośniejsze i wspanialsze. Wszystkie oczy skierowane na nasze słynne zgromadzenie. Nie zbliżali się, to nasze przedstawienie. Walczyliśmy w bitwie, która i tak była naszą wygraną. Nigdy nie nauczyliśmy się obawiać po...