sixteenth

33 8 0
                                    

Mirio upadł na ziemię obok niej. Pocisk zadział, jej moc zadziałała, badania Kai'a zadziałały. Tylko nie w taki sposób jakby życzyłaby sobie tego młodsza. Nie taka chciała być.

Wyciągnęła dłoń do chłopaka, nie wiedząc co powiedzieć. Zawisła ona między nimi, bo Eri nie odważyła się go dotknąć.

- Chorzy... od pojawienia się indywidualności zaczęli mieć marzenia. Wyobrażają sobie, że mogą zostać kimś. To choroba psychiczna! - wykrzyknął w przypływie emocji. - Cóż za ironia! Moc dziewczynki, którą przybyłeś uratować, zmarnowała wszystkie twoje dotychczasowe wysiłki! - słowa Kai'a sprawiały, że czuła się źle jak nigdy dotąd. Jego głos ją przerażał.

To nie było to samo co jego zwyczajowe kłamstwa. Eri sama o to poprosiła. Spojrzała na Nemoto błagalnym wzrokiem, niemal wskazując na siebie, nacelowując broń na własne ciało. Mimo że wiedziała co jest w pociskach. Że to nie zwykłe naboje, a dzieło Kai'a, nad którym tyle pracował. Spodziewała się jego wyników.

Ale dzięki temu Mirio przegrał. Nikt nie zginął. Tak przynajmniej myślała, do momentu, w którym chłopak się nie podniósł, ruszając biegiem na Overhaula.

Eri wyciągnęła za nim rękę, błagając cicho, żeby się zatrzymał. Bezskutecznie.

Błagała już tylko myślach, bo nie potrafiła nic powiedzieć, żeby Mirio odpuścił. Bez mocy, nadal lekko pijany, musiał walczyć i ją chronić. A przecież ona nawet nie chciała, żeby to robił. Czemu nikt nie widział, że nie potrzebuje pomocy? To przez to ciało? Przez bandaże? Przez to, że ciągle ryczała? Czemu wszystko zawsze było jej winą? Dlaczego zawodziła swoje własne oczekiwania i oczekiwania Kai'a? Czemu musiała być taka bezużyteczna?

Nie chciała, żeby więcej ludzi ginęło. Nie mogła już tego znieść. Postać Lemilina przekuta szpikulcami Chisakiego, sprawiła że pękła. Po jej policzkach popłynęły łzy, których nawet nie ścierała, bo pojawiały się tylko nowe i nowe.

- Tak bardzo chciałeś zostać bohaterem? Tak bardzo chciałeś ocalić, Eri, Lemilionie?! Ta obsesja to obrzydliwa choroba naszej ery! Uleczę drani takich jak ty! Dzięki mocy Eri!

Eri zapłakała już głośniej, zakrywając usta, starając się do ostatniej łzy być jak najciszej.

...

- Co będziesz robić jak dorośniesz? - zagadnęła dziewczyna, wesoło machając nogami.

Kai siedzący obok niej, co chwilę zerkał na dziewczynkę, dobrze wiedząc że to cholernie zły pomysł, żeby pozwolić jej siedzieć nad przepaścią, na samym krańcu dachu. Chociaż pod nimi był może metr od ziemi. Eri ledwo potrafiła stanąć prosto i nie upaść na ziemię potykając się o powietrze. Była ciamajdą. Nie mógł jednak jej odmówić kiedy go o coś prosiła.

- Bohaterem. - wymsknęło mu się, bo tak zawsze odpowiadał zapytany o przyszłość. Teraz jednak wszystko się zmieniło. On, jego marzenia i przeznaczenie. - To znaczy wiesz. Zajmę miejsce twojego dziadka. Jako szef yakuzy. - poprawił się szybko.

- A ja? - zapytała, niezrażona jego szybką zmianą zdania. Eri nie potrafiła wyczuć takich niuansów w rozmowach z innymi. Wierzyła w każde słowo, chłonąc wszystko bez filtra. Bo nikt nigdy nie nauczył jej inaczej.

- A ty? - zastanowił się, unosząc głowę do nieba, patrząc w rozgwieżdżone niebo. - A ty będziesz stała obok mnie. - powiedział powoli.

- Okej. - odpowiedziała mu, równie bez uczuć, bez entuzjazmu na jaki liczył z jej strony.

Kai westchnął, dobrze wiedząc, że nie może zbyt dużo od niej oczekiwać. Sam też nie należał do wylewnych osób. Rzadko kiedy naprawdę mówił co czuł i co kryło się w jego głowie. Poza tym była tu dopiero kilka tygodni. Dużym osiągnięciem było już to, że sama zadawała pytania, wykazywała chęć do rozmowy i nie upewniała się po kilka razy czy może pójść do toalety czy napić się wody.

...

Mirio nie zamierzał się poddawać, pod żadnym względem, nigdy przenigdy. Dopóki oddychał, mógł walczyć. Tyle mu starczyło.

- Chisaki! - wykrzyczał w okrzyku bojowym, uwalniając się z krępujących go kolcy.

- Mówiłem, żebyś nie wypowiadał mojego imienia!

Eri zakryła uszy, bardziej przerażona głosem Kai'a niż unoszącym się pyłem, resztkami ziemi i towarzyszącymi temu hałasami. Przez to nie usłyszała jak przez ścianę przebijają się kolejni bohaterowie. Widziała jedynie ten moment jak w zwolnionym tempie.

Dała się objąć jakiemuś mężczyźnie, jak przez mgłę patrząc na Kai'a, który bezskutecznie starał się użyć indywidualności. Chciała do niego podbiec, bo perspektywa tego co się stanie kiedy dwójka bohaterów go zaatakuje, była przerażająca. Nogi jednak trzęsły się jej tak, że nie mogła postawić kroku.

- Obudźże się w końcu, Chrono! - ryk bruneta sprawił, że Eri wstrzymała oddech. Bohater wtulił ją w swoje ramię, więc nie mogła zobaczyć co się wtedy stało. Jednak drżenie ziemi i wyłaniające się z niej szpikulce sprawiły, że odetchnęła z ulgą by za chwilę znowu pokryć się falą stresu. Nie wiedziała już komu kibicowała. Po prostu nie chciałby aby ktokolwiek zginął, ale przede wszystkim Kai i reszta yakuzy.

- Jakbym pozwolił, żeby mój plan zrujnowali pieprzeniu bohaterowie! - słyszała głos Kai'a, który drżał ze złości. Gdyby nie przeszkody na jej drodze, podbiegła by do niego teraz. Naprawdę tego chciała. Ale fizyczne i psychiczne utrudnienia trzymały ją w ramionach bohatera. - Prawda, Nemoto? Ty też tego nie chcesz, prawda? - uniosła głowę przerażona, akurat w momencie kiedy blondyn spadł na ziemię przed Chisakim. - Nigdy nie pozwoliłbyś by spotkał mnie tutaj koniec. Nemoto ,naprawdę świetnie się spisałeś... - mówił powoli, w czasie gdy oddech Eri tylko przyspieszał.

- Eri, ocalimy cię. - odezwał się Mirio, chcąc położyć jej dłoń na głowie, ale nie pozwoliła, żeby to zrobił, w obawie że przesłoni jej widok. Odsunęła się od chłopaka, uchylając usta, żeby powiedzieć coś do Kai'a, chociaż spodziewała się, że teraz jej nie posłucha. - O nic się nie martw.

- Wiem, że ty jak nikt inny, - przełknęła ślinę, nie wiedząc czy dobrze usłyszała, bo Mirio powiedział do niej w tym czasie coś innego. - z przyjemnością dla mnie umrzesz!

-Ka- - urwała, wiedząc że nie może nic już zrobić. Jak zwykle. Zakryła uszy, wtulając się w pierś bohatera, zalewając się płaczem. Nie chciała patrzeć na śmierć Nemoto. Nie ważne, że za nim nie przepadała. Był rodziną jak cała reszta.

- Przyznaję z godnością, że byłeś ode mnie silniejszy, Lemillionie! Jednak koniec końców całe twoje starania spełzną na niczym! A teraz! Sprawię, że oddasz mi Eri!

Puszczaj. Zostawcie mnie. - błagała w myślach, mimo że sama uczepiła się koszuli boatera, nie mogąc rozprostować palcy.

Słowa Kai'a były zbyt wyraźne, każde z osobna przedzierało się przez odgłosy walki. Strach przed spojrzeniem się na to wszystko opanował dziewczynkę i ani na chwilę nie uniosła wzroku. Dała się chwycić za rękę Izuku i pociągnąć do wyjścia, które sam stworzył.

Nie chciała musieć wybierać między Kai'em a tymi szczeniakami. Czemu to jej przypadło decydować?

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz