10.4 §

11 2 1
                                    

Miałeś nieodparte wrażenie, że znasz to miejsce, mimo, że mógłbyś przysiąc, że nigdy cię tutaj nie było. Wpatrywałeś się w koronę grabu, szukając odpowiedzi, gdy nagle zauważyłeś pewną rzecz. Na gałęziach otaczających go drzew znajdywało się mnóstwo opuszczonych gniazd. Dobrze wiedziałeś, jak wyglądają siedliska skowronków i pojąłeś, że pierwsze drzewo było nimi otoczone. Przypomniałeś sobie swoją rozmowę z Leszym, który powiedział ci, że będziesz musiał coś poświęcić, aby przebłagać duchy lasu.

 - W mojej wizji, Borowy zapowiedział, że będziemy musieli złożyć ofiarę pod pierwszym drzewem. - przemówiłeś do swoich towarzyszy.

 - Zwykłe dary na nic się zdadzą, próbowaliśmy już naprawdę wielu rzeczy. - odparł Gerald.

 - Ja oddam się w ofierze. - ogłosił drugi strzygoń.

 - Co!? Nie zgadzam się! - zaprotestował jego przyjaciel.

 - Lasota sprowadził na nas tą tragedię, a ja jako członek plemienia, do którego należał, czuję się za niego odpowiedzialny. Chciałbym odkupić jego winy, żeby już nikt nie musiał cierpieć przez klan Pożeraczy. - Derwan wyjaśnił swoje stanowisko w sprawie. Zrozumiałeś, że na jego barkach także spoczywała teraz ogromna odpowiedzialność. 

 - Nie pozwolę na to! - dalej opierał się upiór.

 - To nie twoja decyzja! Wolę zginąć za sprawę, niżeli patrzeć na śmierć moich towarzyszy.

Nie wiedziałeś, co o tym myśleć, z jednej strony go rozumiałeś, ale z drugiej strony nie byłeś pewien czy jego poświęcenie jest słuszne. Mimo sprzeciwów Geralda, nie dało się zmienić jego zdania. Strzyga wybłagała od swego kompana wyciąg z szczwołu plamistego, który przy sobie posiadał. Ta niepozorna roślina zapewniała szybką i w miarę bezbolesną śmierć. Derwan wypił truciznę i położył się pod drzewem. W milczeniu patrzyłeś jak powoli ulatuje z niego życie, paraliż powoli ogarniał jego ciało, ale potwór nie opierał się. Na jego twarzy malował się wyraz dyskomfortu, który z czasem słabnął, gdy zaczęły opuszczać go siły. Razem z Geraldem siedzieliście przy jego boku, dotrzymując mu towarzystwa w ostatnich chwilach.

 - Opowiedzcie klanom o tym, co się stało, dobrze...? - wydusił z siebie, zanim jego usta zamilkły na zawsze, zaraz potem pogrążył się w głębokim śnie.

Drugi upiór wyszeptał słowa modlitwy w stronę drzewa, prosząc o opiekę nad duszą zmarłego. Przyłożył skroń do jego czaszki i złożył pożegnalny pocałunek na jego czole. 

 - Możesz już odejść, skowronku. Nie jesteś dłużej potrzebny. - przemówił łamiącym się od wstrzymywanych łez głosem.

Zostawiłeś za sobą pierwsze drzewo i skierowałeś się w stronę Szumilasu. Próbowałeś myśleć o tych wszystkich ludziach, którzy teraz byli wolni od klątwy, ale twoje myśli bezustannie wracały do pokrzywdzonych przez los strzygoni. Nawet, kiedy już znalazłeś się w osadzie, wciąż nie mogłeś przestać rozpamiętywać tego, co stało się w lesie. Wszystko inne zdawało się szare, nudne i nieistotne. Po siedmiu długich dniach, znów stanąłeś na granicy kniei. Wolałeś być sobą i zrozumieć w pełni, co to dokładnie oznacza. Choć zaznałeś je na krótko, towarzystwo upiorów było tobie bliższe niż kompania jakiegokolwiek człowieka. Wszedłeś do lasu. Najpierw z wahaniem stawiając każdy krok, biłeś się z myślami, czy podejmujesz właściwą decyzję, potem zacząłeś iść coraz szybciej, aż w końcu biegłeś. Narastająca euforia i ekscytacja rozpierała twoje serce, kiedy na nowo odnalazłeś gniazdo strzyg. Nareszcie wiedziałeś, gdzie jest twoje miejsce.

Koniec

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Koniec. 

Lelek - Gra paragrafowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz