— Clay chodź na śniadanie! — ojciec nastolatka krzyknął z kuchni, czekając aż białowłosy w końcu wstanie i zejdzie na dół.
— Mhphmmm... — wymamrotał w poduszkę, nie chcąc się nawet ruszyć.
Kiedy wstanie będzie musiał iść do szkoły... A jeśli nie wstanie to będzie miał problem u ojca. Brendan może i był cierpliwy, ale do pewnego czasu. Na pewno nie pozwoliłby zostać synowi w domu, jeśli nie wygląda na chorego.
Clay wstał powoli z łóżka, przeciągając się i przeczesując dłonią swoją grzywkę. Miał dosyć czasu by ubrać się i zjeść śniadanie, dlatego zbytnio się nie spieszył.
Kiedy był już pewny, że wystarczającą się dobudził, stanął na nogach i podszedł do szafy by wyjąć z niej ubrania. Nie miał konkretnego stylu ubioru więc zwykle brał coś czarnego na górę oraz coś w podobnym odcieniu na dole.— Hmm?
Spojrzał się w dół, zauważając że nogawki nie wiedzieć czemu, kończyły mu się w połowie ud.
— Wydawało mi się, że wczoraj były dobre... — mruknął, marszcząc lekko brwi.
— Może się skurczyły? — dodał w myślach, po chwili zakładając koszulkę.
Stwierdził, że najwyżej podwinie nogawki by nie wyglądały na zbyt krótkie. Potem pójdzie do sklepu i kupi nowe.
Sięgnął dłonią po gumkę do włosów i związał je w kucyka. Nie zamierzał ich rozczesywać bo po związaniu ich, jedynie parę białych kosmyków wystawało spomiędzy gumki.— Znośnie — mruknął, wzruszając ramionami po przejrzeniu się w odbiciu lustra.
Dźwignął z podłogi plecak pełen książek i wyszedł z pokoju. Zaczął schodzić po schodach już po chwili czując zapach spalenizny.
Odrobinę zaskoczony zajrzał do kuchni.
W pomieszczeniu stał ojciec Clay, próbujący wywietrzyć dym pochodzący z tostera.— Tato, znowu popsułeś toster?
— Nic nie zepsułem! Wszystko robiłem według instrukcji! Nie moja wina, że jest napisana jak dla idiotów. — odpowiedział mu mężczyzna, przewracając zirytowany oczami.
Brendan Harris był cierpliwy wobec wszystkich... Ale nie wobec maszyn. Już niejednokrotnie udało mu się coś zepsuć bo pominął parę punktów w instrukcji.
Oprócz wady psucia każdej elektronicznej rzeczy, był dobrym rodzicem. Może czasami zbyt marudzącym, ale to raczej normalne dla rodziców.— Dałbyś radę zrobić sobie sam kanapki?
— Jasne — pokiwał głową i podszedł do szafki, wyjmując z niego chleb, a z lodówki masło.
Już po paru minutach miał gotowe śniadanie. Spakował je do pudełka, a później do plecaka. Nie był zbytnio głodny, więc zje w szkole.
— Będę się już zbierać — powiedział, zakładając plecak na ramię.
— Jasne. Tylko się nie spóźnij — dodał Brendan, patrząc się jak jego syn wychodził z kuchni.
Nastolatek przeszedł do przedpokoju i założył swoje buty oraz kurtkę. Od razu wyszedł z domu, zaczynając iść chodnikiem w kierunku szkoły.
~~~~~~~~~~•°•~~~~~~~~~~
Clay usiadł w ostatniej ławce przy oknie. Zaraz zaczynała się lekcja matematyki z profesorem Schlatt'em.
Jeszcze nie zauważył nigdzie Karl'a, z którym siedział w ławce. Sapnap chciał usiąść zaraz za nimi z George'm. A brunet nie miał innego wyboru niż się zgodzić.
Zaczynało mu się nudzić. Na szczęście zobaczył, że Karl wchodził do klasy.
CZYTASZ
Skok w nieznane || Spider-Dream 🕸️
De TodoClay Harris - zwykły nastolatek, który chodzi do liceum w Nowym Yorku. Jest przeciętny w większości rzeczach i oprócz częstego przebywania u szkolnego psychologa, nie różni się od innych uczniów. Zaraz po rozpoczęciu roku, wraz ze swoją paczką, pró...