Gdy tylko przekroczyłam próg swojego pokoju, dosłownie ledwo żywa padłam na łóżko i nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Ciągnące się za mną pasmo wydarzeń doprowadziło mnie do takiego stanu przemęczenia zarówno psychicznego, jak i fizycznego, w jakim nie byłam nigdy wcześniej. Każda z moich drzemek miała to do siebie, że choćbym nieważne jak zmęczona była, zawsze pozostawałam w trybie czuwania. Tak było i w tym przypadku. Zbudziłam się momentalnie, słysząc ciche pukanie do drzwi. Choć sam sen bywał w moim życiu, zwłaszcza w ostatnim czasie ciężkim tematem.
- Proszę.
Zaspanym głosem zaprosiłam gościa do środka. Miałam wielką nadzieję, że nie będzie nim moja matka, gdyż na konfrontację z nią nie byłam jeszcze gotowa.
- Hej, można? - Zza drzwi wychyliła się głowa promiennej Jess. Gestem dłoni przywołałam ją do środka. Zamknęła za sobą drzwi, patrząc na mnie czule. - Ellie ugotowała zupę, pomyślałam, że ci przyniosę, bo ze sprawdzonych źródeł wiem, że dobrze działa na kaca.
- Dziękuje, ale nie jestem gło... - zaczęłam.
Choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że moje tłumaczenia na nic się nie zdadzą, wręcz bardziej zaoferują dziewczynę do podjęcia próby wepchnięcia we mnie tej cholernej zupy.
- Nawet nie próbuj. - Machnęła dłonią, wcinając mi się w zdanie. - Dobrze cię znam i wiem, że na pewno jeszcze nic dzisiaj nie jadłaś. Musisz nabrać siły. - Pochyliła się nade mną, odstawiając miskę na stolik. - Jak się czujesz?
- Czy odpowiedź, że czuję się dokładnie tak, jak wyglądam, będzie dla ciebie satysfakcjonująca? - prychnęłam, zmieniając pozycję. Plecami oparłam się o wezgłowie, robiąc dziewczynie miejsce do siedzenia. Usiadła obok mnie, przykładając chłodną dłoń do mojej skroni.
- Cóż, nie chcę być niemiła, ale faktycznie wyglądasz jak śmierć. - Podała mi miskę zupy, którą z niezadowoleniem przyjęłam. Zapadła między nami chwila ciszy, podczas której widziałam jak Jessica wpatrywała się zarówno w miskę, jak i we mnie, czekając, aż zacznę jeść. Widząc, że nie mam wcale takiego zamiaru, chwyciła za łyżkę, nabierając na nią zupę. - Zjesz sama, czy mam cię nakarmić?
Troska, z jaką do mnie podchodziła, zawsze łamała mi serce. Samo jej spojrzenie wprawiało mnie w dziwną powinność, aby się jej posłuchać. I tak było od zawsze. Nigdy nie poznałam drugiej tak opiekuńczej osoby, jak ona. Gdy byłam mała, byłam ogromnym niejadkiem. Jessica zawsze mnie zagadywała, próbując wepchnąć we mnie jedzenie.
- Tak, jak kiedyś? - odparłam z nostalgią.
- No dawaj mała, leci samolocik.
Posłusznie otworzyłam buzie, próbując się nie roześmiać.
- Sheila...powiesz mi co się stało?
Cudem przeklęłam zupę. Poczułam, jak momentalnie staje mi w gardle. Nagle zrobiło mi się gorąco. Wiedziałam, że prędzej czy później padnie to pytanie. Martwiła się. Miała tak dużo swoich zmartwień, a ja nieumyślnie dokładałam jej kolejnych. Mogłam jej skłamać, aby choć trochę ją uspokoić.
Zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. Z czasem jednak po prostu zaczęłam przedstawiać jej okrojone wersje wydarzeń, aby się nie martwiła. Jednak, gdy jakimś cudem dowiadywała się prawdy, wiedziałam, że moim zatajaniem tylko ją raniłam. Kolejnego ciosu z mojej strony mogłaby nie znieść. Takim oto sposobem powiedziałam jej o wszystkim, co we mnie siedziało. O chłopaku z mojego snu, o przebiegu imprezy, o niefortunnym wypadku, spojrzeniach na korytarzu, a także o tym, że ten sam chłopak kilka godzin wcześniej podwiózł mnie do domu. Dziewczyna z przejęciem słuchała wywodu ani razu mi nie przerywając.
- To tyle. Brzmi to jak scenariusz do jakiegoś dennego filmu. Zdaję sobie z tego sprawę - zaśmiałam się cicho, próbując jakoś wybrnąć z tego z twarzą.
- No powiem ci, że nawet poszłabym na takie coś do kina. Lubię romanse. -Otworzyłam szerzej oczy, wpatrując się w dziewczynę w osłupieniu. - Opatentuj to kiedyś, może i nawet na tym zarobisz - zarechotała, kręcąc w palcach pasmo moich włosów.
- Pokaż uszy - powiedziałam stanowczo, na co dziewczyna zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. - Ja się tyle produkowałam, a ty w tym czasie ogłuchłaś czy słuchałaś czegoś innego? Taka z ciebie siostra - prychnęłam zirytowana.
- Co? O czym ty mówisz?
- O czym TY mówisz. Gdzie ty w całym moim wywodzie dostrzegłaś jakiś romans? Chyba ci się historie pomieszały.
Jessica cicho westchnęła, kręcąc głową z politowaniem.
- Boże drogi, litości. Czy ja muszę ci tłumaczyć tak oczywiste rzeczy? Widziałaś w ogóle tego chłopaka? Czy po walnięciu łbem o dno, straciłaś nie dość, że rozum to jeszcze wzrok? - wytrzeszczyła oczy - Gdyby nie fakt, że jestem twoją siostrą i ty miałaś z nim styczność jako pierwsza, sama bym się za niego wzięła. Ale chyba jest młodszy ode mnie. A to pech.
- To sobie go weź. On mi się nawet nie podoba. Zresztą widziałam go pierwszy raz w życiu. Tobie coś powie...
- To dlatego, gdy o nim mówisz, cały czas się uśmiechasz? Możesz mnie okłamywać, ale złotko popatrz w lustro. W życiu nie widziałam, żeby ci się tak oczy świeciły, kiedy o czymś lub o kimś opowiadasz. - zamilkłam. Westchnęłam cicho, przegryzając wargę.
- Nigdy więcej niczego ci nie powiem. Najlepiej zakończmy ten temat w tym momencie, bo robi mi się niedobrze od samego słuchania twoich fantazji.
Byłam stanowcza i zirytowana. Nie miałam nawet siły, aby słuchać tych głupot.
- Ah tak? No dobrze, niech ci będzie. - W jej głosie wyczułam nutkę jawnego rozbawienia. - W takim razie nie dowiesz się, o czym rozmawialiśmy, gdy wczoraj cię przywiózł. - Podniosła się z łóżka, zatrzymując się przy drzwiach. - Aha i jeszcze jedno. Lepiej skontaktuj się z Deanem. Nie chciałabym być teraz w twojej skórze. - Wyszła, zostawiając mnie samą.
Miałam przechlapane.
CZYTASZ
Endless Goodbye
Novela JuvenilMoże to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobiliśmy dla siebie przecież tak wiele, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Powinniśmy już dawn...