twenty first

27 6 0
                                    

Poprosiła o spotkanie z zielonowłosym bohaterem i Mirio. Nie mogli jej odwiedzać, bo tak zarządził lekarz. Po niespodziewanej wizycie blodyna, o którą ubłagał Aizawę, czuła się tylko gorzej. Zadecydowali, że najpierw musi być trochę bardziej stabilna emocjonalnie, cokolwiek to znaczyło, bo Eri nie czuła się źle. To znaczy nie licząc narastającego gniewu, frustracji i poczucia winy, było względnie dobrze.

Kiedy Izuku i Mirio przeszli przez próg jej pokoju, ucieszyła się. Patrzenie na inne twarze niż puste spojrzenie Aizawy było odświeżające. Nawet bardziej niż poranny wiaterek, za którym otwierała okno. Na krótko, bo pielęgniarki od razu je jej zamykały.

Wesołe przywitanie sprawiło, że zrobiło się jej cieplej na sercu. Kosz owoców, który wręczył jej blondyn jeszcze bardziej. Za to jego pytanie o ulubiony owoc już mniej.

- Masz jakiś ulubiony owoc? Mogę zgadnąć? Brzoskwinia! Bo samo jesteś jak brzoskwinka!

- Jabłka. - powiedziała pusto, odpływając do wspomnień.

...

Dziewczynka siedziała za blatem, patrząc jak Kai krząta się po kuchni. Dla Eri wydawało się takie dziwne, że sam z siebie chciał dla niej coś zrobić. Pytania przepełnione troską traktowała jak ostrzeżenie, od razu zaprzeczając, żeby czegokolwiek potrzebowała. Bo w końcu nie powinna o nic się prosić ani narzekać. Dziadek i chłopcy i tak robili dla niej zbyt dużo.

- Proszę, Eri. Zjedz jabłko, bo zanim Kai wyrobi się z obiadem to nastanie wieczór. - zaśmiał się pogodnie Haru, podając dziewczynie owoc. Eri przyjęła go z wdzięcznością.

- To może byś mi pomógł, ha? - odburknął mu, wyciągając ryż z górnej półki.

- Ja mogę-!

- Nie. - przerwał jej brunet spokojnie, odwracając się do niej przodem. - Ty, księżniczko, masz tylko siedzieć i oglądać, okej? - zapytał z półuśmiechem, biorąc od niej owoc i wkładając do buzi. Eri wgryzła się w jabłko, żeby nie upadło i nieśmiało przytaknęła, rumieniąc się obficie z powodu określenia jakim została nazwana.

Wygryzła się w owoc, powoli przeżuwając go i nie spuszczając oczu z Kai'a, który opłukiwał ryż. Tak się cieszyła. Przez chwilę zapomniała o wszystkim, bo sylwetka chłopaka zaabsorbowała cały jej świat. Zakrztusiła się tym feralnym jabłkiem, a spanikowany Haru nie miał pojęcia co zrobić. Jak zwykle Kai ją uratował.

Od tamtego momentu chłopak nigdy nie pozwalał jej jeść jabłek, chyba że od niego samego. Obranych, pokrojonych i wszystko za pomocą jego indywidualności, żeby Eri miała trochę uciechy ze zwykłych rzeczy.

...

Usiedli naprzeciwko niej. Za ich plecami widziała Aizawę i dwóch lekarzy. Czuła się osaczona, bo ostatnimi czasy nie kręciło się wokół niej aż tyle osób naraz.

Eri zaczęła mówić, niepewnie i nieskładnie. Właściwie chciała początkowo ich skrzyczeć, obwiniać za wszystko co się stało, ale z tego zrezygnowała. Nie mogła traktować w taki sposób innych, zwłaszcza dzieciaków. Obwinianie ich za swoje błędy i decyzje byłoby dziecięce.

- Deku, Lemillion, a także... pan w okularach. - pomyślała o ranach tamtego mężczyzny. Wyglądał koszmarnie i pewnie nawet współczesna medycyna nie była w stanie mu pomóc. Pewnie też dlatego się nie pojawił, mimo że prosiła również o spotkanie z nim. Być może z tego powodu zmieniła zdanie i postanowiła przeprosić bohaterów. Mimo, że sama czuła się jak wrak po odebraniu jej Kai'a. - Wszyscy zostaliście przeze mnie ciężko ranni. Przeze mnie bardzo cierpieliście. Przepraszam. - przełknęła zbierające się w niej łzy.

Świadomość, że nie ważne jak bardzo będzie błagać ich o spotkanie z Kai'em, oni jej na to nie pozwolą, rozdzierała ją. Wspomnienia bruneta pokrytego krwią, nieprzytomnego pod jej nogami. Wszystko było tak wyraźne.

- To przeze mnie straciłeś swoją moc, Lemillionie. - dodała łamiącym się tonem, przypominając sobie tamtą chwilę. Teraz, kiedy Shigaraki miał pociski Kai'a, nic nie mogła dla niego zrobić.

- Eri, - ręka na jej głowie sprawiła, że wróciła do rzeczywistości, zapominając na chwilę o tamtych zdarzeniach. - żaden z nas nie uważał, że cierpi. Tym co czuliśmy, było szczęście, że Eri jest bezpieczna. Więc nie przepraszaj za coś, co nigdy nie miało miejsca. Nie musisz się tym przejmować. Walczyliśmy, bo chcieliśmy zobaczyć jak się uśmiechasz.

Idiota... - pomyślała na wdechu. Uśmiechnięty debil, który nie potrafił myśleć. Czy on był ślepy w trakcie tej walki i nie widział jak bardzo Eri chciała wrócić do Kai'a? Czy nie pamiętał jak ostatkiem sił broniła chłopaka przed tamtą lalunią? Czy nie rozumiał, że bez Kai'a obok ona już nigdy się nie uśmiechnie?

Łzy w kącikach oczu nawet nie poleciały. Nie czuła już smutku czy złości ale totalną pustkę, którą zastępowała sobie ostatki chęci do życia. To czego od niej oczekiwali... to było za dużo. Nie potrafiła zdobyć się na uśmiech ze świadomością tego co działo się z Kai'em, yakuzą, dziadkiem...

- Przepraszam... - szepnęła, zaciskając piąstki na swoich udach. - Ale nie potrafię się już uśmiechać. - dodała z łamiącym się głosem. Chciała dodać coś jeszcze, co uświadomiło by ich, że to nie wina Kai'a, tylko jej, że go zdradziła i zostawiła. Że pozwoliła wyślizgnąć się mu z jej rąk. Ale uznała, że nie ma sensu, bo i tak by nie zrozumieli. Byli ślepi na prawdę, zapatrzeni w swoją własną szlachetność.

Uniosła w zdziwieniu oczy na Izuku, który pełen energii poprosił o coś Aizawę. Kiedy sytuacja się rozjaśniła i wspomniał o festiwalu, Eri przeszedł dreszcz. Ostatnie czego chciała to być wśród ludzi. Jednak w takim tłumie mogłaby łatwo uciec. Na pewno nie pilnowali by jej tak dobrze jak w szpitalu. Była szansa, że stąd ucieknie...

- Szkolny festiwal? - zaciekawiła się więc, chcąc usłyszeć więcej.

Mirio cały uradowany zaczął jej o nim opowiadać. W jego oczach lśniła radość, przez co przypominały jej o złotych tęczówkach Kai'a. Jeszcze bardziej kiedy słońce się w nich odbijało.

Nie miała serca, aby mówić chłopakowi, że nie lubi słodyczy po tym jak już się nakręcił i zaczął opowiadać jej o karmelizowanych jabłkach. Nigdy w życiu nie jadła zbyt dużo słodkości i chociaż Kai starał się czasem jej coś zapewnić, nie była zainteresowana. Po cukrze miała napady szału, więc lepiej, żeby trzymała się od niego z daleka. Wiedziała to ona i policzek Kai'a, którego pod wpływem emocji zdzieliła.

- Więc.. - uradowany Izuku odwrócił się do niej, posyłając szczęśliwy uśmiech. - Eri, chciałabyś pójść? - zapytał pełen nadziei.

Nie.

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz