26. Każdy z nas zmaga się z jakimiś demonami.

2.2K 76 9
                                    

Wiadomość, której wcale nie powinnam czytać, delikatnie mnie zabolała. Nikt nie lubił i nikt nie chciał być drugą opcją. I mimo że nie czułam się nikim ważnym w życiu Ethana, odnosiłam wrażenie, że albo to on dawał mi sprzeczne sygnały, albo to ja je źle interpretowałam.

Chłopak obalił plotki rozsiane przez swoją siostrę, natomiast słowem nie wspomniał o Nathalie i swojej relacji z nią. Skoro dziewczyna pisała do niego taką wiadomość, mogłam się tylko domyślać, że nie był to pierwszy raz. Nawet jeżeli nie byli w związku ani ja, ani ona nie zasłużyłyśmy na to, aby być okłamywaną czy porzuconą na rzecz innej.

Nigdy żadna dziewczyna nie powinna się tak czuć.

I choć poza spędzaniem ze sobą czasu i jednym pocałunkiem, nie robiliśmy nie wiadomo czego, odnosiłam wrażenie, jakbym przyczyniła się do zdrady. Zarówno tej fizycznej, jak i emocjonalnej.

Wiele razy, zwłaszcza podczas naszej krótkiej, ale intensywnej znajomości, działałam pod wpływem emocji. Snułam wnioski, które niekiedy były bardzo dalekie od prawdy. Dlatego tym razem postanowiłam przeczekać aż rozbrzmiewający w mojej głowie chaos, wyciszy swoją melodię. Miałam zamiar, aby przy najbliższej okazji, przedyskutować z Ethanem ten temat. Wybadać grząski grunt, po którym oboje stąpaliśmy.

Moje rozważania zostały przerwane, w momencie, w którym wrócił do pokoju z ładowarką w dłoni. Nie wiem, dlaczego, ale podskoczyłam ze strachu, choć przecież doskonale zdawałam sobie sprawę, że lada moment wróci. Mimo że smsa przeczytałam przypadkiem, wiedziałam, że czytanie prywatnych korespondencji nie jest dobre. Bałam się, że mógł mnie przyłapać. Choć teoretycznie nie miał powodu, aby mnie o coś takiego posądzić, bo sam pozostawił mi swój odblokowany telefon.

- Proszę. - Podał mi kabel, po czym zajął swoje wcześniejsze miejsce. - I co? Jak sytuacja?

- Jeszcze nie przy....

W tym momencie telefon ponownie zawibrował. Tym razem faktycznie był to dostawca. Chłopak wstał z kanapy, prawie biegnąc. Cicho się zaśmiałam na ten widok. Faktycznie musiał być niebywale głodny. Chwilę później wrócił do pomieszczenia, trzymając w dłoniach dużą papierową torbę. Wyjął dwa opakowania makaronów, po czym podał mi moją porcję ze szpinakiem i kurczakiem. Natomiast on zdecydował się na tradycyjne mięsne spaghetti. Nie bawiliśmy się w przekładanie jedzenia na talerze. Zamiast tego chwyciliśmy opakowania i ze sztućcami usadowiliśmy się na kanapie.

- Prawie jak we Włoszech, co? - zapytał z pełnymi ustami.

- Nie byłam nigdy, ale mogę się założyć, że włoski makaron jest nie do pokonania.

- Racja - przyznał. - Ale ten ci smakuje?

- Smakuje - odparłam, nawijając makaron na widelec.

Tego dnia całkowicie wyleciało mi z głowy, aby zjeść coś więcej niż jabłko, które pochłonęłam podczas przerwy w pracy. I to wcale nie tak, że zrobiłam to umyślnie. Po prostu ten dzień był na tyle długi i pełen wrażeń, również tych niekoniecznie przyjemnych, że zupełnie zapomniałam o tym, że powinnam była coś zjeść. Dlatego pochłaniałam makaron ze smakiem. Kompletnie nie przeszkadzało mi to, że jadłam przy Ethanie. Co więcej, czasem przyłapywałam go na tym, że patrzył na mnie i moją porcję. I o ile nie chciał mi go po prostu zwinąć sprzed nosa, to naprawdę kontrolował, czy jadłam. Znowu to robił. I ten gest ponownie rozmiękczał moje skostniałe serce.

- Skoro tak, to chyba mogę się w końcu dowiedzieć, o co poszło? Obiecałaś mi - przysunął widelec pod moje gardło. Prawie udławiłam się makaronem, gdy dostrzegłam jego wprost komiczny gest.

- Ej, ten widelec to sobie możesz wsadzić gdzieś indziej - zaśmiałam się, odsuwając jego dłoń z widelcem skierowanym w moją stronę. - A poza tym, czy to nie ty całkiem niedawno, zaparcie twierdziłeś, że moje obietnice są niewiele warte?

Doskonale pamiętałam naszą rozmowę na drewnianym pomoście przed urodzinami Ambar. Mimo że to wydarzenie miało miejsce zaledwie kilka tygodni wcześniej, chyba oboje mogliśmy szczerze przyznać i dostrzec, jak wiele się między nami od tego czasu zmieniło.

- Jesteś bardzo pamiętliwa. Szkoda tylko, że rzeczy, których powinnaś, już tak łatwo nie pamiętasz.

- Słucham, niby jakich? - odparłam, krzyżując z nim spojrzenie.

- No, na przykład naszego pierwszego spotkania. Jakim cudem ubzdurałaś sobie, że to był sen?

- Nie wiem - przyznałam zgodnie z prawdą. Naprawdę nie wiedziałam. - Tak jakoś wyszło.

- Do tej rozmowy jeszcze kiedyś wrócimy, więc masz czas, aby sobie przypomnieć. A teraz lepiej mi powiedz, co się stało.

Głośno westchnęłam, poprawiając się na siedzeniu. Rozmawianie o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami mojego domu, nigdy nie przychodziło mi z łatwością. Otwieranie się przed kimś z tak bolącej i niekomfortowej strefy mojego życia, było dla mnie rzadkością. Oprócz Jess, która również w jakimś stopniu doświadczyła tego samego, wiedział tylko Dean. Choć on sam dowiedział się dopiero po dłuższym czasie naszej przyjaźni. I tu wcale nie chodziło o to, że się tego wstydziłam czy nie miałam do niego, czy innej osoby takiego zaufania. W końcu to nie mi powinno być wstyd, jak tak naprawdę wyglądają nasze relacje w domu od środka.

W końcu nie bez powodu mówi się, że rodzina to wygląda dobrze tylko na zdjęciach. Moja nawet na nich znacznie odbiegała od ogólnie przyjętych norm, ale mimo tego drobnego niedopatrzenia i tak dla ludzi z zewnątrz zawsze wyglądaliśmy na rodzinę idealną. W sprawianiu pozorów byliśmy znakomici. I to dla Marthy i Kevina było najważniejsze.

- Jeżeli mówienie o tym jest dla ciebie niekomfortowe, to nie będę naciskał. Przyniosę nam coś do picia, a ty w tym czasie zastanów się, jaki film możemy obejrzeć.

Ethan wstał z kanapy i zanim zdążyłam przetworzyć w głowie jego słowa, zniknął w korytarzu. Poczułam, jak delikatne ciepło rozlało się po moim wnętrzu. Chłopak czasami naprawdę potrafił mnie zaskoczyć. Te z pozoru niewielkie gesty, słowa bądź czyny sprawiały, że miękło mi serce.

Choć bardzo chciałam nie byłam w stanie skupić się na tym, aby wybrać nam film. Moją głowę cały czas zaprzątała rozmowa, której nie mogłam odwlekać w nieskończoność.

Po kilku chwilach wrócił do pomieszczenia z dwoma kubkami, z których unosiła się para. Jeden z nich postawił na stoliku koło kanapy, natomiast drugi wysunął w moją stronę. Przyjęłam go, odwdzięczając się bladym uśmiechem. Upiłam łyk, orientując się, że była to herbata malinowa.

- I jak? Co oglądamy?

- Miałeś kiedyś tak, że czułeś się zupełnie bezsilny przez osobę, która powinna być ci najbliższa? - zapytałam nagle.

Sama nie wiedziałam, dlaczego akurat to pytanie wydostało się z moich ust. Chyba potrzebowałam jakoś rozpocząć ten temat. I nie wiedzieć, dlaczego, ale podjęłam się go w taki sposób.

Cisza, która nastała po zadaniu mojego pytania zaczęła mnie przytłaczać. Aby jakoś ją wypełnić, zaczęłam wystukiwać paznokciem nerwowy rytm na kubku.

Endless GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz