twenty third

27 6 0
                                    

Kiedy dowiedziała się, że festiwal odbędzie się dopiero za miesiąc, wkurzała się. Jednak ta emocja nie mogła mieć ujścia z jej ciała. Nie wypadało pokazywać zbyt wiele w towarzystwie bohaterów.

Z drugiej strony może to i lepiej, myślała. Dzięki temu miała dużo czasu, żeby opanować swoją indywidualność, co było nieziemsko trudne, bo ciągle ktoś z nią był. Czas na ćwiczenia był więc ograniczony.

Bała się kolejny raz cofać tulipany od Izuku. Bystre oko Aizawy spojrzało na nie już kilka razy, jakby starało sobie przypomnieć w jakim stanie widziało je ostatnim razem.

...

Cieszyła się na wyjście ze szpitala. Chociaż jeśli każda osoba miałaby mieć energię i entuzjazm Mirio, chyba wolała zostać w swoim pokoju. Była wdzięczna podjętej przez dyrektora decyzji o tym, żeby ugościć ją tutaj jeszcze przed festiwalem.

Podróż samochodem była przyjemna. Mirio ciągle coś do niej mówił, ale nie słuchała ani słowa, zbyt zaciekawiona mijanymi widokami. Rzadko jeździła autem, a już na pewno z Kai'em. Zwykle to Haru prowadził. Z brunetem jechała autem raz w życiu, ale tego wolała nie wspominać. Chłopak nie umiał jeszcze dobrze prowadzić, ale uparł się, że zawiezie ją jednym z samochodów jej dziadka na plażę. Z oczywistych przyczyn dotarli... nigdzie. Chyba, że ściana w garażu byłaby brana pod uwagę.

Najlepsze było to, że spanikowana Eri użyła wtedy swojej indywidualności i cofnęła zniszczenia, więc do tej pory nikt się o tym nie dowiedział. A Kai nie miał żadnej skazy na honorze, jego męska duma nie ucierpiała.

          Zaciekawiona rozglądała się, idąc u boku Mirio i Aizawy. Chłopak ciągle coś gadał, ale nauczona, że właściwe rzadko kiedy miał do powiedzenia cokolwiek ważnego, nie słuchała go.

Stanęła w miejscu, z daleka widząc kilkunastu nastolatków, którzy tańczyli przed budynkiem. Deku i dwie dziewczyny od razu do niej podbiegli. Widząc brunetkę, która uradowana się z nimi przywitała i zaczęła komplementować jej strój, zawstydziła się. Przecież nie powinna być dla niej taka miła, po tym jak ją znokautowała.

Nie miała jednak okazji ją póki co przeprosić, bo otoczyła ją grupa uczniów. Dwójka chłopaków odezwała się jako pierwsza, przedstawiając wesoło. Słowa Minety zawstydziły ją jeszcze bardziej, więc schowała się za Mirio. W końcu za żadne sakrby nie wymieniłaby Kai'a na chłopca niższego od niej, który właśnie zarywał do jej sześcioletniej wersji.

Pozwoliła Mirio mówić za nią, uważnie rozglądając się po okolicy i skanując twarze nowo poznanych. Kiedy z akademika wybiegł Kirishima, o którym wiedziała co nieco, bo Mirio zdążył właściwie powiedzieć jej ze szczegółami o niektórych spawach, na jej ustach wykwitł nieśmiały uśmiech. Red Riot musiał być niesamowity jeśli pokonał Rappe. Poza tym rozmawiała o nim z Katsukim.

Niepokoił ją fakt, że zbliżała się do spotkania z samym blondynem, które próbowała wyrzucić z głowy odkąd połączyła fakty. Po co mówiono jej, żeby nie gadać z obcymi jeśli zignorowała ten zakaz i teraz pewnie narobi sobie przez to problemów? Chociaż liczyła, że Katsuki da się jej zaszantażować. Jeśli nie chiał, a takie odniosła wrażenia, żeby ktokolwiek dowiedział się o jego sekrecie, na pewno będzie ją kryć.

- Cześć, mała! A racja, przecież mnie nie znasz. - zakłopotał się, nie odsuwając się jednak.

Eri zarumieniła się kiedy z tak bliska widziała jego uśmiech i ostre zęby. Wychyliła głowę zza Mirio i skrzyżowała spojrzenie z chłopakiem

- Znam. - powiedziała cicho. - Mirio mówił... - spojrzała nieśmiało na chłopaka, a ten posłał jej zachęcając wzrok, aby kontynuowała. - Red Riot jest niesamowity! - powiedziała głośniej, rumieniąc się. - Pokonałeś Rappe. - wyjaśniała czemu tak uważa.

- Haha... - zaśmiał się niezręcznie, drapiąc po głowie. - Nie całkiem sam.

- Może zrobimy sobie przerwę?! - zaproponowała jakaś dziewczyna, przerywając Eri wgapianie się w Kirishimę. - Czas na herbatkę!

Z racji, że Eri przyległa do czerwonowłosego, Mirio postanowił, że zanim z Midoriyą oprowadzą dziewczynkę po kampusie, najpierw zintegrują się z 1A.

Siedząc na kanapie w części wspólnej odmawiając smakołyków, które wciskali jej nastolatkowie, czuła się już mniej zadowolona. Nigdy nie lubiła dostawać tyle uwagi i nie zamierzała tego zmieniać.

- Już, już spokojnie, dajcie jej odetchnąć. - Mirio odgonił od niej natrętów. - Eri nie je takich rzeczy. - powiedział za nią, przez co po salonie dało się słyszeć kilka zawiedziony wdechów i niedowierzające pytania, że jak to dziecko nie je słodyczy? - Eri jest weganką! - powiedział dumny. Dziewczynka od razu przytaknęła, wsłuchując się w kilka pytań, które pały w jej kierunku.

- Bo Kai też nie je. - wytłumaczyła z entuzjazm, kiedy Tsu z lekką obawą i zastanowieniem spytała czy Kai uszanował jej dietę.

Zapadła wtedy chwilowa cisza, przez co Eri znikł słaby uśmiech, który miała na ustach. Nie mogła nawet o nim wspominać? Dlaczego? Dlaczego jej to robili?

- Pff, w pace pewnie żre co mu dają. - przerwał ciszę Mineta, zadowolony zakładając ręce na piersi.

- Kłamiesz. - powiedziała Eri łamliwym tonem. Po jej policzkach już poleciały łzy. To zdanie uderzyło w nią jak prawy sierpowy Rappy. Nie tylko cios był mocny, ale i odrzut po nim. Zastawiał jej połamaną szczękę, żebra, ramiona, zależnie w co uderzał mężczyzna.

Mineta otrzymał kilka rozzłoszczonych spojrzeń, że doprowadza małą do płaczu. Eri nie mogła wyrzucić z głowy obrazów Kai'a w takim marnym wydaniu. Był w więzieniu. Przez nią. Robili mu krzywdę. Była tego pewna. I wszystko to przez nią.

- Zamknąłbyś się raz, Mineta. - Katsuki akurat wszedł do pokoju. Stanął z rękami w kieszeni i przejrzał po wszystkich, zatrzymując wzrok na Eri.

Już się domyślił, że to to sama laska, którą wcześniej spotkał. Sama powiedziała mu, że może cofać też siebie, mówiła mu o Kai'u, o yakuzie. Miała te same blizny i tak samo wyglądała.

Widząc go załkała cicho i od razu podbiegła, wtulając się w jego pierś. Blondyn zazgrzytał zębami, ale schylił się do niej, pozwalając uwiesić na szyi.

- Ani słowa, bo zabiję. - szepnęła jeszcze szybko, tak by nikt poza nimi tego nie słyszał. Katsuki uśmiechnął się pod nosem.

To było wszystko co mogła teraz powiedzieć. Smutek i ból były jej priorytetem. Chciała się najpierw tego pozbyć, bo rozszarpane serce nie pozwalało jej normalnie myśleć. Wiedziała, że blondyn był dla niej zagrożeniem. Ale nic poza tym, że to wiedziała, nie mogła zrobić. Nie kiedy jej ciałem targała taka rozpacz i nienawiść do własnej osoby.

- Pierdoli tylko. Więzienia zapewniają wybraną dietę. - żachnął się, patrząc spode łba na Minetę i każdego innego uczniaka.

- Kacchan! - obudził się Izuku, zalaromoway przekleństwem kolegi.

- Zamknij się, nerdzie. - wywarczał tak głośno i złowrogo, że Eri zadrżała od tego basu. Katsuki ścisnął ją w swoich ramionach trochę mocniej. - A ty nie becz. - rozkazał jej równie poirytowany, podrzucając sobie w ramionach.

Wszyscy zastygli już w momencie kiedy dziewczyna do niego podbiegła. Bo to było dziwne. Ale bardziej przejęli się jej łzami niż tym faktem. Dopiero teraz, kiedy czerwonooka otarła swoje łezki i przełknęła ślinę, nieśmiało potakując na słowa chłopaka, obudzili się.

Zachowywała się jakby się znali. Bo Eri przecież bała się każdego nowo poznanego człowieka. Ba! Każdy bał się Katsukiego, to najważniejsze. Za to dziewczyna, nie dość że podbiegła do niego, szukając ratunku, to jeszcze wcale nie bała się jego przekleństw ani uniesionego głosu.

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz