Gdybym mogła na zawsze zdewastować jeden przedmiot i całkowicie anulować go z powierzchni ziemi, bez zastanowienia wiedziałabym, który przedmiot wskazać.
Budzik.
Wykrzyczałam całą wiązankę brzydkich słów, zanim w końcu zdecydowałam się podnieść do siadu. Z nadal zamkniętymi oczami, zbierałam w sobie resztki zdrowego rozsądku, aby powstrzymać się przed rzuceniem o ścianę stale dzwoniącym telefonem. Na ślepo kliknęłam jakiś przycisk, dziękując w duchu za to, że udało mi się przerwać dźwięk tego okrucieństwa.
Przekręciłam się na drugi bok, jeszcze mocniej przytulając się do puchatej poduszki, aż ponownie usłyszałam, jak irytująca melodia znowu wypełnia całe pomieszczenie. Miałam zamiar wyłączyć telefon, ale w porę zorientowałam się, że ja wcale nie nastawiałam żadnego budzika. Melodia, która stale nie przestawała dzwonić była niczym innym niż iphonowską melodyjką, informującą o tym, że ktoś w tej chwili próbował się do mnie dodzwonić.
Prychnęłam pod nosem, otwierając w końcu oczy. Miałam po dziurki w nosie słuchania tej przeklętej melodii, więc szybkim ruchem odebrałam połączenie, nawet nie sprawdzając, kto śmiał zakłócać mój sen. Byłam bliska wybuchu, przed którym powstrzymał mnie mój rozmówca.
- No dzień dobry śpiąca królewno, już myślałem, że będę musiał złożyć ci osobistą wizytę, aby cię w końcu obudzić. - Choć nie mógł tego zobaczyć ja i tak przewróciłam oczami na to określenie.
- Czego chcesz? - burknęłam chłodno, ziewając.
Nie miałam ochoty na zabawę w bycie uprzejmą. A już na pewno nie po zafundowaniu tak nieprzyjemnej pobudki w biały dzień.
- Liczyłem na milsze powitanie, ale niech ci będzie. Mam dla ciebie niespodziankę, a nawet dwie. Robisz coś dzisiaj wieczorem?
- Nie wiem, może - odparłam obojętnie. Przetarłam zaspane oczy, wgapiając się w stale rosnący czas połączenia.
- Niech zgadnę, twoje zajęcie to oglądanie jakiegoś dennego talk show? - zaśmiał się. - Jeśli tak, to muszę cię zmartwić, że jesteś zmuszona zmienić swoje plany.
- Nawet jeśli takie miałam, to czemu mam je zmieniać?
- Spójrz przez okno, to się dowiesz.
Nie mówiąc nic więcej, zakończył połączenie. Nie chciało mi się wstawać, ale moja ciekawska natura nie pozwoliła mi gnić dalej w ciepłym łóżku. Podeszłam do okna i niemal zdębiałam, kiedy zobaczyłam chłopaka stojącego na moim podjeździe. Pędem zbiegłam po schodach, niemal potykając się o własne nogi. Z szybko bijącym sercem rzuciłam się na roześmianego niespodziewanego gościa.
- Dean! Co ty tu robisz?
Oderwałam się od niego, cały czas obejmując jego silne ramiona.
- Niespodzianka numer jeden. Dostałem zaproszenie na staż w jednej z czterogwiazdkowych restauracji w Miami. Czaisz mała, nasze duo znowu w komplecie! - Rozczochrał moje włosy. - Stęskniłaś się?
- Boże i nic mi nie powiedziałeś? Jesteś niemożliwy, jak mogłeś mi nic nie powie... - wykrzykiwałam, wymachując rękoma bez opamiętania.
- Niespodzianka to niespodzianka - przerwał mi. - Chociaż raz udało mi się cię zaskoczyć. A teraz wybacz hefalumpie, ale przyjechałem się tylko przywitać. Obowiązki wzywają. - Z wielkim bananem na twarzy się wydostał z moich objęć, po czym wsiadł do samochodu. - Widzimy się wieczorem, tak?
- Masz mi wszystko opowiedzieć. Nie odpuszczę ci! - krzyknęłam.
***
Dochodziła godzina 20, słońce powoli zachodziło za horyzont, malując przy tym niebo wieloma kolorami. Zaczynając, od różnych odcieni różu, a kończąc na pomarańczach. Stałam w oknie mojego pokoju, obserwując ten widok. Od zawsze byłam ogromną fanką zachodów słońca. Obserwowanie nieba było moim ulubionym zajęciem. Tego dnia jak na szpilkach wyczekiwałam wieczora, nie mogąc skupić się na czymkolwiek innym.
Gdy tylko w holu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, po omacku zgarnęłam uszykowaną wcześniej torebkę i niczym strzała wybiegłam z pokoju. Nie zdążyłam pokonać wszystkich schodów, gdy zobaczyłam, jak Elizabeth otwiera chłopakowi drzwi. Kobieta była naszą gospodynią, która przez te kilka tygodni, wzbudziła moją ogromną sympatię. Stała się moją drugą mamą, która była dla mnie znacznie życzliwsza, niż ta rodzona. Choć kobiety były w podobnym wieku, były swoimi totalnymi przeciwieństwami. Z tego, co się dowiedziałam, Elizabeth miała dwójkę dzieci, a z tym domem była związana od lat. Już na starcie kazała mi się do siebie zwracać na ty, bo nie lubiła czuć się staro.
- Dziękuje Ellie - zwróciłam się do kobiety, która posłała mi ciepły uśmiech, zostawiając nas samych.
- Familia w domu? - Dean niepewnie rozejrzał się po korytarzu.
- Na całe szczęście wyjechali dziś rano. Mają niby wracać dopiero za tydzień, więc mam całe siedem dni spokoju - odpowiedziałam, wcale nie kryjąc swojego zadowolenia. - Chcesz zobaczyć to przebrzydłe zamczysko? - wskazałam dłonią w głąb korytarza.
- A lochy też tu macie?
- Tak. Latające smoki też się znajdą.
- To później. Teraz nie mamy na to czasu. - Dean otworzył drzwi frontowe, patrząc na mnie spod byka. - No co? Mówiłem ci już, że mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
- A nie może ona chwilę zaczekać?
- Nie - odparł krótko, niecierpliwie czekając, aż ubiorę buty. - Pospiesz się, czekam w samochodzie - ponaglił mnie, machając dłonią w stronę dworu. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam za nim.
- Dokąd dzisiaj panie szoferze? - zapytałam, otwierając drzwi czarnego chevroleta. - Ulala, jaka ładna bryka - przyznałam z uznaniem, rozglądając się po wnętrzu samochodu.
- Nie moja, więc bądź łaskawa i niczego nie zepsuj hefalumpie.
CZYTASZ
Endless Goodbye
Novela JuvenilMoże to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobiliśmy dla siebie przecież tak wiele, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Powinniśmy już dawn...