second

46 11 0
                                    

          Siedziała na łóżku, bawiąc się pościelą, miętoląc ją sobie między palcami. Czekała aż ktoś po nią przyjdzie. Wychodzenie bez niczyjej opieki przerażało ją. Jej się tutaj nikt nie słuchał jak Kai'a.

- Eri. - uniosła głowę na Chrono, który stał przed nią. Zdezorientowana zamrugała kilka razy, karcąc się za to, że znowu się wyłączyła. Ale gdyby nie taka dysocjacja, chyba by oszalała.

Haru nie powiedział już nic więcej. Ostatnimi czasy jego relacja z nastolatką stała się... żadna. Eri odsunęła się od niego jak tylko potrafiła. Przestała z nim rozmawiać, prosić o cokolwiek. Nie chciała już spędzać z nim czasu, a właściwie jawnie pokazywała, że boi się chłopaka.

- Haru? - odezwała się dziewczyna, widząc jak pochyla głowę. Maska zasłaniała jego twarz więc nie wiedziała co się z nim dzieje. - Mam iść do Kai'a? Teraz? Później? - zapytała rzeczowo, wiedząc że od rana powinna trenować i tego treningu nie omijać. Wysiłek fizyczny dobrze jej robił. Jednak Kai kazał jej dziś sprzątać, nie mówiąc nic dodatkowego.

- N-nie. Idź do sali treningowej. Kai nic nie mówił, że chce cię widzieć. - Eri tylko kiwnęła głową.

Rutyna także sprawiała, że żyło się jej tutaj lepiej. Poranny trening, śniadanie, nauka, obiad, pusta przestrzeń dla niej samej, w której bała się cokolwiek robić i kolacja. Najbardziej lubiła, choć wiedziała, że to dziwne, momenty kiedy Kai ciągnął ją do pokoju, gdzie miała własny fotel. Przez godziny potrafił pompować z niej krew, zabijając i ożywiając aż mdlała z wycieńczenia. Organizm nie rozumiał, że nadal żyje. Bywało że miała drgawki, zwidy i inne symptomy. Był to skutek nadużywania przez Kai'a swojego daru na dziewczynce.

Sam koniec tych wizyt zawsze ją przerażał. Ciągle jednak sądziła, że da radę wytrzymać, że się nie rozpłacze i nie zacznie krzyczeć z przerażenia. Że nie wkurzy Kai'a swoim zachowaniem. Nigdy jednak nie potrafiła zebrać się w sobie, żeby zamknąć usta i przeboleć wszystko w ciszy. Była żałosna we wszystkim co robiła.

Mimo, że miała po obiedzie czas dla siebie, nigdy tak naprawdę z niego nie korzystała ze względu na to, że spędzała go w tym pokoju do pobierania krwi. Irytowały ją te starania Kai'a. To, że próbował się udawać, i to strasznie nieudolnie, że mu zależy. Różowy fotel, obrazy jednorożców na ścianach. Nic nie zmieniło się przez te siedem lat. I tak jak na początku Eri wierzyła im wszystkim, że robią dla niej to co najlepsze, teraz wiedziała w jakiej popapranej sytuacji się znalazła. Dziękowała młodszej sobie za to, że była tak przerażona perspektywą używania własnego daru. Gdyby Kai ją przekonał te kilka lat temu, teraz pewnie wywierałby na niej presję, żeby używała indywidualności do jego celów.

A Eri nie chciała. Miała dość patrzenia na to jak umierają ludzie, ale wolała poświęcić ich życia, trwając przy swoim. Podejmowanie tej decyzji w kółko i kółko było męczące, ale nie potrafiła ugiąć się pod fizycznymi i psychicznymi torturami. Gdyby współpracowała, plan Kai'a zostałby zrealizowany dużo wcześniej.

Kiedy się o nim dowiedziała, była pewna, że nigdy nie da się namówić do użycia swojego daru w taki sposób. Te kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt osób, które straciły z jej winy życie, nie liczyły się z perspektywy, z której patrzyła Eri. Po trupach do celu, jakby powiedział Kai. Byli dla siebie zbyt podobni. Nie mogła jednak pozwolić na to, żeby plan chłopaka został zrealizowany.

...

          Kai z półuśmiechem, który zza maski nie był dla nikogo widoczny, przyglądał się krwi przepływającej przez rurkę. Zawsze go to uspokajało. Tak jak nienawidził cudzej posoki, zwłaszcza na sobie, ta Eri dawała mu ukojenie. Bo wiedział, że ta krew uleczy świat, sprawi że stanie się bezpieczniejszy, pozbawiony plugastwa.

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz