29. Nie zasługujesz na aprobatę.

1K 66 17
                                    

Pomrugałam trzykrotnie, nim w końcu odważyłam się kątem oka spojrzeć na Ethana. Mój mózg z pewnością potrzebował nieco dłuższej chwili, aby uporać się z przeanalizowaniem zdań, które kilka sekund wcześniej padły z jego ust.

- Co? – Nie wytrzymałam. – O czym ty mówisz?

- Dla jednych czas to pieniądz, a dla innych uciekająca przez palce nadzieja.

- Ethan? – zrobiłam krok w jego stronę, stając na palce. Moje oczy znajdowały się dzięki temu prawie na tej samej wysokości co jego. – Czy ty coś piłeś?

- Nie. – Zmarszczyłam brwi w niedowierzaniu.

- Czy ty coś, no wiesz... - urwałam w połowie, czując się nieco niezręcznie.

- Co ty, nie. Za kogo ty mnie masz. Po prostu umiem czytać.

- Chyba nadal nie rozumiem.

- Spostrzegawcza to ty nie jesteś. Spójrz nieco wyżej.

Ethan chwycił delikatnie w palce moją brodę, po czym nakierował ją w stronę ściany. Gdy miałam zamiar ponownie zasugerować jego stan, na moją twarz wstąpiło zrozumienie. Na wewnętrznych ściankach windy, znajdowały się plakaty z różnymi zapiskami. Nad tym, który znajdował się centralnie nad moją głową, widniał napis „Na windę warto zaczekać. Nawet jeżeli oczekiwanie na jej powrót, miałoby trwać w nieskończoność." A pod nim mniejszymi literami dopisek: „Chyba że jesteś bardzo niecierpliwy. Wtedy wybierz schody."

Prychnęłam pod nosem, po czym schowałam twarz w dłoniach. Przez wszystkie piętra winda nie zatrzymała się ani razu. Oczywiście nie mogłam być z tego powodu zdziwiona.

- Jesteś niemożliwy, przysięgam.

- W dalszym ciągu nie powiedziałaś mi niczego, czego bym już nie wiedział – odparł z łobuzerskim uśmiechem. – Madame. – Przepuścił mnie w drzwiach, gdy tylko winda zatrzymała się na wybranym przeze mnie piętrze. – A ty, dokąd uciekasz?

- Ucieka to mi z pewnością nadzieja przez palce – odburknęłam, odszukując wzrokiem Ambar.

- Nadzieja na co? – zapytał, dorównując mi kroku.

- Na to, że jeszcze kiedyś odzyskam swoje resztki cierpliwości, które przez ciebie straciłam.

- Mów tak dalej, to gwarantuję, że stracisz ich znacznie więcej.

Posłałam mu piorunujące spojrzenie, po czym wzrokiem namierzyłam jedną z kanap, na których siedziała Ambar. Ze znudzonym wzrokiem wpatrywała się w ekran swojej komórki.

- Miałaś rację, ta winda zjeżdżała tu w nieskończoność.

- No nareszcie! Już myślałam, że cię porwali.

- Jeden kosmita, bliżej znany twoim bratem był tego bliski. Na całe szczęście kazałam mu spieprzać w poszukiwaniu innej planety, bo ta należy do ziemian.

- Właśnie zaprzepaściłaś swoją jedyną szansę na lot w kosmos – Do rozmowy włączył się również Ethan, który zajął miejsce na kanapie po przeciwnej stronie.

- No popatrz, świat runął – prychnęłam, wytykając mu język.

- Dosyć! – Ambar w popłochu wstała, stając między kanapami, na której siedziałam ja i Ethan. – Co w was wstąpiło? Ciągle, ale to ciągle się ze sobą sprzeczacie, co jest ultradziwne, bo jeszcze niedawno nie zamienialiście ze sobą nawet słowa. – Dziewczyna naprzemiennie wpatrywała się, a to we mnie, a to w swojego starszego brata. – Może chcecie mi o czymś powiedzieć?

Endless GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz