Informacja o rzekomym wyjeździe sylwestrowym zmusiła mnie do tego, aby niezwłocznie zacząć działać. Choć do samego wyjazdu miałam sporo wątpliwości i zastrzeżeń, to jednej rzeczy byłam niemalże pewna.
Chyba byłabym na siebie do końca życia wściekła, gdybym przegapiła taką okazję. A fakt zrobienia w tym dniu czegoś ciekawszego niż dotychczas, wydawał się opcją, którą nie miałabym serca odrzucić. Dlatego też od razu po powrocie ze szkoły, zaczęłam obmyślać plan działania. Musiałam zorganizować pieniądze i cudem uzyskać zgodę na wyjazd. To były dwa równie ciężkie do zrealizowania podpunkty.
Doszłam do wniosku, że z informowaniem matki najlepiej będzie trochę poczekać. Musiałam poważnie zastanowić się nad tym, jaką wersją zdarzeń się z nią podzielę. Tak na wszelki wypadek. W końcu czasem małe zatajenie prawdy okazywało się najlepszym rozwiązaniem.
Po przekroczeniu progu swojego pokoju momentalnie rzuciłam się z laptopem na łóżko. Zaczęłam przeglądać wszystkie możliwe stronki z ofertami pracy. Byłam załamana faktem, jak wiele z nich miało jakieś wygórowane wymagania. Równie wiele musiałam odrzucić na samym starcie, głównie ze względu na mój wiek bądź mniejszą dyspozycyjność. W ferworze tego wszystkiego musiałam również pamiętać o nauce i szkole, do której chcąc czy też nie, musiałam chodzić.
Moja pensja za wykonywanie papierkowej roboty u Kevina nawet w najmniejszym stopniu nie byłaby w stanie pokryć kosztów wyjazdu. Nie miałam zamiaru nikogo, a tym bardziej jego czy matki prosić o jakiekolwiek pieniądze. Żadna pożyczka również nie wchodziła w grę. Ambar wspomniała mi coś o wpłacie zaliczki do końca przyszłego tygodnia, więc miałam naprawdę niewiele czasu. Musiałam zdecydować się na cokolwiek. Po dłuższym czasie wysłałam w końcu swoje cv do kilku miejsc, do których się kwalifikowałam. Kilka godzin później przyszła mi pozytywna odpowiedź zwrotna z jednego z nich.
Miałam ogromną nadzieję, że nie pożałuję swojego wyboru.
***
- Wychodzisz gdzieś?
Usłyszałam za swoimi plecami głęboki głos. Momentalnie zaprzestałam pakować rzeczy do dużej bawełnianej torby. Nerwowo położyłam ją na blacie kuchennym. Przełknęłam głośno ślinę, powolnie odwracając się na pięcie w stronę wysokiego mężczyzny. Przyglądał mi się uważnie przez grube oprawki okularów. Zmarszczył brwi, krzyżując ręce na piersi.
- Umówiłam się z koleżanką w bibliotece. Mamy za kilka dni bardzo ważny test, do którego postanowiłyśmy się razem pouczyć - skłamałam bez najmniejszego zająknięcia.
Mimo że mój głos brzmiał pewnie, Kevin patrzył na mnie z dość nieufnym wyrazem twarzy. Liczyłam, że kupi moją odpowiedź i zostawi mnie w spokoju. Poza tym, że był chłopakiem mojej matki, nie był dla mnie nikim ważnym. Nie przepadałam za nim. Z wzajemnością zresztą. Od pierwszej chwili, gdy Martha przedstawiła mi i Jessice swojego partnera, obie zgodnie stwierdziłyśmy, że źle mu się z oczu patrzy. Nie miałyśmy w tej kwestii za wiele do gadania, bo nasza matka zachowywała się tak, jakby miała klapki na oczach. Jakiś czas później urodził się Harry i straciłyśmy jakiekolwiek nadzieje, że para się rozpadnie.
Mimo że obie darłyśmy z nim koty, nasz topór wojenny został zakopany w momencie, w którym Jessica wyprowadziła się z domu. Można powiedzieć, że sama go zakopałam ignorowaniem go i jego docinek na tyle, ile było to tylko możliwe. Zrobiłam to tylko dlatego, że samej ciężej było mi stawiać temu czoła. Zupełnie prościej było, mając u boku starszą siostrę.
Szczerze powiedziawszy może na palcach obu rąk, byłam w stanie wyliczyć nasze jakiekolwiek konwersacje, które były związane z czymś innym niż z pracą biurową, którą zdarzało mi się u niego wykonywać niedzielami. Dlatego byłam tym bardziej zdziwiona, że mężczyzna w ogóle zdecydował się do mnie odezwać.
- Mam nadzieję, że pamiętasz, że wieczorem mamy bardzo ważną kolację z klientami z Europy i zarówno ciebie, jak i Herrego nie ma być w domu. Wynajdź dla niego jakieś zajęcie, żebyście tylko nie pałętali nam się pod nogami - warknął niezbyt przyjemnie.
Tak, własny syn również mu przeszkadzał. Cały Kevin. Skupiony tylko i wyłącznie na pieniądzach. Gdyby tylko mógł, to mogę się założyć, że i własną rodzinę by sprzedał. Siebie w to oczywiście nie wliczałam, bo zapewne byłabym jedyną osobą, za pozbycie się, której by jeszcze dopłacił. Czy to czyniło mnie wyjątkową?
CZYTASZ
Endless Goodbye
Genç KurguMoże to i tak niczego nie zmieni, kiedy złapiesz się na poczuciu braku, ale wiem, że teraz łatwiej nam będzie tęsknić, niż fizycznie być obok. Zrobiliśmy dla siebie przecież tak wiele, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Powinniśmy już dawn...