Sheila's pov:
Każdy z nas ma pewne granice. Z reguły nie lubimy, kiedy ktoś w jakiś sposób próbuje je przekroczyć. Aby siebie ochronić, osłaniamy się grubymi murami, których zbudowanie zajmuje nam lata, a do ich zburzenia, można doprowadzić w ułamku sekundy. I nawet nie trzeba się mocno wysilić, aby nie było czego z nas zbierać.
Wystarczy trafić na odpowiedni moment, w którym zaserwowany strzał, sponiewiera nas najbardziej. Trafi w nas, gdy będziemy zbyt bezbronni i osłabieni, aby go obronić, a co dopiero oddać. Kiedy przestaniemy mieć siłę, aby dalej walczyć. Aby udawać kogoś zupełnie innego, w chwili, w której nie musimy stawiać czoła samemu sobie.
Moment, w którym jesteśmy całkowicie nadzy. I nie następuje on poprzez aspekt cielesny, wybudzony pożądaniem. Jest to moment wyzwolenia się spod przywdziewanych masek. Bo każdy z nas takowe posiada. I zakłada wtedy, kiedy czuje się zagrożony. Kiedy boi się odsłonić swoją prawdziwą twarz i narazić się na niebezpieczeństwo, jakim jest zranienie.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że powodem naszego zagrożenia, okażemy się sami dla siebie.
Przez dobrą chwilę usiłowałam zmusić się do tego, aby otworzyć powieki, które wydawały się cholernie ociężałe. Mogłam się wręcz założyć sama ze sobą, że na bank były opuchnięte. Nie uniosłam nawet głowy z miękkiego materiału, na którym była oparta, a już czułam, jak bardzo mi pulsowała. Doskonale znałam to wręcz bolące i wyniszczające uczucie. I na moje nieszczęście w ostatnim czasie, zdecydowanie zbyt często miałam okazję kolejny raz je doświadczać.
Niby dopiero co się obudziłam, a doskwierało mi ogromne zmęczenie. Zupełnie jakbym przebiegła jakiś maraton. Choć może to niezbyt trafne porównanie, zważywszy na fakt, że ja nawet nie wiem, jakie to uczucie tyle przebiec, bo nigdy się tego nie podjęłam. No i nie wiem, co musiałoby się stać, abym zdecydowała się to zrobić. W każdym razie czułam się potwornie. Wypruta z jakichkolwiek pozytywnych uczuć, doznań czy emocji.
Odczuwałam jedynie przeszywający ból, który doskwierał mi w każdej części mojego ciała. Nie czułam się jeszcze przygotowana na to, aby zmierzyć się ze swoim stanem, do którego znowu mimo moich wszelkich obiecanek i założeń się doprowadziłam.
Uchyliłam lekko powieki, patrząc na drewniany sufit. Momentalnie jednak je zamknęłam, ponieważ nie byłam gotowa na spotkanie z taką dawką jasności. Przekręciłam się więc na drugi bok, słysząc, jak miejsce, na którym leżałam, cicho zaskrzypiało.
Chwilę leżałam w nowo przyjętej pozycji, po czym coś sobie uświadomiłam. W ułamku sekundy podniosłam się do siadu, przez co jeszcze mocniej zawirowało mi w głowie. Gdy miałam już zamiar zacząć panikować, do mojej pamięci wdarło się parę wspomnień z minionej nocy. Przede wszystkim fakt, że znajdowałam się w domku letniskowym Ambar. W duchu odetchnęłam z ulgą, że chociaż to udało mi się ustalić. Próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek więcej, ale nic, ale to kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Kolejny raz wykazałam się totalnym brakiem odpowiedzialności. I to niby ja za kilka miesięcy miałam kończyć szkołę i rozpoczynać dorosłe życie?
No chyba niezupełnie.
Wyciągnęłam ręce spod koca, którym byłam okryta, orientując się, że miałam na sobie nie swoją bluzę. Była na mnie stanowczo za duża, w dodatku pachniała dość intensywną mieszanką, w której wyraźnie przebijały się męskie perfumy. Zapach wydawał mi się bardzo znajomy. Jednak w pierwszej chwili nie byłam w stanie skojarzyć, skąd go znam. W pewnym momencie prawie zakrztusiłam się własną śliną, coś sobie uświadamiając.
Ethan.
Miałam na sobie jego bluzę.
Jak na zawołanie, włączył się we mnie tryb przewrażliwionej panikary. A fakt, że znowu kompletnie niczego nie pamiętałam, w niczym mi nie pomagał. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu. Pierwszym, co zwróciło moją uwagę, była butelka wody i listek jakichś tabletek przeciwbólowych, które leżały na szafeczce przy łóżku.
CZYTASZ
Endless Goodbye
Teen FictionMoże to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobiliśmy dla siebie przecież tak wiele, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Powinniśmy już dawn...