unlucky thirteen

51 8 0
                                    

          Od rana postanowiła nie wychodzić z pokoju, ale kiedy minęła dziesiąta i nikt nie przyniósł jej śniadania, stwierdziła że sama zapewni sobie coś do jedzenia.

W za dużych dresach, bluzce z obraźliwym napisem, która należała do Kai'a, a który nie nosił jej, bo robiła to Eri, weszła do części wspólnej, chcąc przedostać się do kuchni.

Zastygła w miejscu, widząc że dwie osoby, których chciała unikać właśnie tu są i właśnie są przepytywani przez yakuzę.

- Ouaaa! - ucieszyła się Toga, przykładając piąstki do polików.

- Jaka malutka! Co to za bachor!? - zawtórował jej Twice.

- Ale urocza! - chciała podbiec do dziewczynki, ale ramiona Mimica ją zatrzymały.

- Łapy precz od dzieciaka. - odezwał się Kai, świdrując wzrokiem dwójkę członków Ligi. - Eri, kto pozwolił ci wyjść z pokoju? - przerzucił spojrzenie na dziewczynę, skupiając teraz na niej swój zły nastrój.

- N-nikt. - zająkała się przestraszona i zawstydzona, że tyle osób na nią patrzy. Kai rzucił jej jedno spojrzenie, które samo w sobie już było przerażające. Eri przeszedł dreszcz.

- Do pokoju, już. - rozkazał jej z mocą, na co dziewczyna jedynie przytaknęła i wycofała się szybko z pomieszczenia. Po tym jak wyszła, Kai westchnął, pozbywając się irytacji. Toga i Twice zalali go falą pytań, na które oczywiście nie zamierzał odpowiadać.

...

          Nie znalazł czasu, żeby zanieść dziewczynie coś do jedzenia, bo podejrzewał że dlatego wypełza z pokoju. Niepotrzebnie teraz odsuwał od niej jej opiekuna. Jednak ona najwyraźniej nie chciała mieć go obok siebie i nie zapowiadało się, że go polubi. Kazał jedynie Tengai'owi zrobić jej jakiś posiłek i się z tym pośpieszyć, bo mieli dużo pracy.

Bohaterowie węszyli wokół posiadłości, a po otrzymanym telefonie od ich szpiega, wiedzieli już że planują akcję odbicia Eri. Chyba przez to Kai był taki zdenerwowany i nie chciał nawet myśleć o patrzeniu na dziewczynę. Racja, i tak deptali im po piętach i Kai zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później odważą się wykonać krok. Jednak gdyby Eri nie uciekła i nie wpadła tamtego dnia na bohaterów, pewnie mieliby więcej czasu.

Ale to nic, pomyślał spokojnie. Kai zawsze był przygotowany na wszystkie niespodzianki i tym razem planował wyjść z tego cało. Wszystkie z Ośmiu Wskazań Śmierci znały swoje zadania. Członkowie yakuzy i Ligi też. Nic nie mogło się nie udać.

- Chrono, idź po Eri. Czas się stąd wynosić. - zadecydował, wstając z kanapy.

...

          Bazgrała ołówkiem po kartce, starając się uchwycić to co miała w głowie. Inna ręka, mniej stabilny chwyt robił swoje i postać była nieco koślawa. Ale Eri podobał się efekt końcowy. Brakowało jej jedynie czerwonej kredki, aby dobrze uchwycić lejącą się posokę.

Nie pokazywała nikomu swoich rysunków. Jedynie Mimic'owi, który zaopatrywał ją w kredki i ołówki. Bo wiedziała od zawsze, że były niepokojące i Haru i Kai byliby poważnie zaniepokojeni. A wtedy Eri tylko wkurzałaby się niepotrzebnie. Bo nie powinni mieć prawa, żeby tak się o nią martwić. Poza tym, nie chciała już, żeby Chrono wiedział co siedzi jej w głowie. Od Kai'a już dawno się oddaliła. Życie w rodzinnym domu nauczyło ją, że nie powinna okazywać strachu swoim oprawcą. Chociaż wątpiła, że mogła użyć tego określenia w stosunku do yakuzy.

Toksyczna miłość byłaby odpowiedniejsza.

Odrzuciła trzymaną w ręku kartkę, padając z krzesła na łóżko. Jej dziadek chciał, żeby wyszła za mąż za Kai'a. Teraz pewnie zmieniłby zdanie, o ile kiedykolwiek wybudzi się ze śpiączki. O ile Kai go nie naprawi albo Eri nie cofnie, to nie zapowiadało się aby była dla niego nadzieja.

Eri cieszyła się na ślub z Kai'em kiedy jeszcze była mała. To było jedno jedyne zaczepienie jakie miała, ucieczka przed koszmarami, nadzieja na przyszłość. Chisaki i ona byli jak bratnie dusze, które ponownie dnalazły się w tym życiu. Dzielili taką samą okropną przeszłość, obydwoje byli przez nią zepsuci. Eri nie powinna była liczyć, że równie niestabilny człowiek złoży ją do kupy po tylu latach koszmaru. Ale prawie mu się udało. Gdyby w trakcie nie ujawniłaby się u niego dziwna obsesja na punkcie jej daru i oczyszczenia świata, pewnie ich przyszłość wyglądałaby inaczej.

Teraz, słysząc jak całe podziemie drży, Eri wątpiła by czekało na nią, na nich, cokolwiek dobrego.

Chrono wpadł do jej pokoju, karząc natychmiast z nim pójść. Nie pozwolił jej nawet włożyć na siebie żadnych spodni, tylko wyciągnął z łóżka w koszuli nocnej.

Ten poranek zaczynał się cholernie źle...

...

          Wtuliła się w Haru, który niósł ją na rękach. Mimo, że szli powoli, Eri i tak była zbyt wolna, aby pozwolono jej iść obok. Nie było jej winą, że robiła takie małe kroki, w końcu była teraz dzieciakiem. 

Za plecami czuła zaciekawione spojrzenia Togi i Twice'a. Bała się ich, bo wiedziała, że muszą być niezrównoważeni. Nikt normalny nie zostawał przestępcą i nikt normalny nie przyłączał się do Kai'a.

- Strasznie tam głośno. - zwrócił uwagę Kai, kiedy jeden z mocniejszych wstrząsów przeszedł po ich ciałach. - Mam nadzieję, że chociaż kupią nam trochę czasu.

- Nie chciałem poruszać tego tematu, - Eri spojrzała ukradkiem na maskę Chrono, mając nadzieję wyczytać z niej cokolwiek. - ale to koniec Ośmiu Wskazań, czyż nie? - dziewczyna zadrżała na samą myśl. Dodatkowo dotarło do niej co się dzieje chyba dopiero teraz. Yakuza walczyła, oni uciekali. W trójkę. Zostawiając w tyle całą resztę. Spojrzała na Kai'a, chcąc usłyszeć jego zaprzeczenie, że nie dzieje się to o czym myśli.

- Dopóki ja i szef żyjemy, Osiem Wskazań nie zniknie. - ale Mimic, Tengai, co z nimi..?, pomyślała Eri. Jej piąstki zacisnęły się na szacie Chrono, słysząc to co mówił Kai. W jego wywodzie słyszała tylko pewność. Nie zamierzał rezygnować ze swojego planu "ranku" świata. Nic co powiedziała mu ostatnio do niego nie dotarło.

Dziadek miał rację, Kai za bardzo brał wszystko do siebie, miał skłonności do przesady. Był zbyt zawzięty, zbyt skupiony na celu. Niezależnie od tego, po której stronie barykady by stał, wszędzie popełniałby błędy z powodu swojego usposobienia.

- Dopóki mamy gotowy produkt oraz serum, - kontynuował, ponosząc w dłoni dwa pudełka. - możemy powstać z popiołów i ponownie rozkwitnąć. - Eri ponownie zacisnęła pięści na szacie Chrono, tak mocno, że chłopak aż na nią spojrzał. Zadbała by wyglądać na bardziej przerażoną niż zezłoszczoną.

Co z Mimic'iem, Kai? Co z dziadkiem? - pytała w myślach. Świadomość, że pewnie ich aresztują i już nigdy nie będzie miała okazji z nimi pogadać, bolała. - A gdyby aresztowali Kai'a..? - pomyślała z przestrachem.

Schowała twarz w szyi Haru, trzęsąc się na złowieszczy ton Kai'a, który właśnie wydał polecenie członkom Ligi. Eri zadrżała, mamrocząc coś pod nosem, faktycznie chcąc się odezwać, ale nie wiedząc właściwie dlaczego.

- Co się dzieje, Eri? - zapytał Kai, nie odwracając się jednak do dziewczyny. - Czyżbyś bała się, że przegramy? Albo może cię to cieszy..? - zerknął na nią przez ramię, sprawiając że zadrżała na dźwięk jego głosu i ten wzrok.

- N-nie! - zapewniła go. - Tylko... Uciekamy... Zostawiamy...- powiedziała jedynie, nie wiedząc do czego zmierza.

- Owszem. Ale nie na długo, Eri. Nie na długo... - zapewnił ją, pozostawiając niedokończoną myśl w powietrzu. 

...

Szkoda, że nie przewidziałam, że w zeszły piątek będzie trzynasty, bo fajnie by było wtedy ten rozdział wypuścić.

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz