third

52 11 2
                                    

          Stał z boku, z ekscytacją przyglądając się walczącej Eri. Namówił ją na to już dawno, z biegiem lat stawała się tylko lepsza. Obiecał, że jeśli będzie wiedziała jak walczyć, potwory z cienia nie zrobią jej krzywdy. Ale problem nie leżał w umiejętnościach Eri, a w jej podejściu. Zbyt się bała tego co czyhało na nią w mroku, żeby w ogóle pomyśleć o możliwości walki.

Była bezużyteczna. Niesamodzielna. Płochliwa i wystraszona własnego cienia.

Skrzywił się kiedy Rappa powalił dziewczynę na deski i wszyscy usłyszeli charakterystyczny trzask łamanych kości.

Eri sapnęła z bólu, nie mogąc wydać z siebie żadnego słowa. Spojrzała z ledwością na Kai'a, który dla potrzeby znęcania się nad dziewczyną nie podbiegł do niej zatroskany i nie naprawił złamanego kręgosłupa.

- Wstawaj, mała! To nie koniec walki! - darł się nad nią Rappa.

...

          Eri siedziała na kanapie we wspólnej części i oglądała wiadomości. Nie robiła tego często, bo zwykle to pomieszczenie było okupowane przez członków yakuzy. Teraz jednak szczęśliwie ich tutaj nie było, a Kai, który przygotowywał obiad miał wyjątkowo dobry humor, więc nastolatka korzystała.

Akurat natrafiła na wywiad z bohaterem numer jeden, który udaremnił działalność Staina, jakiegoś złoczyńcy. Eri nie lubiła bohaterów. Albo raczej starała się nie mieć o nich zdania, ale słowa Kai'a wpajane przez lata miały na nią jakiś wpływ. Obcy ludzie po prostu byli zagrożeniem, nie ważne na jakich kreowali się w mediach. Dopóki Eri nie wiedziała wszystkiego, nie mogła być pewna jaką ktoś jest osobą.

- Chodź. - padło z kuchni, więc dziewczyna posłusznie wstała, przełączając jeszcze kanał na jakieś bajki dla dzieci i ruszyła w stronę Chisakiego.

Starszy podał jej talerz z pokrojonymi warzywami w jakiś sosie i ruchem głowy wskazał na blat. Eri tak czy siak nie odważyłaby się jeść w salonie, bojąc się, że mogłaby coś pobrudzić.

- Gdzie wszyscy? - wymsknęło się jej, bo dobrze wiedziała, że nie powinna pytać o cokolwiek.

- Nie interesuj się. - odmruknął Kai, biorąc do ręki pałeczki. - Jeszcze czegoś chcesz? Czy jedzeniem, które dla ciebie robię też będziesz gardzić? - kontynuował kiedy spojrzenie dziewczyny nadal było na nim uwieszone.

Eri pokręciła głową, decydując się już nic nie mówić. Uniesiony głos bruneta zawsze ją przerażał. Obróciła głowę w stronę ekranu telewizora, który był jeszcze stąd widoczny i zaczęła jeść.

- Możesz tu siedzieć do wieczora, tylko bądź grzeczna, tak? - Kai odkładał właśnie naczynia do zlewu, przygotowując się do tego, żeby zostawić dziewczynę. - Tak? - ponowił pytanie, odwracając się do nastolaki. - Widziałem. - skomentował jej środkowy palec, którym go uraczyła. - Naczynia. - wskazał palcem, opuszczając pomieszczenie. Przechodząc obok czerwonookiej klepnął ją jeszcze karcąco w głowę. Ostatnio pozwalała sobie na za dużo.

Nastolatka padła na kanapę, zagapiając się na lecącą w telewizji bajkę. Nie była jednak zbyt interesująca. Przeniosła więc spojrzenie na laptopa, leżącego na stoliku kawowym i wyciągnęła po niego rękę. Nie było to zbyt ważne do kogo należał, ale po tapecie domyśliła się, że pewnie do Tengai'a. Blondyn lubił kwiaty wiśni. Zresztą kto nie, skoro były piękne. Eri widziała je raz w życiu. Kiedy jej matka wiozła ją do dziadka, przejeżdżały przez piękną aleję, pełną tych drzew.

Rzadko kiedy korzystała z internetu bez nadzoru. Nie dlatego, że Kai jej nie ufał. Zwyczajnie nie widział sensu, żeby dziewczyna miała własny telefon czy komputer. Poza tym kiedy dowiedział się, że by chciała, potraktował to jako okazję do szantażu, któremu dziewczyna nie zamierzała ulegać. Faktycznie laptop nie był aż tak potrzebny, ale może gdyby miała go w pokoju nie martwiłaby się o otaczające ją problemy, którymi zdecydowanie nie byli tylko narwani członkowie yakuzy.

Przejrzała kilka najnowszych artykułów, przy playliście, którą musiał stworzyć sobie Hekiji, bo brzmiała dokładnie tak jak coś, czego mógłby słuchać starszy. Ale Eri nie narzekała, lubiła spokojną muzykę. 

          Po godzinie zaczęła nudzić się jak nigdy. Nawet jeśli Haru nie robił za jej nauczyciela, dawał materiały do przerobienia, pokazywał ciekawe artykuły, książki. Eri kiepsko wychodziło szukanie informacji w internecie na własną rękę.

Podniosła się z kanapy, odkładając laptopa na wcześniejsze miejsce i ruszyła korytarzem do wyjścia. Nie często zdarzało się jej uciekać. Na pewno nie teraz, kiedy była starsza i bardziej świadoma tego, że właściwie przed Kai'em nie ucieknie.

Coś jednak jej odbiło, tak by to powiedziała. W końcu od dawna traciła rozum, nic dziwnego, że zachowywała się tak nieprzewidywalnie.

Serce waliło jej tak głośno, że bała się, że ktoś to usłyszy, mimo że w podziemiu teraz nie było praktycznie nikogo. Eri znała ten labirynt jak własną kieszeń. Nie zajęło jej nawet pięciu minut dotarcie do wyjścia.

Na końcu ciemnej uliczki było światło. Widziała przechodniów, samochody i słyszała dźwięki miasta. Ekscytacja mieszała się ze strachem, ale w końcu to pierwsze przezwyciężyło i dziewczyna zrobiła krok do przodu.

Bose stopy stanęły na ciepłym od słońca bruku. Kilka przechodniów spojrzało na nią sceptycznie. W końcu blada skóra, bandaże na całym ciele, dokładnie widoczne zza koszulki z krótkim rękawem, dziwiły ludzi. Albo przerażały.

Eri chwyciła się za serce, czując jakby miało jej za chwilę wyskoczyć z piersi. Obróciła się za siebie, ale w ciemności nie widziała żadnej sylwetki. Ruszyła więc przed siebie, z zaciekawieniem oglądając wszystko co mijała.

Musiała wzbudzać kontrowersje, bo co druga osoba się za nią obracała. Nikt jednak nie ośmielił się podejść i zapytać czy potrzebuje pomocy. Eri z każdą chwilą zdawało się, że słowa Kai'a mają jakąś większą wartość. To społeczeństwo było zepsute. Od podstaw.

- Oug... Przepraszam! - wypaliła w stronę osoby, z którą się zdarzyła. Nie z własnej winy, bo chwile wcześniej jakiś starszy pan popchnął ją w jego stronę. Dotarła do miejsca gdzie były prawdziwe tłumy.

- Uważaj, do cholery! - wkurzył się nastolatek.

- Katsuki. - mężczyzna, z którym był zwrócił mu uwagę, widząc w jego oczach prawdziwy mord. - Nie zapominaj po co tu jesteśmy. Aspirujesz na bohatera, zachowuj się jak taki.

Eri zatkało. Słowo "bohater" zaczęło dudnić jej w głowie. Było jak znak ostrzegawczy. Tam gdzie herosi, tam ratunek, ale i problemy. Dziewczyna nie mogła sobie pozwolić, żeby zatrzymali ją na dłużej.

- Przepraszam. - wykrztusiła jeszcze, pochylając głowę tak nisko, że widziała jedynie dżinsowe spodnie obojga. Szybko odwróciła się do nich plecami i biegiem ruszyła w tym samym kierunku, z którego przyszła. 

...

Albo trzy...

every villain has his own obsession (Overhaul x Eri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz