fifth

39 9 0
                                    

          Nie było jej chyba z trzy, cztery godziny. Wcale nie długo, jeśli miałby się zastanowić. Dodatkowo wieczór jeszcze nie nadszedł, więc pozostałych członków yakuzy nadal powinno nie być.

Z Katsukim romawiało się jej tak dobrze, że już nie chciała wracać do domu. Wiedziała jednak, że nie może sobie pozwolić na większą ilość kłoptów. Już i tak się naraziła i prawdopodobnie będzie musiała za to beknąć. Wesoła rozmowa z przyszłym bohaterem sprawiła, że z lekkością była gotowa przyjąć złość Kai'a.

Uśmiechnęła się na jej wspomnienie. Była pewna, że twarz przyszłego bohatera na długo zapadnie jej w pamięci. Dawno nie rozmawiała z nikim w taki sposób. Możliwość wyrażenia swojej opinii bez strachu była uskrzydlająca. Eri, tak samo jak Kai, miała bzika na punkcie swojej indywidualności. Była ucieszona mogąc o niej mówić. Rzeczy jakie można było osiągnąć na bazie jej DNA były niesamowite. Tylko, że oboje chcieli wykorzystać ją do innych celów.

Westchnęła, spuszczając głowę. Była już u wylotu uliczki i od domu dzieliło ją kilkaset metrów. Myśl, że znowu będzie musiała użerać się z jej dotyczasowym życiem, trochę ją przygnębiała. Może potrzebowała pomocy, ratunku. Ale nie jeśli miałby rozstać się z Kai'em. Ta perspektywa przerażała ją nawet bardziej niż rychły koniec indywidualności tego świata, to do czego dążył brunet.

Zaklęła pod nosem, orientując się, że jej stopy krwawią. Bandaże były całe przesiąknięte krwią. Dziękowała jednak, że rany nie pootwierały się w obecności Katsukiego.

Nie wiedziała jak ma wejść w takim stanie do środka. Przysiadła więc na schodkach i zdusiła cisnące się do oczu łzy. Nie sądziła, że jej humor może zmienić się tak szybko.

Przełknęła łzy, ocierając wierzchem dłoni swój nosek, z którego powoli ściekały smarki. Nie mogła pokazywać się Kai'owi na oczy w takim stanie. Podniosła się więc, otwierając ostrożnie drzwi, które jednak nie ustąpiły. Oczy dziewczyny rozszerzyły się w strachu.

Przełknęła ślinę i strach, który opanował jej ciało. Dlaczego były zamknięte? Nie rozumiała. W ogóle nie pomyślała, że ktoś może zamknąć je od środka. A przecież to było oczywiste, że jeśli ktokolwiek by się zorientował, to by to zrobił.

Przysiadła z powrotem na schodku, dobrze wiedząc, że nie ma innego wyboru jak tylko czekać aż ktoś po nią wyjdzie.

...

Kai zorientował się, że dziewczyna uciekła kiedy minęły cztery godziny od jej zniknięcia. Nastał już względy wieczór i Haru wrócił do domu. Niosąc dziewczynie kolację do pokoju, bo założył, że tam będzie skoro w salonie nic po niej nie zostało, odkrył że pomieszczenie jest puste. Chisaki dowiedział się o tym dosłownie niecałą minutę później, wszczynając wielką awanturę. Jego podwładni przeszukali całą bazę, ale nastolatki nigdzie nie było.

Zdenerwowany mężczyzna ruszył biegiem do tylnego wyjścia z posiadłości. Otworzył drzwi z impetem, zaciskając pięści kiedy zobaczył pod schodami leżącą dziewczynę. Skrzywiła się z bólu i rozmasowała bolące miejsce.

Kai warknął rozjuszony, klękając do dziewczyny.

- Nic do ciebie nie dociera, prawda? Daje ci tyle swobody, a ty wszystkiego nadużywasz i nie potrafisz nawet za nic dziękować. Jesteś taka niewdzięczna. - mówił do niej, nie zważając, że przerażona zaczęła się trząść, a po jej policzkach popłynęły zły.

- Prze-

- Zamknij się! - przerwał jej z mocą. - Eri... - westchnął. - Dlaczego mi to robisz? Ile jeszcze osób musi zginąć przez twoją arogancję? Nie masz serca, co? Jesteś taką okropną osobą... Samolubna Eri...

Nastolatka była już zbyt przerażona, żeby mu przerywać. Siedziała tylko na zimnym betonie, czując jak trzęsie się ze strachu i tego chłodu, który bił od ziemi. Chciała już być w domu, w swoim łóżku. Nie była jednak w stanie nic z siebie wydusić, bo wiedziała, że zabrzmi tak żałośnie, że rozpłacze się na dobre.

- Wybacz- mi. - wykrztusiła z siebie i tak jak sądziła - zabrzmiało to żałośnie. Widziała jak Kai mruży oczy, pewnie krzywiąc się z obrzydzenia do jej osoby. - Wróciłam... - zapewniła go, pochylając głowę nisko, bojąc się spojrzeć w jego złote tęczówki.

Uratował ją, przynajmniej chwilowo, Haru, który po chwili ciszy wybiegł zza pleców bruneta. Przejęty zapytał co się stało, a widząc zakrwawioną dziewczynę, szybko do niej podbiegł, chcąc się upewnić, że jest cała.

Podniósł ją, przerzucając sobie jej rękę przez szyję i zaczął prowadzić w stronę drzwi. Kai jednak zagrodził mu drogę.

- Na kolana. - powiedział poważnie. - Nie będziesz brudzić mi posadzki.

- Wezmę ją. - powiedział Chrono, już chcąc przerzucić sobie nastolatkę przez ramię.

- Nie. - zaoponował mu ze spokojem. - Na kolana, Eri.

To było okrutne. Kai doskonale wiedział, że jej ojciec kazał robić jej to samo - łazić za nim po kolanach, prosić na klęczkach o wszystko, nawet jedzenie, wodę. Życie w rodzinnym domu było cierpieniem. U Kai'a, choć ciężko było w to uwierzyć, było jej sto razy lepiej.

Ale z tym poleceniem... Wszystko zaczynało się sypać.

Kai był okrutny. Wykorzystywał jej największe koszmary, traumy, o których mu powiedziała przeciwko niej. Nigdy tego nie robił. Bo chyba jej żałował i rozumiał doskonale przez co musiała przechodzić. Ale z chwilą kiedy wymyślił swój misterny plan, Eri przestała być mu bliska. Była jedynie środkiem do celu, nie człowiekiem. 

Eri przełknęła łzy, przysięgając sobie, że już się nie rozpłacze, nigdy. W końcu to nie było takie trudne. Nie mogła dać chłopakowi tej satysfakcji, bo była pewna, że Kai, tak jak jej ojciec, czerpał radość z dręczenia jej. W końcu byli tacy sami.

Wyszarpnęła się Haru i padła na kolana przed Kai'em, nie ośmielając się unieść na niego głowy. Po chwili starszy zrobił jej miejsce, schodząc z drogi i dając nieme polecenie do tego by ruszyła.

- Ogarnij ją i przyprowadź do mnie. Ani na sekundę nie ma zostać sama, zrozumiano? - spojrzał na Haru, który jedynie skinął głową. Nie chciał irytować szefa bardziej, już i tak był na granicy.

Kiedy Kai zniknął za zakrętem, pomógł wstać dziewczynie, a ta uwiesiła się na nim, nie chcąc dotknąć zakrwawionymi stopami posadzki. Nie wydała z siebie praktycznie żadnego dźwięku. Jej spojrzenie pozostawało puste.

Pozwolił się jej umyć, opatrzył jej rany i dał świeże ubrania. Przez większość czasu się nie odzywali, tylko on starał się coś powiedzieć, ale Eri go ignorowała. Umyślnie, bo była zła. Chyba od momentu, w którym Kai zabił brudnego kota, którego znalazła koło posiadłości. Nic wtedy nie zrobił, mimo że błagała go, żeby namówił Kai'a, żeby chociaż naprawił mokrą plamę, która po nim została. Ale tego nie zrobił, bo Kai kazał mu posprzątać.

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz